Fagor: pracownicy kontra Bosch

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-06-12 00:00

Niemiecki koncern AGD chce kupić wrocławską fabrykę, a załoga — ratować etaty.

Wałbrzyska Specjalna Strefa Ekonomiczna (WSSE) zakończyła rokowania dotyczące zezwolenia na działalność dla firmy BSH.

Fot. Bloomberg
Fot. Bloomberg
None
None

— Firma deklaruje utworzenie 300 miejsc pracy. Dodatkowe 350 osób będzie pracować dla partnera BSH, spółki Cevital. Zgodę na wydanie zezwolenia musi zatwierdzić jeszcze rada nadzorcza strefy — mówi Barbara Kaśnikowska, prezes WSSE.

BSH skorzysta z zezwolenia, o ile kupi część majątku znajdującejsię w pieczy syndyka fabryki FagorMastercook, który jest w procesie upadłościowym. BSH złożył w tej sprawie wniosek do UOKiK. Ale syndyk jeszcze nie sprzedaje zakładu.

— Możliwe, że sprzedaż zakładu zostanie ogłoszona w czerwcu, ale teraz priorytetem jest uruchomienie produkcji, dzięki czemu fabryka stanie się dla inwestorów atrakcyjniejsza — mówi Teresa Kalisz, syndyk FagorMastercook.

Od 15 czerwca 900 pracowników będzie pracować przy zamówieniu algierskiej spółki Cevital na kuchenki, okapy kuchenne i pralki wartości 86 mln zł, dzięki czemu fabryka ma zapewnione funkcjonowanie do połowy sierpnia.

Starając się o zezwolenie na działalność w wałbrzyskiej strefie, BSH zaproponował zatrudnienie 275 osób (dziś pracuje ich 901). W ubiegłym tygodniu strefa przerwała rokowania dotyczące wydania zezwolenia, bo ten poziom zatrudnienia uznała za zbyt niski i dużo niższy od wstępnych deklaracji spółki. Niemcy podnieśli poprzeczkę do 300 osób.

— Pewnie będzie 500 etatów, ale inwestor jest ostrożny z deklaracjami zatrudnienia w strefie, z których jest potem rozliczany. Ministerstwo Gospodarki i strefa kręcą nosem na 300 etatów, ale to są pewne miejsca pracy. Razem z Cevitalem jest 650 osób.

Ale urzędnicy naobiecywali pracownikom, że nie stracą pracy i teraz chcą wyjść z tego z twarzą — uważa jeden z naszych rozmówców.

— Staramy się po prostu, żeby było jak najwięcej ofert — ucina Ilona Antoniszyn-Klik, wiceminister gospodarki. Poza BSH oferty chcą złożyć dwie grupy pracowników: związanych z dotychczasowym zarządem (zwolnionym przez syndyka w związku z szukaniem oszczędności) i dawnymi szefami firmy. W sprawę zaangażowały się związki zawodowe, które są gotowe udzielić pracownikom pożyczek na zakup spółki.

— Obie grupy zamierzają utrzymać miejsca pracy na obecnym poziomie, a na dodatek stworzyć centrum badawczo-rozwojowe, by zakład rozwijał się i tworzył nowe produkty — mówi źródło „PB”.

Grupy planujące management buy-out nie mogą przy okazji zakupu fabryki liczyć na wejście do wałbrzyskiej strefy i zwolnienia podatkowe. Zezwolenia na starych zasadach (pomoc publiczna na poziomie 40 proc. inwestycji) można dostać tylko do końca czerwca. Jest za późno na przeprowadzenie procedury do wakacji. Po 1 lipca nie tylko poziom pomocy na Dolnym Śląsku spadnie do 25 proc., ale wchodzenie do specjalnych stref ekonomicznych może na jakiś czas zostać zamrożone ze względu na konieczność zmian regulacji, być może nawet notyfikację w Brukseli.

Problemy wrocławskiej fabryki zaczęły się jesienią ubiegłego roku wraz z upadłością hiszpańskiej spółki matki Fagor Electrodomisticos. Wrocławska spółka jest w upadłości likwidacyjnej, ale sąd zawiesił likwidację na trzy miesiące, by umożliwić uratowanie przedsiębiorstwa i sprzedaż w całości. Na początku kwietnia syndyk ogłosiła, że do końca maja zwolni 1120 z 1200 pracowników. Pod koniec kwietnia pracę straciło 130 osób. Gdy pojawiło się zamówienie z Cevitalu, zwolnienia zostały wstrzymane.