Jesteśmy u progu rewolucji technologicznej

Magdalena Wierzchowska
opublikowano: 2006-07-10 00:00

Kablówkom zabrakło miejsca na programy, więc TVN szuka nowych sposobów dystrybucji. Dzięki temu zwiększy oglądalność. Już za chwilę.

„Puls Biznesu”: Andrzej Zarębski, ekspert rynku medialnego, powiedział kilka dni temu, że tegoroczna jesień zmieni wszystko na rynku telewizyjnym. Zgadza się pan z opinią, że stoimy u progu rewolucji?

Piotr Walter: Szykuje się ogromna zmiana technologiczna. Do tej pory pomysły wprowadzenia nowoczesnych, światowych technologii na nasz rynek były realizowane na niewielką skalę. Teraz filmy na żądanie, PVR (cyfrowa nagrywarka filmów), dystrybucja przez internet i telefony komórkowe wreszcie realnie zaistnieją również w Polsce. To zacznie przynosić dodatkowe przychody. Może jeszcze nie w przyszłym roku, ale w niedalekiej przyszłości.

Czyli w ogólnych przychodach będzie procentowo mniej wpływów z reklam?

Naszym celem jest zmniejszenie przychodów z reklam z obecnych 79 proc., w porównaniu z innymi formami sprzedaży. Jest to bardzo powolny proces. Pomogą nam w tym m.in. wspólne formy aktywności z Onetem.

Czyli kupno Onetu nie było po prostu próbą zniwelowania długu ITI wobec TVN?

Naprawdę trzeba uwierzyć, że w perspektywie najbliższych lat zmieni się sposób dystrybucji sygnału telewizyjnego, a rozwój szerokopasmowego internetu pozwoli nam na dotarcie do tych grup odbiorców, do których teraz nie docieramy. Znaleźliśmy się na rynku, który osiągnął kres możliwości dystrybucyjnych — wyczerpała się pojemność operatorów kablowych. W sieciach kablowych nie ma już miejsca na dodawanie kolejnych programów, co hamuje realizację naszej strategii rozwoju dzięki nowym kanałom tematycznym. Dlatego musimy szukać nowych form dotarcia do widza — furtką do rozszerzenia kanałów dystrybucji jest platforma cyfrowa. Nasze nowe kanały, np. TVN Lingua, będą umieszczane właśnie na platformie.

Czy obok TVN Med i TVN Lingua planujecie inne kanały tematyczne?

W zanadrzu mamy jeszcze jeden kanał, który chcemy uruchomić do końca roku. Szczegółów nie ujawniamy.

Jak będzie wyglądać grupa TVN za kilka lat?

Dynamika naszego rozwoju wskazuje, że będziemy dużą grupą medialną funkcjonującą w każdym wymiarze dystrybucyjnym, z bardzo silnym zapleczem programowym.

Do tej całej układanki przydałoby się włączyć świadczenie usług telekomunikacyjnych.

Jest to łakomy kąsek, ale nasza ścieżka rozwoju na razie w tę stronę nie zmierza. Spekulacje o naszym wejściu w rozwiązania telekomunikacyjne pojawiają się od kilku lat, ale nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie.

Macie pieniądze, ambicje, możliwości technologiczne, otwiera się rynek. Czemu nie?

Nie można złapać wszystkich srok za ogon. Chcemy się koncentrować na robieniu tego, co potrafimy najlepiej. Nie wykluczamy, że kiedyś się do tego zabierzemy, ale przy obecnej liczbie zadań do wykonania telekomunikacja nie jest na liście naszych priorytetów.

Jak TVN chce wykorzystać rewolucję technologiczną? Może pan podać kilka przykładów?

Chcemy dystrybuować nasze programy w nowych kanałach. Popatrzmy choćby na i-Tunes, pozwalające na kupno odcinków seriali telewizyjnych przez internet. To sposób na zwiększanie przychodów. Można już kupić niektóre nasze seriale przez telefony komórkowe. Komputer jest dużo bardziej przyjazny dla odbiorcy.

Tutaj może pojawić się miejsce na współpracę z Onetem?

