Głęboki spadek płac zdefiniuje 2023 rok

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2022-11-22 20:00

Płace spadają realnie w tempie ponad 4 proc. rocznie. Będzie to miało wpływ na wiele procesów ekonomicznych, społecznych i politycznych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

To będzie prawdopodobnie najważniejsze w najbliższym roku zjawisko makroekonomiczne w Polsce. Głęboki spadek realny płac, który już się zaczął i się pogłębia. Może doprowadzić do konfliktów społecznych, zmiany władzy, ale też uratować krótkookresowo kilkaset tysięcy miejsc pracy. Natomiast dużo trudniej powiedzieć, czy dostosowanie gospodarki do wstrząsów poprzez realny spadek płac będzie miało wpływ na zatrudnienie w dłuższej perspektywie – możliwe, że nie.

GUS podał we wtorek, że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w październiku o 13 proc. r/r wobec wzrostu o 14,5 proc. we wrześniu. To jest wprawdzie tylko część pracujących w kraju (nieco ponad jedna trzecia), ale lepszej grupy statystycznej do miesięcznych analiz nie mamy.

Po uwzględnieniu inflacji przeciętne wynagrodzenie zmalało aż o 4,1 proc. Takiego spadku realnych płac w Polsce nie było od początku lat 90. Wiele wskazuje, że zjawisko to utrzyma się przez cały najbliższy rok lub przynajmniej większą jego część.

Plus jest taki, że wciąż rośnie zatrudnienie i na razie nie widać w danych zagregowanych efektów zwolnień ogłaszanych w niektórych dużych firmach. Możliwe, że zwolnień nie ma na razie dużo lub na ich efekty trzeba po prostu poczekać – aż zwalniani pracownicy faktycznie zakończą stosunek pracy.

Realny spadek płac niesie wiele konsekwencji ekonomicznych, społecznych i politycznych. Jest też sam w sobie wynikiem wielu istotnych procesów.

Z ekonomicznego punktu widzenia spadek płac oznacza, że wkrótce popyt konsumpcyjny zmaleje lub znajdzie się w stagnacji. W ten sposób następuje dostosowanie gospodarki do wstrząsu energetycznego – nasze dochody spadają, bo musimy więcej oddawać producentom energii, znajdującym się, niestety, w innych krajach.

Jednocześnie jednak realny spadek płac oznacza, że recesja może nieść ze sobą mniej zwolnień. Firmy będą mniej produkowały, więc będą chciały redukować koszty. Przy niższych płacach presja na redukcję kosztów w formie zwolnień będzie mniejsza. Pytanie tylko, czy to będzie efekt długotrwały? Wszystko zależy od tego, z jaką łatwością odejdzie inflacja. Jeżeli zacznie się wyraźnie obniżać z powodu mijania kryzysu energetycznego, to możliwe, że przez cały cykl przejdziemy bez istotnego spadku zatrudnienia. Jeżeli jednak inflacja się zakorzeni i będzie wymagała dalszych podwyżek stóp procentowych, to w końcu spadnie również zatrudnienie. Nadejdzie bowiem moment, kiedy popyt będzie niski z powodu restrykcyjnej polityki pieniężnej, a płace realne zaczną rosnąć wskutek malejącej inflacji – tak jak w latach 2002-03, co pociągnie za sobą istotny wzrost bezrobocia.

Spadek płac oznacza też koszty społeczne. Wiele uboższych osób, które nie są w stanie wywalczyć waloryzacji płac lub świadczeń społecznych, dozna istotnego obniżenia standardu życia – a dla tych, którzy żyją „od pierwszego do pierwszego” może to oznaczać ograniczenie konsumpcji produktów pierwszej potrzeby. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby odbyło się to bez istotnych protestów i napięć społecznych.

Malejące wynagrodzenia będą miały również wpływ na scenę polityczną. Historycznie istniała wyraźna zależność między realną dynamiką płac a poparciem społecznym dla rządu. Można oczekiwać, że to poparcie znacząco spadnie, co doprowadzi do zmiany partii rządzącej w wyborach parlamentarnych na jesieni 2023 r. Traktowałbym ten scenariusz jako bazowy. Choć jednocześnie warto pamiętać, że polska polityka też się zmienia w porównaniu z tym, co obserwowaliśmy w historii. Część wyborców jest tak mocno związana tożsamościowo ze swoimi partiami, że może nie reagować na pewne bodźce tak jak w przeszłości.