Jest bardzo dobrze, a mimo pojawiającego się efektu wyższej pandemicznej bazy w kolejnych miesiącach będzie jeszcze lepiej - tak można podsumować wypowiedzi zarządu InPostu po publikacji wyników za pierwszy kwartał w środę rano.
Operator sieci paczkomatów miał w tym okresie 793,2 mln zł przychodów, czyli o 93 proc. więcej niż rok wcześniej, notując przy tym 332,2 mln zł skorygowanej EBITDA (wzrost o 144 proc.) i zwiększając marżę na tym poziomie o 8,8 pkt. proc.
Rok do roku bardzo wyraźnie wzrosła też liczba rozstawionych paczkomatów. Na koniec marca było ich 13,55 tys., czyli o 47 proc. więcej niż rok wcześniej, z czego 11,7 tys. stało w Polsce, a reszta - na rynkach na rynkach zagranicznych (przede wszystkim w Wielkiej Brytanii).
- Pierwszy kwartał był lepszy od naszych najbardziej optymistycznych założeń. Wzrosły bardzo szybko przychody, EBITDA i sieć, nie tylko liczona liczbą rozstawionych paczkomatów. Ważniejsza z naszej perspektywy jest znacznie większa liczba skrytek, która oznacza rozbudowę istniejących paczkomatów. Właściwie podwoiliśmy wolumen obsługiwanych paczek i musimy szybko rozbudowywać sieć, by podołać rosnącemu popytowi - mówi Rafał Brzoska, prezes i znaczący akcjonariusz InPostu.
Prognozy w górę
Przed debiutem na giełdzie w Amsterdamie InPost prognozował, że zakończy 2021 r. z siecią 16,5-18,5 tys. paczkomatów, obsługujących 445-465 mln paczek. Teraz te prognozy podniesiono do 18,25-19 tys. paczkomatów, obsługujących 455-485 mln paczek. Przychody mogą sięgnąć 3,7-3,85 mld zł wobec 3,46-3,61 mld zł, prognozowanych wcześniej.
Wzrosną też jednak wobec wcześniejszych oczekiwań prognozowane nakłady inwestycyjne, a spadnie konwersja gotówki. Liczby te nie uwzględniają efektów finalizowanego przejęcia francuskiego Mondial Relay, bo po jego zamknięciu InPost spodziewa się skoku przychodów do nawet 6,15 mld zł, a wolumenu obsługiwanych paczek do maksymalnie 665 mln.
- Podnosimy prognozy na ten rok przede wszystkim dlatego, że wolumen zakupów w internecie i tzw. penetracja e-comemrce cały czas rośnie. Większość sklepów stacjonarnych w I kw. była otwarta, a mimo to rosła wielkość e-zakupów. Przybywa nam użytkowników w małych miejscowościach, którzy wcześniej w ogóle nie korzystali z paczkomatów - a teraz jesteśmy obecni w ponad 2 tys. gmin. Spodziewamy się, że kolejne kwartały będą równie mocne, zresztą w pierwszych tygodniach drugiego kwartału nie widzimy zmiany trendów. Detaliści tradycyjni, jak Inditex, LPP czy CCC, idą w omnichannel i mogą ograniczać sieci placówek, a konsumenci według prognoz będą kontynuować pandemiczne zachowania zakupowe. Musimy więc przyspieszyć rozwój sieci - mówi Rafał Brzoska.
Paczkowe eldorado
Tymczasem konkurencja nie śpi. Rozstawianie własnych maszyn zapowiedziały m.in. Allegro i Orlen, a automaty zaczęły pojawiać się już w sieci AliExpressu.
