Zgodnie z prawem sprzedający muszą informować potencjalnych klientów o promocyjnych cenach towarów i usług. Ma to na celu ograniczenie stosowania fałszywych obniżek oraz ułatwienie konsumentom podejmowania świadomych decyzji zakupowych. Kto musi informować o najniższej cenie produktów z ostatnich 30 dni?
- Obowiązek ten powstaje zawsze wtedy, gdy przedsiębiorca komunikuje obniżkę – niezależnie od tego, jak to robi. Wystarczy hasło „promocja”, „rabat”, „okazja”, znak „-20 proc.”, przekreślenie ceny, charakterystyczna kolorystyka, np. czerwona etykieta. Obowiązek dotyczy też obniżek z kodów rabatowych, jeśli obejmują konkretne towary, niezależnie od tego, czy są one wpisywane ręcznie, czy system robi to automatycznie. To samo dotyczy programów lojalnościowych – jeżeli promocja dotyczy określonego produktu, należy podać najniższą cenę z 30 dni, bez względu na to, ilu klientów z niej skorzysta i na jakich warunkach – mówi Jacek Cieśliński, radca prawny z kancelarii LBKP Legal.
Wyjątki od reguły
Sprzedawca nie zawsze musi komunikować o zastosowanych rabatach. Według Patrycji Staniszewskiej-Pobikrowskiej, adwokat prowadzącej własną kancelarię, obowiązek informowania o najniższej cenie w ciągu 30 dni nie dotyczy sprzedających, którzy co prawda ją obniżyli, ale tego nie reklamują. Oznacza to sytuacje, gdy nie używają sformułowań typu promocja, rabaty itp.
- Nie musi tego robić również przedsiębiorca posługujący się określeniami ogólnymi, wskazującymi na atrakcyjny koszt produktów lub usług, ale nie mówiącymi bezpośrednio o promocji. Może to być np. zwrot „najlepsza cena”. Obowiązek informowania o najniższej cenie nie dotyczy również przedsiębiorców oferujących w obniżonej cenie karty rabatowe lub kupony udostępniane w ramach programów lojalnościowych i uprawniające konsumentów do zniżki cenowej bez wskazywania konkretnego produktu. Analogicznie jest w przypadku faktycznie spersonalizowanych obniżek cen dla konkretnej osoby, np. z okazji urodzin. Warto mieć na uwadze, że nieco inne zasady dotyczą informowania o cenach produktów z krótkim terminem przydatności – mówi Patrycja Staniszewska-Pobikrowska.
Obowiązek informowania o promocjach nie dotyczy również ofert wiązanych lub warunkowych – na przykład oznaczonych w sposób "drugi produkt 30 proc. taniej". Przedsiębiorcy nie muszą również informować o najniższej cenie w przypadku towarów dostępnych w ofercie sklepu krócej niż 30 dni oraz produktów niepełnowartościowych lub z kończącym się terminem przydatności.
Istotne znaczenie ma sposób prezentowania obniżek. Według Patrycji Staniszewskiej-Pobikrowskiej promocyjną cenę należy oznaczać w sposób łatwy w odbiorze dla konsumenta. Powinna być ona również zamieszczona w dobrze widocznym miejscu – najlepiej na danym towarze lub bezpośrednio przy nim.
Z tym firmy sobie nie radzą
Eksperci zwracają uwagę, że wielu sprzedających ma problem z interpretacją przepisów. Jakie błędy popełniają najczęściej? Najczęściej chodzi o wskazywanie nieprawidłowej ceny. Zamiast zamieszczać najniższą z ostatnich 30 dni, informują o tej, która obowiązywała tylko przez moment i która została podniesiona przed samą akcją rabatową. Błędem firm jest również brak informacji o najniższej cenie tam, gdzie promocja została zakomunikowana konsumentom – na przykład w newsletterze.