Chcemy wprowadzić możliwość kupna odcinków naszych seriali, na przykład „Magdy M.” przez internet. Mają to być nowe odcinki sprzedawane z wyprzedzeniem w stosunku do emisji telewizyjnej. Tak sprzedany film może zostać obejrzany na przykład przez tysiąc widzów, co nie niszczy naszej oglądalności telewizyjnej, a wręcz może okazać się skutecznym wehikułem promocyjnym. Potem nadamy go w telewizji, a potem jeszcze raz wprowadzimy do oferty internetowej z reklamą na początku i na końcu, już za darmo.

Internet nie doprowadzi do zniszczenia telewizji?

Nie sądzę, by nam to groziło.

Polacy nie kupują odcinków w internecie. Ściągają je za darmo lub kupują za grosze na bazarach.

Zaoferujemy cenę do zaakceptowania dla ludzi zaawansowanych technologicznie. Poza tym zabezpieczenia systemu są na tyle zaawansowane, że uniemożliwiają piractwo.

Wszystko to brzmi dość wizjonersko.

Nie lada robota przed nami.

Kilka dni temu Rupert Murdoch kupił 25 proc. udziałów w Telewizji Puls. Zaskoczyło to pana?

Tak. Na rynku nie było żadnych przecieków, dopóki nie doszło do transakcji. Wejście tak dużego gracza to dla nas potencjalne ryzyko. W prasie pojawiła się informacja o budowaniu Telewizji Puls opartej na wartościach rodzinno-chrześcijańskich. Zapisy koncesyjne TV Puls mówią precyzyjnie o charakterze społeczno-religijnym tej stacji i tutaj należy szukać podpowiedzi, co może kryć w zanadrzu Rupert Murdoch. Być może po jakimś czasie chciał zmienić koncesję. Wtedy kluczowa okaże się reakcja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji — stróża ładu medialnego w Polsce. Jeżeli zapisy koncesyjne o profilu programowym nie zmienią się, to z perspektywy czysto komercyjnej, przy 56-procentowym zasięgu technicznym TV Puls na obszarze Polski, marnie oceniam szanse rozwoju stacji. Nawet przy takim potentacie jak Rupert Murdoch.

A może tylko strach ma wielkie oczy i jego wejście nie będzie takim przełomem, jakiego się powszechnie oczekuje?

Na pewno Telewizja Puls ma ograniczenia powodujące, że start nie będzie łatwy. Dobrze wiemy, jaką TV Puls ma za sobą historię i jak trudno było wejść na ten rynek innym graczom. Wartość telewizji można zbudować dzięki twórczemu pomysłowi programowemu. Wejście na nasz rynek jest trudne i wymaga wielu starań. Ale to też światełko ostrzegawcze dla mnie, bym się upewnił, że odpowiednio przygotowanych ludzi, kluczowych pracowników. Ludzi do pracy szuka nie tylko Rupert Murdoch, ale także telewizja publiczna.

Dziennikarze TVN mogą liczyć na podwyżki?

Mówię o pewnej dbałości o relację z pracownikiem, który znajduje ścieżkę kariery, funkcjonuje w systemach motywacyjnych. To nie jest bezpośrednio odzwierciedlone we wzroście płac.

TVN zmieni zasady programu motywacyjnego?

Na razie zadecydowaliśmy jedynie, że połączymy system motywacyjny TVN i Onetu — ten drugi będzie oparty na akcjach TVN.

Kiedy zaczniecie konsolidować Onet?

W trzecim kwartale. Wyniki za cały 2006 r. będą już skonsolidowane.

Jak to wpłynie na wyniki?

Odsyłam do raportów analityków, którzy już podjęli próby oszacowania naszych wyników rocznych.

Wyniki oglądalności z ostatniego półrocza pokazują, że grupa TVN nadal zdobywa udziały w rynku — oglądalność wszystkich stacji rośnie, jedynie TVN stracił nieco w czerwcu w prime time…

Straciliśmy w czerwcu ze względu na mistrzostwa świata, których nie transmitujemy. Ale nasze obawy nie spełniły się — w całej grupie mamy wzrost w czerwcu 2006 do czerwca 2005. Strategia zwrotu w stronę kobiecej widowni sprawdziła się. Spodziewamy się, że wakacje też będą dobre, a potem przyjdzie rozdanie jesienne.

