Jaja na całego

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2017-04-13 22:00
zaktualizowano: 2017-04-13 20:31

Jaja z cenami, jaja z akwizycjami, jaja z liczbami. Jednym słowem — Wielkanoc

Czas żniw dla niektórych produktów spożywczych właśnie trwa. Wielkanoc to niejedyny jednak szczyt sezonu dla jaja — Boże Narodzenie nie bywa gorsze, bo wtedy też sporo piecze się ciast. Promocyjny szał widać natomiast w tej części branży spożywczej właśnie teraz. I wbrew pozorom — tak jaja jak majonez czy chrzan to doprawdy gorące części żywnościowego biznesu, o które biją się największe koncerny i statystycy, a eksporterom robi się czarny PR.

Majonez: nudy konsumpcyjne i fajerwerki właścicielskie. Na majonezy wydajemy rocznie niecałe 700 mln zł, a kategoria uchodzi za mało atrakcyjną — producenci mają na głowie ceny oleju, które potrafią bardzo szybko się zmieniać, a co się z tym wiąże — równie szybko zmienia się ich zarobek. Konsumenci wręcz przeciwnie — wykazują się dużą lojalnością, więc nie sposób tu wyrwać konkurencji znaczącą część rynku. W skali całego kraju rządzi najczęściej majonez Winiary, natomiast Kielecki ma swoje królestwo na południu. Jest też dużo małych, lokalnych marek. Na znaną głównie z Mazowsza, czyli Mosso, pokusił się niedawno japoński branżowy gigant — Kewpie. Trudno jednak o więcej fajerwerków, przynajmniej na poziomie krajowym. Ostatnio zrobiło się tu gorąco na arenie międzynarodowej, gdy Kraft Heinz, producent legendarnego keczupu Heinz, należący do legendarnego inwestora giełdowego Warrena Buffetta, zaproponował połączenie Unileverowi, do którego należy m.in. majonez Hellmann’s. Ostatecznie do tego nie doszło, ale akcje producenta majonezu zdążyły zdrożeć w tym czasie o kilkanaście procent.

Jaja: sensacja goni sensację. Na rynku jaj sensacyjnych wiadomości bywa co niemiara. Miewały dramatycznie niskie ceny, a ich polscy producenci wybijali stada, żeby nie pogłębiać strat. Amerykańscy spożywcy natomiastpodbierali jaja klientom ze sklepowych półek, bo szalejąca ptasia grypa sprawiła, że dostawy jaj do ich zakładów zostały wstrzymane. Trwała ostra walka o to, co można, a co nie w reklamie jaj od kur karmionych paszą bez modyfikacji genetycznych, skoro każde jajo (bez względu na to, co jadła kura) jest ich pozbawione. W zeszłym roku branżę zelektryzowały zweryfikowane statystyki — z bycia w ogonie Europy pod względem konsumpcji na poziomie 140-160 sztuk rocznie Polacy wysunęli się przed wskazywanych nam za wzorzec Niemców czy Austriaków. Okazało się, iż jadamy ich średnio… 258 sztuk (w związku ze zmianą metodyki zbierania danych). Jaja robili nam kilka miesięcy temu Rumuni, a ich zrzeszenie producentów donosiło o zalewie kraju przez tani import „wątpliwej świeżości”, „szczególnie z Polski”.

Chrzan: rwie w kolanie, bolą nogi. Zagłębie chrzanowe to kawałek województwa łódzkiego, kawałek, który z chrzanu uczynił swoją markę z dziedzictwem kulinarnym — „chrzanem znad środkowej Warty”, „chrzanem nadwarciańskim po staropolsku” i „obrowską zupą chrzanową” i corocznym Świętem Chrzanu w Osjakowie. Jest też podbudowa naukowa (konferencja o szkodnikach i chorobach chrzanu) i… literacka: Rwie w kolanie, bolą nogi/chodź na pomoc chrzanie drogi./ Liściem wszystko owiniemy/i nazajutrz zdrowiejemy. (autorka to Grażyna Ryczyńska z Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Osjakowskiej). Historia chrzanu w tej części Polski sięga międzywojnia, gdy jeden z ziemskich właścicieli sprowadził z Niemiec pierwsze sadzonki wraz z instrukcją uprawy. Wśród warunków transakcji był m.in. obowiązek odsyłania korzenia do Niemiec i zakaz udostępniania sadzonek. Po II wojnie światowej i rozparcelowaniu majątku, jak podaje burmistrz Osjakowa, rolnicy z okolicy uzyskali dostęp do tego warzywa i dziś kilkuset uprawia go w woj. łódzkim na ponad 700 hektarach.