Mariaż poezji z pieniądzem

Wojciech Surmacz
opublikowano: 2003-07-07 00:00

Skończył się 8. Wakacyjny Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach. Tegoroczny przebiegał pod znakiem poezji.

Przy każdej okazji przypominał o tym Andrzej Strzelecki, dyrektor artystyczny festiwalu. Uprzejmy do bólu, bezustannie rozbrajał gości i festiwalową publiczność beztroskim humorem. Kiedy jednostajnym głosem deklamował z kartki parametry motocykli marki KTM, prowadząc pokaz motorowych umiejętności Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego z ekipy Orlen Team, publiczność na plaży pokładała się ze śmiechu.

— O matko! Przecież on nawet nie wie, co to motor! — ocierał łzy mężczyzna po pięćdziesiątce.

— Generalnie chodzi o to, że to maszyny, które strasznie ryczą — zakończył opis Strzelecki.

Cztery dni festiwalu w Międzyzdrojach tak utkano sztuką wysokiej próby, że wręcz nie sposób było ujrzeć jej w komplecie. Jednego dnia na przykład, o tej samej porze pokazano „Czwartą siostrę” Janusza Głowackiego w reżyserii Agnieszki Glińskiej (z Celińską, Gajosem, Globiszem, Lindą i Maćkiem Stuhrem w rolach głównych) i wystawiono „Café des comediants” Bogusława Schaeffera w reżyserii Mikołaja Grabowskiego (a w nim przesławny „Kwartet”, czyli bracia Grabowscy + Frycz i Peszek). Kwartet Schaeffera zrównał widownię z ziemią — farsą, szyderstwem i pozornie komicznymi niedorzecznościami. Dzieła dokończył Tomasz Stańko, który kilka godzin później dał jazzu w dyskotece Hotelu Amber Baltic. Rozerwał na strzępy gości festiwalu, choć jeszcze dzień wcześniej nieco obawiał się tych wyrafinowanych dusz.

— Tutaj może być problem... To bardzo wymagająca publiczność. Trzeba pamiętać: większość tych ludzi to wysoce wrażliwe indywidualności. Ale myślę, że uda mi się ich porwać! — powiedział ekscentryczny Stańko. I zrobił swoje.

Kulminacyjnym punktem WFG w Międzyzdrojach są zawsze tzw. łapki, czyli widowisko, podczas którego zaproszeni artyści odciskają dłonie na trotuarze Promenady Gwiazd. W tym roku dokonało tego wyczynu 13 postaci: Hanka Bielicka (87 lat i zatańczyła z radości!), Ewa Błaszczyk (spokojnie), Elżbieta Czyżewska (elegancko), Małgorzata Foremniak (z wdziękiem), Zofia Kucówna (z gracją), Irena Kwiatkowska (89 lat i też zatańczyła), Zbigniew Buczkowski (po warszawsku), Krzysztof Globisz (po krakowsku), Jerzy Kamas (jak Wokulski), Marian Kociniak (jak Franek Dolas), Władysław Kowalski (normalnie), Marek Walczewski (nienormalnie) i Janusz Majewski (z wdzięcznością).

Na koniec wszyscy wszystkim dziękowali, rozdawania autografów i łez szczęścia nie było końca. Andrzej Strzelecki zaś publicznie wyróżnił sponsorów (szczególnie głównego — TP SA), bo bez nich nie było przecież tego całego kulturalnego zamętu w lipcu nad Morzem Bałtyckim.