We wtorek odbędzie się kolejne spotkanie polskich czeskich negocjatorów zajmujących się sprawą kopalni Turów. Spotkanie w Pradze, które odbyło się w miniony czwartek, nie przyniosło przełomu.
„Wciąż pracujemy nad porozumieniem. Rozmowy będą kontynuowane w przyszłym tygodniu. Równolegle będą toczyć się ustalenia w kwestiach technicznych oraz prawno-traktatowych” – tak mówi Michał Kurtyka w komunikacie opublikowanym na stronie internetowe Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
- Negocjacje są trudne – przyznał z kolei w piątek Cezary Przybylski, marszałek województwa dolnośląskiego, w trakcie debaty o przyszłości regionu, zorganizowanej w Bogatyni.

Hetman nie dotarł
Debatę w Bogatyni, czyli w miejscowości sąsiadującej z kopalnią Turów, zorganizowała PGE, największa firma energetyczna w Polsce i właściciel kopalni. Chciała rozmawiać z przedstawicielami Niemiec i Czech na temat współpracy w ramach regionu, liczącego łącznie 10 kopalni węgla brunatnego. Cztery zlokalizowane są w Czechach, pięć w Niemczech, a w Polsce jedna – właśnie koło Bogatyni.
Debat ma być więcej, ale temat jest trudny. Po pierwsze, na piątkową debatę nie przybył Martin Puta, hetman przygranicznego, czeskiego kraju libereckiego (odpowiednik marszałka). To ważna postać sporu wokół Turowa, bezpośrednio zaangażowana w negocjacje pomiędzy Polską i Czechami.
Razem, ale jak?
Po drugie, możliwa współpraca pomiędzy kopalniami rysuje się na razie na tyle mgliście, że w czasie debaty nie nazwano nawet potencjalnych obszarów wspólnego działania.
Obszary takie zostały tymczasem zarysowane w analizie Forum Energii, opublikowanej już rok temu. Think tank argumentował, że wspólne wycofanie się z węgla brunatnego Polski, Niemiec i Czech może stanowić jeden z flagowych projektów w ramach Europejskiego Zielonego Ładu.
„Jeżeli projekt ten zostanie wpisany w oficjalne plany unijne jako istotna kontrybucja do ograniczania emisji gazów cieplarnianych, to powinien mieć możliwość uzyskania dodatkowych funduszy unijnych” – pisali eksperci Forum Energii.
Postulat think tanku obejmował nie tylko inwestycje w odnawialne źródła energii, ale również zaplanowanie rozwoju sieci elektroenergetycznych, które muszą zostać dostosowane do tak gruntownej transformacji.
Coalexit sąsiadów bliższy
- Kryzys daje szanse na wymyślenie czegoś nowego. Dobry kryzys nie może się zmarnować – tak do regionalnej współpracy zachęcał w czasie debaty Jerzy Buzek, były premier i były przewodniczący parlamentu europejskiego, który wypowiadał się poprzez wideopołączenie.
Współpracę poparł też dr Frank Umbach, dyrektor naukowy Europejskiego Centrum Bezpieczeństwa Energii i Zasobów (EUCERS) w King’s College w Londynie.
- Kiedyś Niemcy naiwnie zakładały, że jeśli same odejdą od atomu, to inni też odejdą. Tak się nie stało i teraz widzimy, że współpraca transgraniczna jest ważna. Dlatego nie ma sensu traktowanie odchodzenia od węgla Niemiec, Czech i Polski oddzielnie – mówił Frank Umbach.
Niemcy i Czesi, ci drudzy na razie niewiążąco, wskazali już 2038 r. jako datę odejścia od węgla. Polski Turów zamierza zaś fedrować do 2044 r.
Polsko-czeska dyskusja wokół rozbudowy Turowa trwa od kilku lat, ale nowego ciężaru gatunkowego nabrała w lutym 2021 r. Wtedy czeskie władze skierowały sprawę do TSUE. Argumentowały, że rozbudowa kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca, zakwestionowały też legalność koncesji górniczej.
W maju sąd Unii Europejskiej nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni do czasu wydania wyroku. Polski rząd odmawia wykonania tej decyzji, rozpoczął negocjacje ze stroną czeską.
Turów to kompleks kopalni i elektrowni opalanej węglem brunatnym. Odpowiada za kilka procent krajowej produkcji energii i, wedle założeń PGE, ma pracować do 2044 r.
10h ma obrończynię
Trzecim elementem, który utrudnia rozmowy o transformacji regionu, okazało się stanowisko Anny Zalewskiej, europosłanki PiS. W trakcie dyskusji zaatakowała rządowy plan zliberalizowania tzw. zasady 10h, co ma odblokować inwestycje w lądowe farmy wiatrowe w Polsce.
- Ministerstwo Jarosława Gowina próbuje zmienić zasadę 10h i mam nadzieje, że tego nie zrobi – mówiła Anna Zalewska.
Temat jest dla polityczki PiS bliski, ponieważ przed wyborami w 2015 r. zaangażowała się we wspieranie społeczności protestujących przeciwko takim inwestycjom. Po wyborach rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadził przepisy blokujące budowę nowych farm wiatrowych.
- Ludzie już się do mnie odzywają w tej sprawie. Są to również młodzi mieszkańcy Bogatyni. W Zjednoczonej Prawicy nie ma powszechnej zgody na zmianę przepisów i poinformowałam już o tym ministra Gowina i ministra Kurtykę – mówiła Anna Zalewska.
Transformacja bez wiatraków?
Wypowiedź Anny Zalewskiej jest kłopotliwa z trzech powodów. Po pierwsze, to wpływowa polityk PiS, więc jej stanowisko ma znaczenie. Po drugie, transformacja regionów górniczych polega m.in. na inwestycjach w wiatraki, i to na takie inwestycje można pozyskać pieniądze unijne. Wreszcie po trzecie, sama PGE popiera liberalizację przepisów i ma w strategii inwestycje w lądowe farmy wiatrowe. Do 2030 r. chce ich postawić ok. 1 GW, również na terenach pokopalnianych.