- Konkurenci mówili w listopadzie o rozlokowaniu setek maszyn w pierwszym kwartale - i teraz te terminy przesuwają. To nie jest łatwy biznes do replikowania, samo wyprodukowanie maszyn to jest naszym zdaniem 20 proc. całego ekosystemu, a bariery wejścia są znacznie większe, niż się wszystkim wydaje. Trzeba mieć relacje z właścicielami nieruchomości, sieciami handlowymi, dobrą obsługę użytkownika itp. Zreplikowanie sieci takiej, jak nasza, naprawdę wymaga czasu i dużych pieniędzy - mówi Rafał Brzoska.
Zagraniczna ekspansja
Prezes InPostu podkreśla, że spółka jest liderem na polskim rynku jeśli chodzi o ekspresowe przesyłki B2C. O ile jednak tu na nich zarabia, to rynki zagraniczne wciąż przynoszą straty, a wolumen obsługiwanych na nich przesyłek jest niski. W pierwszym kwartale zagranica przyniosła InPostowi 11,1 mln zł przychodów wobec 2 mln zł rok wcześniej, a jednocześnie wygenerowała 18 mln zł straty na poziomie EBITDA. Dostarczono tam 1,4 mln paczek wobec 0,2 mln rok wcześniej.
- Dane z rynku brytyjskiego są dobre. Przychód w pierwszym kwartale to właściwie równowartość wyniku z trzech kwartałów 2020 r. Wzrost to efekt kooperacji z dużymi graczami, przy placówkach których rozstawiamy paczkomaty - to Lidl czy sieci stacji benzynowych, z którymi relacje mieliśmy już w Polsce. Relacje te wykorzystamy też do szybkiej ekspansji we Francji, Hiszpanii i krajach Beneluksu, gdy sfinalizujemy akwizycję Mondial Relay - mówi Rafał Brzoska.
Przypomnijmy, że w marcu InPost ogłosił przejęcie francuskiego operatora logistycznego, dysponującego siecią kilkunastu tysięcy partnerskich punktów odbioru. Wyda na to 565 mln EUR, czyli około 2,6 mld zł. W sfinansowaniu tej transakcji pomóc ma m.in. emisja obligacji o wartości do 1 mld zł, którą InPost ogłosił w ubiegłym tygodniu. Papiery mogą trafić na rynek Catalyst.
- Program emisji obligacji jest ściśle związany z akwizycją, te pieniądze nie zostaną przeznaczone na program inwestycyjny i ekspansję sieci paczkomatów, którą finansujemy z innych źródeł - mówi Adam Aleksandrowicz, szef finansów InPostu.
InPost od końca stycznia jest notowany na giełdzie w Amsterdamie, na którą wszedł po sprzedaży za 2,8 mld EUR części pakietu, należącego do funduszu private equity Advent, a także pakietów funduszy Templeton i PZU. Spółka, którą wraz z Integerem.pl ściągnięto z warszawskiej giełdy w 2017 r. za około 430 mln zł, w momencie debiutu na Euronext była wyceniana na 8 mld EUR. Od tego czasu jednak kapitalizacja spadła i wynosi obecnie 7,2 mld EUR, czyli w przeliczeniu 32,5 mld zł. Pakiet Rafała Brzoski, twórcy i prezesa spółki, jest wart 4 mld zł.
W Polsce, która jest dla InPostu zdecydowanie najważniejszym rynkiem, kluczowy dla spółki jest podpisana w ubiegłym roku umowa z Allegro. Przedstawiciele InPostu podkreślają, że ogłoszenie przez platformę e-handlową planów budowy własnej sieci maszyn nie ma wpływu na współpracę.
- To jest umowa siedmioletnia i na tym etapie nie widzimy żadnej potrzeby jej renegocjowania. Zmiany gwarantowanych w niej wolumenów przesyłek i stawek wymagałyby chęci i zgody obu stron, a - biorąc pod uwagę wzrost rynku e-handlowego - rozstawienie kilkuset czy nawet ponad tysiąca konkurencyjnych maszyn w dającej się przewidzieć przyszłości nic nie zmieni - mówi Adam Aleksandrowicz, CFO InPostu.