Wprowadzenie uproszczonych procedur celnych miało ułatwić życie przedsiębiorcom. Okazuje się jednak, że w przypadku importu obciążonego podatkiem VAT urzędy celne wymagają wypełniania horrendalnych ilości dokumentów, co nierzadko paraliżuje funkcjonowanie firm. Najbardziej narzekają importerzy czasopism, na których 7-proc. podatek od towarów i usług nałożono w styczniu 2001 r.
Z informacji napływających do naszej redakcji wynika, że celne procedury uproszczone wcale nie ułatwiają i nie przyspieszają wprowadzania do obrotu towarów przywożonych z zagranicy. Szczególne komplikacje związane są z kwestią importu towarów obciążonych podatkiem VAT.
Z nie lada problemami borykają się m.in. importerzy prasy. Narzekają na konieczność co miesięcznego wypełniania dziesiątek, a może i setek kilogramów dokumentów dla urzędu celnego. Niestety uciążliwej procedury nie można obejść, aby jej sprostać importerzy muszą zatrudniać dodatkowe osoby.
1 stycznia 2001 r. sprzedaż czasopism i prasy obciążona została 7-proc. podatkiem VAT. Od tej pory m.in. importerzy prasy narzekają na problemy związane z olbrzymią ilością dokumentów, które muszą wypełniać i dostarczać urzędom celnym.
— Urząd celny wymaga faktur uszeregowanych według kraju, z którego pochodzi towar, i wskazania walut transakcji. Dokumenty muszą być również podzielone ze względu na częstotliwość ukazywania się pisma. Oprócz tego wypełniamy dokument SAD i SAD bis. Po jednym na każdy kraj i na każdą walutę. Natomiast sam wydruk specyfikacji faktur, która zestawia kraje pochodzenia oraz ceny, trwa tylko za styczeń 4,5 godziny — żali się dyrektor wydawnictwa zrzeszonego w Polskiej Izbie Książek.
Problem potęguje fakt, że dokumenty muszą być dublowane.
— Za każdym razem, czyli do tej pory raz na miesiąc, urząd celny wymaga od nas kompletu dokumentów. Oznacza to, że przygotowując dokumentację za luty musimy rozszerzyć ją o papiery styczniowe, które de facto już do tego urzędu trafiły. Dlatego wydruk specyfikacji faktur w lutym potrwa już nie 4,5, ale 8 godzin. Obawiam się, że w grudniu drukarka będzie pracować co najmniej dwie doby — mówi nasz rozmówca.
Uciążliwość procedury uproszczonej potwierdza Liliana Toczyska, kierownik działu czasopism w International Press Servis.
— Wcześniej wymagania w stosunku do nas miały charakter typowo statystyczny. Teraz każdego miesiąca musimy wykazywać, jakie numery czasopism sprowadziliśmy w danym miesiącu. Zajmujemy się importem pism naukowych, a ze względu na fakt, że są one subskrybowane, wydawcy wystawiają nam jedną fakturę na rok. Problemem jest to, że urząd celny żąda faktur za każdy numer pisma. Po żmudnych tłumaczeniach udało nam się przekonać urzędników o bezsensowności tego żądania. Jednak i tak musimy wykonywać szczegółową specyfikację w odniesieniu do każdego numeru — opowiada Liliana Toczyska.
Dodaje, że przygotowanie całego zestawu dokumentów zabiera około dwóch tygodni. Niemal wszystkie firmy importujące czasopisma zmuszone są zatrudniać dodatkowe osoby zajmujące się tylko przygotowywaniem dokumentacji dla urzędów celnych.
Problemy z dokumentacją potęgują trudności z określeniem kraju pochodzenia czasopisma.
— Jeśli kupujemy na przykład szwedzkie miesięczniki w Niemczech, to na fakturze nie jest oznaczony kraj ich pochodzenia. W przypadku prasy jest to zrozumiałe, ponieważ każdy numer pisma jest oznaczony kodyfikacją międzynarodową, wskazującą m.in. kraj jego pochodzenia. Dokumentowanie kraju pochodzenia nie powinno być wymagane, gdyż stawka celna na tego rodzaju towar jest zerowa. A jednak urząd celny żąda dostarczenia kserokopii obwoluty pisma, z częstotliwością jego ukazywania się. Jest to o tyle kłopotliwe, że często nie mamy bezpośredniego kontaktu z importowanymi pismami — dodaje dyrektor jednego z wydawnictw.
W październiku 2001 r. weszło w życie rozporządzenie umożliwiające dostarczanie dokumentacji urzędom celnym raz na pół roku. Zdaniem przedstawicieli branży, rozwiązanie to wcale nie poprawi sytuacji, gdyż ilość wymaganych dokumentów nie uległa zmniejszeniu.
— Nadal będzie trzeba sporządzać i wypełniać tyle samo papierków co do tej pory. Problemy importerów nie znikną — mówi dyrektor jednego z wydawnictw.
Komentarz
Konieczne są zmiany prawa
Uciążliwością tradycyjnej odprawy celnej jest dla importera m.in. konieczność wypełniania wielu dokumentów oraz okazanie przywożonego towaru. Z tego punktu widzenia firmy korzystające z ułatwień przewidzianych w przepisach celnych mają relatywnie mniej pracy. Jednak sam zakres tych ułatwień może być różny. Po pierwsze, ułatwienie może wynikać ze Wspólnej Procedury Tranzytowej i obejmować towary pochodzące z krajów UE, EFTA oraz niektórych krajów CEFTA. Drugie ułatwienie polega na uproszczeniu samej odprawy celnej. Aby móc ją stosować, firma musi uzyskać upoważnienie od urzędu celnego. Dzięki temu postępowaniu przywożony towar omija wewnętrzny urząd celny i trafia bezpośrednio do importera. Oczywiście firma korzystająca z tej procedury musi dopełnić obowiązków dokumentacyjnych wobec urzędu celnego. Jednak stosowanie uproszczonej odprawy celnej jest skomplikowane w zakresie dokumentacyjnym ze względu na wymogi VAT. Wynika to z innego interpretowania stosowanych pojęć w przepisach celnych i podatkowych przez urzędy celne i skarbowe, co komplikuje firmom prawidłowe rozliczanie podatku VAT. Właśnie rozliczenie importowe VAT jest powodem kłopotów wielu firm korzystających z uproszczonej procedury odpraw celnych. Problemy te związane są z koniecznością wypełniania mnóstwa dokumentów. Poza pracownikami firm problem widzą również pracownicy urzędów celnych i skarbowych. Jedynym wyjściem jest pilna zmiana przepisów prawa.
Mieczysław Nogaj dyrektor Działu Podatkowego PricewaterhouseCoopers