Miedź straciła doktorat z ekonomii

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2014-03-24 00:00

Notowania metalu, o którym traderzy mówią, że ma doktorat z ekonomii, straciły związek ze stanem światowej gospodarki.

Choć miedź znajduje zastosowanie wszędzie — od motoryzacji po hydraulikę, to jednak pozycja metalu jako papierka lakmusowego kondycji globalnej gospodarki została podkopana, kiedy jedynym dominującym konsumentem metalu stały się Chiny. Obecnie gospodarka Państwa Środka zużywa aż pięciokrotnie więcej metalu niż drugie na liście najważniejszych konsumentów USA.

None
None

W rezultacie, pogarszające się dane makro napływające z Chin oraz obawy przed falą niewypłacalności przyczyniły się do najgorszego początku roku na rynku miedzi od 1988 r. (wtedy na giełdzie Comex rozpoczęto handel kontraktami na surowiec). W niespełna trzy miesiące surowiec stracił jedną ósmą wartości, notując najniższy kurs od czterech lat. W ostatnich szesnastu kwartałach ceny miedzi szły w tę samą stronę co tempo globalnego wzrostu gospodarczego, w zaledwie sześciu przypadkach.

— Przecena na rynku miedzi ma więcej wspólnego z kondycją gospodarki chińskiej, niż jest rzeczywistym sygnałem ostrzegawczym dla gospodarki światowej. W naszym scenariuszu motorem wzrostu na świecie będzie gospodarka USA i nie sądzimy, żeby w tej sytuacji miedź dobrze odzwierciedlała globalną sytuację gospodarczą — komentuje dla Bloomberga Caroline Bain, analityk biura Capital Economics.

W styczniu Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł prognozę tegorocznego wzrostu na świecie do 3,7 proc., najszybszego tempa od 2011 r. Tymczasem zapasy miedzi w magazynach monitorowanych przez giełdę w Szanghaju zwiększyły się od grudnia aż o 70 proc.

— Uznawanie miedzi za barometr globalnej gospodarki jest nieco mylące. Ożywienie w amerykańskim przemyśle motoryzacyjnym i branży nieruchomości nie wystarczy, by zrównoważyć spadający popyt z Chin. Notowania miedzi mówią więc wiele o strukturze wzrostu na świecie, ale nie o zdrowiu globalnej gospodarki jako takim — powiedział Neil Dutta, szef działu analiz gospodarki amerykańskiej w Renaissance Macro Research.