Trwają przymiarki do wprowadzenia koncesji na handel wierzytelnościami. Prawnicy ostrzegają, że takie rozwiązanie sparaliżuje obrót gospodarczy oraz stworzy nowe pole dla korupcji. Koncesje wyeliminują z gry wiele firm, ale też uporządkują ten mocno kontrowersyjny rynek.
W Ministerstwie Gospodarki toczą się prace nad projektem wprowadzenia koncesji na obrót wierzytelnościami. Z nieoficjalnych informacji wynika, że była dyskusja na ten temat w Radzie Legislacyjnej przy kancelarii premiera. Dokument objęty jest klauzulą tajności.
Przedstawiciele branży nie przyjmują entuzjastycznie planów MG.
Zgodnie twierdzą, że koncesyjna reglamentacja handlu wierzytelnościami przede wszystkim osłabi skuteczne prowadzenie windykacji, co przy dramatycznym problemie zatorów płatniczych uderzy po kieszeni wierzycieli, czyli de facto wszystkie polskie firmy.
Ograniczy także dostęp do tego rynku firmom słabszym kapitałowo. W odróżnieniu od firm polskich unijne nie będą musiały ubiegać się o koncesję na handel wierzytelnościami w Polsce. Staną się one bardziej konkurencyjne i wyprą z rynku rodzime.
Wprowadzenie koncesji może doprowadzić do sparaliżowania działalności gospodarczej w Polsce.
— Byłby to absurd powodujący kolejne administracyjne ograniczenie wolności gospodarczej, skutkujące rozchwianiem bezpieczeństwa obrotu. Przyznanie koncesji zależy od uznaniowej decyzji urzędnika. Wzrosłoby zagrożenie korupcją. Zwiększyłyby się też koszty ponoszone przez firmy w tym sektorze. Jeśli pomysł zostanie zrealizowany, otrzymamy kolejny bubel prawny — mówi Radosław Drozd, prawnik z kancelarii T. Górski J. & Jawdosiuk.
W podobnym tonie wypowiada się Ireneusz Glenszczyk, wiceprezes firmy Indos, zajmującej się obrotem wierzytelnościami.
— Obecne przepisy wystarczająco regulują ten biznes. Koncesje tylko utrudnią dostęp do rynku, a i tak nie dadzą żadnej gwarancji rzetelności i sprawności działania firm obracających długami. Ponadto urzędnicy uzyskają szerokie kompetencje, co rodzi duże ryzyko korupcji — uważa Ireneusz Glenszczyk.
Krystian Konopka, prezes Grupy Kapitałowej Południe-Zachód, twierdzi, że koncesje ograniczą rozwój branży.
— W Polsce działa tylko kilka przedsiębiorstw o dużym kapitale, zajmujących się obrotem wierzytelnościami. Koncesje mogą natomiast spowodować wypadnięcie z gry wielu mniejszych firm. W ich miejsce wejdą duże zachodnie firmy. Ponadto koncesje zmniejszą skuteczność prowadzenia windykacji, zwłaszcza wobec dłużników instytucjonalnych i dużych firm. Być może stoi za tym pomysł na ochronę dużych, zadłużonych zakładów pracy — mówi Krystian Konopka.
O los branży obawia się także Robert Zdańkowski, dyrektor ds. windykacji Śląskiej Agencji Finansowej.
— Jeśli wejdą koncesje, zmniejszy się liczba firm handlujących wierzytelnościami. Pomysłodawcy wprowadzenia koncesji powinni ustalić jasne kryteria, aby wyeliminować tylko te firmy, które psują rynek — mówi Robert Zdańkowski.
Podobnie uważa Jerzy Korcz, prezes firmy Jatex-Finanse.
— Obecnie jest sporo małych, nieprofesjonalnych podmiotów zajmujących się działalnością pseudowindykacyjną. Takie firmy nie tylko psują opinię sobie, ale też zniechęcają przedsiębiorców do całej branży obrotu wierzytelnościami. Przed takimi trzeba się bronić. Koncesje powinny uporządkować rynek — twierdzi Jerzy Korcz.
Wtóruje mu Krzysztof Matela, prezes EGB Investments.
— W Polsce jest dużo małych nieuczciwych firm w tym sektorze. Klienci zniechęceni złymi doświadczeniami wolą w ogóle unikać podmiotów obracających wierzytelnościami i zajmujących się windykacją. Dlatego każdy sposób uporządkowania rynku zasługuje na uwagę. Poważne trudności może jednak sprawiać określenie szczegółowych i obiektywnych warunków przyznawania koncesji. W efekcie mogą one okazać się instrumentem nieskutecznym, sprzyjającym nadużyciom. Żadne kryteria, np. wielkość firmy czy obroty, nie będą gwarantować jej rzetelności i wiarygodności — mówi Krzysztof Matela.
Rezultatem wprowadzenia koncesji może być zdominowanie rynku obrotu wierzytelnościami przez firmy zachodnie po wejściu Polski do UE. Krajowe firmy będą musiały uzyskiwać koncesje, unijne — nie. Handel wierzytelnościami nie podlega bezpośrednio regulacjom UE.
— Poszczególne państwa członkowskie mogą w tym zakresie przyjmować mniej lub bardziej restrykcyjne przepisy. Prawo regulujące te kwestie obejmuje jednak tylko obszar danego kraju. Nie dotyczy firm mających siedziby w innych państwach. Oznacza to, że regulacje nie obejmują transgranicznego świadczenia usług. Gdy usługa świadczona jest w sposób transgraniczny, państwo członkowskie nie może nakładać żadnych ograniczeń na firmę zagraniczną. Zasady prawa UE należy więc bezwzględnie brać pod uwagę przy tworzeniu takiego reżimu, jak koncesje na obrót wierzytelnościami w Polsce. W przeciwnym razie państwo zacznie gorzej traktować własnych przedsiębiorców niż obcych — mówi Tomasz Krawczyk, prawnik w firmie E-Konsulting.pl.
Okiem eksperta
Decyduje polityka
Wprowadzenie koncesji na handel wierzytelnościami nie ma żadnego uzasadnienia. To tak, jakby koncesjami objąć sprzedaż jabłek. Na skutek tego powstałoby kolejne pole do korupcji. Należy też pamiętać, że handel wierzytelnościami bardzo często związany jest z układami politycznymi. Widać to na przykładzie obrotu długami kopalni, hut, elektrowni. Nikt z zewnątrz, spoza układu, nie ma szans dopchać się do tego koryta. Jeśli ten pomysł przejdzie, to zasady zostaną rozszerzone na cały kraj. Wierzytelności samych banków sięgają 40 mld zł. Koncesje zahamują upłynnienie rynku, tzn. spotęgują zatory płatnicze. Uważam, że państwu zależy na utrzymywaniu zatorów płatniczych. Później można komuś coś darować i zyskać głosy wyborcze.
Krzysztof Borusowski Centrum im. Adama Smitha