W wielu na ogół nieczynnych już śląskich kopalniach zostały zachowane w doskonałym stanie parowe maszyny wyciągowe. Tymczasem nie od dziś trwa dyskusja, jaka „maszyna parowa” miałaby być motorem Śląska w naszym stuleciu.

Dlatego w Katowicach podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego nie zabrakło rozmów o przyszłości regionu i o wykorzystaniu postindustrialnych przestrzeni.
Zlikwidować górnictwo
W kontekście najświeższych roszad organizacyjnych i personalnych w górnictwie wielce kontrowersyjną — i społecznie, i psychologicznie — tezę wygłosił Tadeusz Donocik, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach. Uważa on, że pora zrezygnować z tworzenia kolejnych planów restrukturyzacji tego sektora, natomiast należy przygotować program jego całkowitej likwidacji.
— Przyszłość regionu można by rozwijać poprzez rewitalizację poprzemysłowych przestrzeni, poprzez rozwijanie posiadającego już bardzo dobrą markę w świecie przemysłu okołogórniczego czy dalszy rozwój ośrodków leczniczych — zwłaszcza kardiologii i onkologii — mówił Tadeusz Donocik. Pacjentów kardiologicznych trudno leczyć w „kurortach”, gdzie wskaźniki zanieczyszczeń powietrze są najwyższe w Europie. A węgiel niekoniecznie trzeba tylko spalać. Można go przetwarzać na atrakcyjne produkty, m.in. dla chemii, i to już pod ziemią, a więc bez wydobywania na powierzchnię.
Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śląskiego, miasta z subregionu, gdzie zlikwidowano już kilka kopalni, a w przygotowaniu są dalsze takie operacje, nie dystansuje się jednak od górnictwa. Dostrzega również związane z nim wartości. — Mamy pewien model rodziny, wywodzący się z górnictwa, mamy nawyk porządnej pracy w jednym zakładzie od opuszczenia szkoły do emerytury, przyzwyczajenie do dyscypliny i zawodowej solidarności. Prawda, nowe czasy wymagają nowych predyspozycji i umiejętności oraz przebudowy mentalności. W moim mieście preferujemy naukę przedsiębiorczości na wszystkich szczeblach kształcenia, począwszy od przedszkola — mówił Mieczysław Kieca.
Intelektualne drożdże
Jarosław Kołodziejczyk, członek zarządu PKP S.A. podziela pogląd, że solą Śląska są jego mieszkańcy i to z myślą o nich trzeba przekształcać region. Zarazem uważa, że jego bodaj największą wartością są położone jedno obok drugiego miasta.
— Miasta są drożdżami intelektualnego, gospodarczego i kulturalnego rozwoju. Musimy tworzyć w nich takie przestrzenie, aby systematycznie poprawiać jakość życia mieszkańców. Nie zapominajmy też o innym wielkim atucie, czyli położeniu przy granicy. To zawsze był rozwojowy bodziec — przekonywał Jarosław Kołodziejczyk. Uważa on, że tymi drożdżami rozwoju powinny też być lokalne elity.
— Jest zdumiewającym zjawiskiem, że gdy prezydent jakiegoś miasta przegrywa wybory, co w demokracji jest zupełnie naturalne, natychmiast dotyka go środowiskowy ostracyzm. Nikt nie chce zaoferować mu pracy, nikt nie jest gotów skorzystać z jego doświadczenia — mówił Jarosław Kołodziejczyk. Arkadiusz Nagięć, prezes Pro-Investu, który przedstawił się jako młody przedsiębiorca, deklarował: Ja lubię tu być, lubię tu pracować, tu budować i wytwarzać.
— Przyszłość nie tylko Śląska tkwi w zasobach ludzkich. Tym bardziej trzeba więc dbać, aby młodzi ludzie tu chcieli być i się rozwijać, a nie wyjeżdżać za granicę i tam realizować swoje aspiracje i marzenia — argumentował Arkadiusz Nagięć.
Także dziś uczmy się od tych, którzy zrobili coś lepiej, natomiast dzielmy się tym, co sami potrafimy — przekonywał podczas sesji Europejskiego Kongresu Gospodarczego Jarosław Kołodziejczyk.