Komu sprzedać warszawską Giełdę Papierów Wartościowych (GPW) — od kilku miesięcy zastanawia się ministerstwo skarbu. Jeszcze w tym miesiącu cztery instytucje z krótkiej listy mają złożyć oferty wiążące. Na placu boju są czterej światowi giganci: londyńska giełda LSE, niemiecka Deutsche Boerse oraz amerykańskie NASDAQ OMX i New York Stock Exchange Euronext. Do gry chcą włączyć się krajowe fundusze, które przekonują, że będą lepszym właścicielem.
— Jest zagrożenie, że inwestor strategiczny może nie mieć interesu w rozwijaniu polskiego rynku kapitałowego, a krajowe fundusze mają w tym interes oczywisty. Najpierw sprzedaż pakietu akcji inwestorom indywidualnym i funduszom i dopiero w kolejnym kroku, po tym jak się rozwinie, inwestorowi strategicznemu — mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Zarządzający, z którymi rozmawialiśmy chętnie kupiliby akcje GPW.
— To bardzo stabilny biznes, spółka ma charakter defensywny, a nie wzrostowy. GPW wypłaca regularną i przewidywalną dywidendę. Byłaby niczym obligacja. Takich spółek jest na giełdzie niewiele, a na świecie cieszą się dużą popularnością. Na pewno fundusze byłyby zainteresowane kupnem jej akcji — mówi Piotr Sieradzan, zarządzający OFE Pocztylion.
Zwolennicy sprzedaży GPW przekonują, że w globalnym świecie finansów samodzielnie nie ma ona szans się rozwijać. Zarządzający się z tym nie zgadzają.
Więcej o szykujących się zmianach właścicielskich na GPW we wtorkowym "Pulsie Biznesu".