Czy jesienna ramówka będzie kolejnym silnym uderzeniem programowym?

Będą nowe programy licencyjne, chcemy też wprowadzić własne produkcje. Kilka mocnych pozycji, choć nie należy spodziewać się odkrycia na skalę „Tańca z gwiazdami”.

Jak to wpłynie na oglądalność?

To zależy od skuteczności konkurencji.

Konkurencję sobie pan chyba wymodlił.

Mowa o Bronisławie Wildsteinie? Telewizja publiczna wymaga zmian. Wszyscy o tym wiemy i życzę nowemu prezesowi TVP, by mu się udało je wprowadzić. Nigdy nie pozwolę sobie na niedocenienie jego wysiłków. Ewentualny spadek oglądalności TVP nie oznacza automatycznie, że my wypłyniemy na szerokie wody.

Wracając do oglądalności — dotychczasowe wzrosty chyba zaostrzyły wam apetyty?

To prawda, apetyty mamy spore. Ale założenia mamy konserwatywne — zakładają one umiarkowane wzrosty, niesięgające procentów.

Przegoniliście Polsat. To już za wami. To teraz będziecie gonić TVP2?

Nie nastawiamy się na ściganie się z kimkolwiek, ale na zbudowanie ramówki, która daje nam bazę do sprzedaży większej liczby punktów ratingowych, i uzyskanie większych przychodów z reklam. Ale jak udaje się nam przegonić Polsat w skali półrocza, trudno zamknąć buzię na kłódkę.

Kąciki ust same podnoszą się do góry?

Oczywiście. To jest efekt ośmiu lat trudnego boju o rynek.

Jak wzrost oglądalności przełoży się na ceny reklam?

Podstawowe rozdanie mamy raz w roku. Negocjacje cen na przyszły rok kończymy w lutym.

Jakie są wyniki półrocza?

Patrząc na wzrost oglądalności, widać, że wyniki finansowe nie mogą być złe.

Kiedy zrewidujecie prognozy na cały rok?

Po trzecim kwartale.

Wydaje się, że strategia TVN to: oglądalność, oglądalność, oglądalność.

Z oglądalności żyjemy! Lecz sama oglądalność nie wystarczy. Gwarancją dobrej relacji z widzem jest marka TVN. Dla naszego widza jesteśmy nie tylko beznamiętnym obrazkiem wyświetlanym w telewizorze, lecz miejscem, do którego lubi przychodzić po wysokiej jakości rozrywkę i wiarygodną publicystykę.

Rozumiem, że właśnie plan wzrostu oglądalności był powodem, dla którego wprowadziliście kanały do oferty Telekomunikacji Polskiej (TP) i na platformę cyfrową ITI?

Wzrost oglądalności będzie można przeliczyć na pieniądze dopiero przy dotarciu do pewnej liczby użytkowników, rejestrowanej przez AGB. Jeden punkt ratingowy to 368 tys. odbiorców. Trzeba przekroczyć około 100 tys. użytkowników, by to zaczęło nabierać charakteru dodatkowej dystrybucji.

Jednym słowem, w tym i w przyszłym roku nie ma co liczyć na poszerzenie zasięgu TVN przez te nowe formy dystrybucji?

Wspaniale, że taka dystrybucja jest, choć nie przekłada się to na wzrost przychodów reklamowych. Musimy poczekać, aż przekroczymy pułap dodatkowych 50-100 tys. widzów. Telekomunikacja Polska chce docierać do kilku milionów abonentów w perspektywie czterech lat. To potencjał dodatkowego wzrostu zasięgu, którego nie uwzględniliśmy w naszych prognozach.

To po co weszliście do Telekomunikacji Polskiej?

TVN, TVN Siedem są dystrybuowane bezpłatnie. Dostajemy pieniądze tylko za kanały płatne. Z perspektywy TVN Turbo, TVN Style czy TVN Meteo nawet 10 tys. abonentów w sieci TP to realna korzyść.