Z powodu braków kadrowych Lufthansa ścięła lipcową siatkę połączeń z Frankfurtu i Monachium o 900 lotów, a właśnie poinformowała, że przez falę zachorowań na koronawirusa wśród pracowników anuluje w wakacje 2,2 tys. lotów. W latach 2020-21 niemiecka linia zredukowała zatrudnienie o prawie jedną czwartą do 105 tys. osób (cięcia wśród personelu naziemnego wyniosły 31 proc.).
- Linie lotnicze mają dziś problemy z dwóch powodów. Po pierwsze, brakuje kontrolerów, pracowników na lotniskach, np. w ochronie czy handlingu. Problem ten dotyczy przede wszystkim lotnisk hubowych, powodując opóźnienia i odwołania lotów. Drugi problem, z którym boryka się wiele linii, to brak personelu pokładowego – mówi Michał Kaczmarzyk, szef Ryanaira w Polsce.
Co złego to nie my
Operujące w naszym kraju linie twierdzą, że nie mają problemów kadrowych.
- Obecnie PLL LOT realizują zaplanowaną siatkę połączeń – pojawiające się anulacje są spowodowane przyczynami operacyjnymi, jak np. strajk na lotnisku w Brukseli, ograniczenie przepustowości lotniska w Amsterdamie itp. – mówi Krzysztof Moczulski, rzecznik LOT.
Według związkowców jest to okupione pewnymi kosztami.
- Loty realizowane są w podstawowych składach, czyli przy minimalnej obsadzie samolotu. Zazwyczaj na długich dystansach latało więcej osób, np. przy 300 pasażerach 10-11, a nie 7-8. Nie ma za to dodatkowego wynagrodzenia – mówi Agnieszka Szelągowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
- Ryanair jest w zasadzie jedyną linią w Europie przygotowaną do sezonu. Nie brakuje nam dziś ludzi. W trakcie pandemii nie zwalnialiśmy personelu. Staraliśmy się utrzymać pełne zdolności przewozowe, bo byliśmy przekonani, że ruch wróci bardzo szybko, choć wielu ekspertów przewidywało, że stanie się to dopiero w 2030 r. I tak się stało. Obecnie siatka Ryanaira w Europie to 115 proc. rozkładu z 2019 r., a w Polsce ponad 120 proc. – mówi Michał Kaczmarzyk.
Z informacji „PB” wynika jednak, że choć Ryanair nie zwalniał, to nie przedłużał kontraktów, które wygasały. Liczba pilotów i personelu pokładowego spadła o kilka procent.
Zarząd bez pensji, pracownicy z połową i pożyczka
Enter Air, giełdowa linia czarterowa, w pandemii nie cięła załogi.
- Nie chcieliśmy tego robić, bo uważamy, że mamy najlepszy zespół w tej części Europy, a już przed pandemią nie było łatwo o pracowników - mówi Grzegorz Polaniecki, członek zarządu i dyrektor generalny Enter Aira.
Przyznaje, że zakaz lotów był jednak zaskoczeniem.
- Musieliśmy natychmiast podjąć działania. W dwa tygodnie uzgodniliśmy z firmami leasingowymi restrukturyzację płatności za samoloty, żeby nie stracić całej gotówki, jaką dysponowaliśmy, a wszystkie działy pracowały nad tym, by jak najmocniej ściąć koszty. Mieliśmy w gotówce ponad 100 mln zł, ale pieniądze szybko topniały. Opisaliśmy sytuację pracownikom. Zapytaliśmy, czy zgodzą się na obniżkę pensji o prawie 50 proc. Zarząd zaczął oczywiście od siebie, zredukowaliśmy nasze wynagrodzenie niemal do zera, przestaliśmy wystawiać comiesięczne faktury. Z ponad 800 pracowników ani jeden się nie sprzeciwił propozycji obniżki pensji, żeby ratować firmę i kolegów – wspomina Grzegorz Polaniecki.

Zarząd obiecał podniesienie pensji, jak tylko firma zacznie zarabiać.
- Po kilku miesiącach płaciliśmy pracownikom średnio 65 proc., potem 85 proc. i stopniowo wróciliśmy do 100 proc. – przyznaje Grzegorz Polaniecki.
We wrześniu 2021 r. Enter Air podpisał z PFR umowę na 287 mln zł pożyczki płynnościowej.
- Choć ograniczyliśmy koszty, musieliśmy pozyskać gotówkę. Program pomógł nam przetrwać i nie zwalniać ludzi. Spłacamy pożyczkę zgodnie z harmonogramem – mówi dyrektor generalny linii czarterowej.
Zwolnienia, obniżki pensji pracowników, nie zarządu
Wiele linii wybrało inną drogę. Wiosną 2020 r. Wizz Air ogłosił, że zwalnia 1 tys., czyli 20 proc. pracowników. LOT nie tylko zwalniał, ale też obniżał załodze pensje. W maju 2020 r. narodowy przewoźnik porozumiał się w tej sprawie z personelem latającym zatrudnionym na umowach B2B (1,2 tys. z 1,7 tys. stewardes i 600 z 900 pilotów).
- W przypadku osób na etacie regulamin wynagradzania został wprowadzony przez pracodawcę jednostronnie. Pensje zostały obniżone i do tej pory się nie zmieniły. Niektórzy dostają dodatek wyrównawczy do minimalnej krajowej. Mam żal do zarządu, bo sobie nie obniżył pensji, zrezygnował jedynie z premii – mówi Agnieszka Szelągowska.

Już w grudniu 2020 r. LOT podpisał umowę na 3 mld zł pomocy publicznej: 1,8 mld zł pożyczki i podwyższenie kapitału skarbu państwa o 1,1 mld zł. W lutym 2021 r. przewoźnik poinformował, że zwolni 300 osób spośród blisko 1,6 tys. pracowników etatowych (700 osób personelu naziemnego, 500 personelu pokładowego i 270 pilotów). W maju bieżącego roku Rafał Milczarski, prezes LOT, nie wykluczył, że będzie potrzebny kolejny zastrzyk gotówki.
Aaaaa stewardesę zatrudnię
Wszystkie linie obecnie intensywnie rekrutują. WizzAir od stycznia do maja b.r. zatrudnił w Europie ponad 1 tys. osób załogi pokładowej i 400 pilotów, a rekrutacja trwała od lata 2021 r. przez całą zimę.
- Zrekrutowaliśmy do polskiej spółki ok. 200 pracowników personelu pokładowego i 50 pilotów – mówi z kolei szef Ryanaira w Polsce.
Spółka zatrudnia w naszym kraju prawie 1,3 tys. pracowników personelu pokładowego i 700 pilotów. Ma też umowę z Bartolini Air na szkolenia pilotów – chce w ten sposób zatrudnić stu.
Narodowy przewoźnik chwali się, że 9 czerwca rozpoczęli pracę nowi członkowie personelu pokładowego w ramach projektu LOT Ukrainie - to 17 osób, które doświadczenie zdobywało w ukraińskich liniach lotniczych i ma uprawnienia na wszystkie typy samolotów operujących we flocie PLL LOT.
- W trakcie zwolnień grupowych w 2021 r. część personelu pokładowego została przeniesiona na lotnisko. Pracownicy zgłaszają chęć powrotu do latania, ale bez odzewu – wytyka jednak Agnieszka Szelągowska.
– Dziś dużo osób chce u nas pracować, bo wiedzą, jak postąpiliśmy w czasie pandemii. Przedstawiciele firm leasingowych mówią, że jesteśmy jedyną dużą linią lotniczą, która nie zwolniła pracowników - mówi Grzegorz Polaniecki.