Inwestorzy, którzy spodziewali się tradycyjnej noworocznej hossy, oraz ci, którym marzyło się jednomiesięczne jej opóźnienie, srodze się rozczarowali. W lutym, miesiącu, który cechował się w ostatnich latach dosyć wysokimi obrotami, tym razem doszło jedynie do pogłębienia marazmu. Co gorsze, nie widać żadnych przesłanek, powrotu na parkiet większego kapitału.
Obroty na poszczególnych sesjach często nie były w stanie przekroczyć magicznej, jeszcze kilka miesięcy temu traktowanej za śmiesznie niską, wartości 100 mln zł. Niepokoić może fakt, że z podobnym trendem mieliśmy do czynienia również w przypadku rynku terminowego.
Zachodni inwestorzy czekają na wybuch wojny w Iraku. I pewnie się tego doczekają w marcu. Jak zareagują giełdy? Najpierw spanikują nieliczni inwestorzy, którzy mają w ogóle jakieś akcje w portfelach. Po niskich cenach odkupią je gracze, którzy wyzbyli się ich znacznie wcześniej. To z kolei wywoła minihossę. Ale czy zawita ona również na nasz parkiet? Wątpliwe. Już nieraz bowiem GPW dała do zrozumienia, że z wielką niechęcią rea- guje na zwyżki na zachodnich giełdach.