Kaczyński ocenił podczas sobotniej konferencji prasowej, że poseł PO Janusz Palikot jest "niszczycielem polskiego życia publicznego", który "wykonuje coś, co było zawsze oczekiwaniem naszych wrogów - wrogów Polski, zaborców, tych wszystkich, którzy chcieli doprowadzić do barbaryzacji Polski".
"Pan Komorowski jest promotorem i przyjacielem pana Palikota. Moja obecność byłaby akceptacją dla tego wszystkiego, ja tego nie akceptuje, ja to dezaprobuję z całą mocą i takie będzie moje stanowisko w trakcie całej kadencji prezydenta" - powiedział prezes PiS, pytany o powody swojej nieobecności podczas posiedzenia Zgromadzenia Narodowego, przed którym w piątek Komorowski złożył przysięgę prezydencką.
W odniesieniu do Palikota oświadczył także: "Mamy do czynienia z degradacją polskiego życia publicznego, której winien jest obecny prezydent, obecny premier i wielu innych czołowych polityków, bo oni wymogli znieść tego pana z ciągu paru sekund. Albo nie mogą, bo są w jakiś sposób uzależnieni albo to akceptują; niezależnie od tego, która z wersji jest prawdziwa jest to wielki skandal i o tym skandalu będziemy mówić".
Prezes PiS podkreślił także, że jedną z przesłanek jego nieobecności w Sejmie podczas piątkowych uroczystości były wypowiedzi Bronisława Komorowskiego o Lechu Kaczyńskim. "Pan Komorowski przywitał wybór Lecha Kaczyńskiego na prezydenta Rzeczypospolitej słowami +szkoda Polski+. Pan Komorowski mówił później +jaka wizyta, taki zamach, z 30 metrów to ślepy snajper by nie trafił+" - mówił Jarosław Kaczyński.
Jak dodał, gdyby taka sytuacja, jaka miała miejsce podczas wizyty prezydenta
Lecha Kaczyńskiego w Gruzji w 2008 r. (kiedy w pobliżu kolumny prezydenckich
samochodów rozległy się strzały) przydarzyła się prezydentowi Francji, a podobne
zdanie wypowiedział przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, "już dawno by go nie
było na scenie politycznej". (PAP)