- Problematyczne są też hasła typu „do -70 proc.”, jeśli zdecydowana większość przecenionych produktów ma niższy rabat – na przykład 10 proc. czy 15 proc. Taka komunikacja jest myląca, zwłaszcza gdy zdjęcie lub grafika przedstawia towary, które nie są objęte obniżką w takim stopniu. Firmy popełniają też błędy graficzne – przykładowo używają czerwonych etykiet czy dużych procentów przy cenach, które w rzeczywistości nie zostały obniżone, co również może być traktowane jako naruszenie przepisów. Problematyczne są również promocje trwające miesiącami, którym towarzyszy sugestia ograniczonego czasu – jeśli nie podano terminu końca akcji rabatowej. W takiej sytuacji klient może sądzić, że okazja jest wyjątkowa, choć w rzeczywistości trwa w nieskończoność. A to z kolei grozi interwencją Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) – mówi Jacek Cieśliński.
- Brak przejrzystości – niedostateczne lub niejednoznaczne informacje o warunkach akcji rabatowej prowadzą do nieporozumień i reklamacji. Klienci muszą wiedzieć, co dokładnie obejmuje promocja, jakie są jej ograniczenia i jak długo trwa.
- Niepełne informacje o kosztach – sklepy pomijają informacje o całkowitych kosztach lub dodatkowych opłatach, np. związanych z dostawą. Taki brak transparentności może zostać uznany za wprowadzanie konsumentów w błąd.
- Nadmierne uproszczenia lub obietnice – przesadne obietnice typu „wszystko za darmo” lub „najtańsze w Polsce” mogą wprowadzać klientów w błąd. Komunikaty powinny być zgodne z rzeczywistością i poparte dowodami.
- Brak zgodności z przepisami – niewłaściwe oznaczenie promocji, np. brak informacji o terminie obowiązywania lub niewłaściwe oznaczenie cen przed obniżką narusza postanowienia ustawy o informowaniu o cenach towarów i usług oraz przepisy dotyczące nieuczciwych praktyk rynkowych.
- Zaniedbanie kanałów komunikacji – niezgodne lub niespójne komunikaty w różnych kanałach (online i offline) wywołują chaos i mogą wprowadzać klientów w błąd.
Źródło: opracowanie adwokat Katarzyny Machowskiej
Dotkliwe sankcje za pomyłki
Przedsiębiorcy powinni być świadomi ewentualnych konsekwencji popełnionych błędów. Nieprzestrzeganie obowiązków informacyjnych może być uznane za naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Wówczas UOKiK może nałożyć na przedsiębiorcę karę finansową do 10 proc. rocznego obrotu. W ostatnim czasie, Tomasz Chróstny, prezes tego urzędu, postawił zarzuty prezentowania cen promocyjnych w sposób sprzeczny z prawem m.in. irlandzkiej spółce Whaleco Technology Limited, do której należy platforma sprzedażowa Temu oraz firmie Azagroup – właścicielowi sklepów internetowych Renee i Born2Be. Za wprowadzanie konsumentów w błąd nałożył na tę ostatnią karę finansową w wysokości prawie 15 mln zł.
Eksperci zwracają uwagę, że sprzedający mogą ponieść konsekwencje również z innego tytułu.
- Zgodnie z ustawą o informowaniu o cenach towarów i usług, za niewykonanie obowiązku uwidocznienia ceny w sposób jednoznaczny, niebudzący wątpliwości oraz umożliwiający porównanie cen, grozi kara w wysokości do 20 tys. zł, a nawet 40 tys. zł – jeśli taki błąd zaistnieje trzykrotnie w okresie 12 miesięcy. Poza tym przedsiębiorca może ponieść odpowiedzialność cywilną - konsument, który został wprowadzony w błąd co do ceny, może domagać się sprzedaży towaru po korzystniejszej dla siebie cenie lub dochodzić naprawienia szkody wynikłej z nieuczciwej praktyki - mówi Katarzyna Małachowska, adwokat z kancelarii MP Legal Mielech, Panek i wspólnicy.