Giełda płaci więcej niż NBP

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2019-02-03 22:00

11,7 tys. zł brutto — to średnie zarobki w GPW. W banku centralnym wynosiły 9,8 tys. zł, a w komercyjnych bankach średnia jest znacznie niższa

Z artykułu dowiesz się:

  • ile wynoszą pensje w NBP, GPW, BFG, KNF i państwowych bankach
  • kto i dlaczego płaci najlepiej
  • ile osób zatrudniają te instytucje zatrudniają osób

W ubiegłym tygodniu Sejm przegłosował projekt ustawy o jawności wynagrodzeń w NBP autorstwa PiS. Regulacja nakłada na zarząd banku centralnego m.in. obowiązek podawania do publicznej wiadomości informacji o zarobkach kluczowych pracowników. Tym samym NBP, jako jedyny przedstawiciel elitarnego grona instytucji bezpieczeństwa finansowego, do którego należą jeszcze Komisja Nadzoru Finansowego i Bankowy Fundusz Gwarancyjny, będzie publicznie spowiadać się z dyrektorskich pensji. W trakcie parlamentarnych prac nad projektem przedstawiciele banku centralnego w kuluarach próbowali przekonywać, że takie wybiórcze podejście do jawności narusza konstytucyjną zasadę równego traktowania, ale konstytucjonaliści tylko wzruszyli ramionami.

W ubiegły czwartek Marek Suski, szef kancelarii premiera, w wywiadzie radiowym zasugerował, że w ramach ogólnej atmosfery jawności być może banki prywatne powinny ujawnić zarobki pracowników.

Opierając się na publicznych danych, postanowiliśmy sprawdzić i porównać pensje w NBP, KNF i BFG, i zestawić je z zarobkami na GPW oraz w trzech państwowych bankach: BGK, PKO BP, Pekao. Dla pełnego obrazu ujęliśmy w zestawieniu również wynagrodzenia w największym prywatnym banku — w Santanderze. Wyliczenia zrobiliśmy na podstawie raportów rocznych za 2017 r. — to jedyne dostępne dane, które można porównać. Instytucje sieci bezpieczeństwa oraz BGK publikują wyłącznie roczne sprawozdania finansowe, a raporty za 2018 r. jeszcze nie są gotowe.

W zestawieniu ujęliśmy wynagrodzenia brutto wraz z premiami, które następnie zostały podzielone przez liczbę pracowników (etatów) i przez 12 miesięcy. Pod uwagę wzięliśmy lata 2015-17, żeby porównać dynamikę zarobków od objęcia władzy przez PiS. Przy okazji sprawdziliśmy, jak kształtowała się dynamika zatrudnienia w instytucjach i spółkach.

NBP z tyłu stawki

Z zestawienia wynika, że najwyższe pensje oferowała giełda. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w GPW w 2017 r. wyniosło 11,7 tys. zł. Średnia zmniejszyła się w stosunku do 2015 r. prawie o tysiąc złotych, co jednak raczej nie jest wynikiem cięcia zarobków, ale wzrostu zatrudnienia w spółce. W ciągu dwóch lat liczba etatów w grupie GPW wzrosła z 205 do 341, czyli o 66 proc. Równie dynamicznie przyrastała załoga Bankowego Funduszu Gwarancyjnego — o ponad 40 proc. — co może mieć związek z nowymi obowiązkami, które BFG przejął w 2016 r.

O niewiele mniej, bo 33 proc., urósł budżet wynagrodzeń instytucji. W ciągu dwóch lat zwiększył się o 6 mln zł. W efekcie BFG jest jednym z najlepiej płacących podmiotów na rynku finansowym — ze średnią pensją 11,6 tys. zł. W 2015 r. średnia była jeszcze wyższa i wynosiła 12,4 tys. zł.

Dobra zmiana znacząco poprawiła sytuację płacową w Komisji Nadzoru Finansowego. W 2015 r. przeciętna pensja w nadzorze wynosiła 9,3 tys. zł. Pod nowym kierownictwem paski z wynagrodzeniami wydłużyły się do 10 tys. zł. Na tym tle dość skromnie prezentuje się NBP. Z informacji ujawnionych przez bank wynika, że średnia pensja brutto dyrektora wynosi 35 tys. zł. Przeciętne wynagrodzenie w całej instytucji jest znacznie niższe i w 2017 r. wyniosło 9,8 tys. zł. To o 0,7 tys. zł więcej niż dwa lata wcześniej.

Z rocznych raportów wynika, że przyzwoicie można zarobić w Banku Gospodarstwa Krajowego, w którym średnie wynagrodzenie w 2017 r. wyniosło 11,1 tys. zł. To znacząco więcej niż w 2015 r., kiedy pensja w BGK przed podatkiem wynosiła 8,9 tys. zł. Podwyżka w 2017 r. ma jednak związek z nowym sposobem rozliczenia projektów unijnych z perspektywy finansowej do 2020 r., a także „ze wzrostem etatyzacji BGK”. Rzeczywiście liczba etatów w banku wzrosła z 1322 do 1531.

Wysoki odsetek dyrektorów

Na tle instytucji sieci bezpieczeństwa finansowego skromnie prezentują się budżety wynagrodzeń w bankach komercyjnych. Określenie „płaca przeciętna” pasuje do PKO BP, który rzeczywiście płaci przeciętnie. Średnia za 2017 r. to 6,4 tys. zł. O 440 zł więcej niż dwa lata wcześniej. Niespecjalnie zresztą odstaje od bratniego, państwowego Pekao, w którym średnia płaca wynosiła 7,8 tys. zł, wobec 7,3 tys. zł w 2015 r. Przykład konkurenta z prywatnej części sektora bankowego, dowodzi, że nie są to wcale stawki oderwane od realiów rynkowych. Santander płacił pracownikom średnio 7,4 tys. zł w 2017 r., czyli o 100 zł więcej niż w 2015 r.

Należy dodać, że porównywanie przeciętnych pensji w bankach komercyjnych i instytucjach sieci bezpieczeństwa finansowego przypomina zestawianie jabłek z gruszkami. Niższe średnie dla zwykłych banków wynikają z prostego faktu, że zatrudniają one dziesiątki tysięcy nisko płatnych, szeregowych pracowników. Na dodatek w przypadku PKO BP mamy do czynienia z sieciową, działająca na terenie całego kraju instytucją, co sprawia, że średnia staje się mocno spłaszczona. W NBP, KNF, BFG czy BGK odsetek lepiej opłacanych posad dyrektorskich i specjalistycznych jest wyższy, co podnosi średnią.