Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia (GZM) to pierwsza metropolia w Polsce i największy obszar metropolitalny w tej części Europy. Powstała w 2017 r. na mocy ustawy. Warunkiem jej utworzenia było przekroczenie progu dwóch milionów mieszkańców i to właśnie skłoniło 13 miast na prawach powiatu do zainicjowania współpracy. Aktualnie GZM jest związkiem 41 miast i gmin, które wspólnie odpowiadają na wyzwania dla regionu. I chociaż formalnie to tylko związek samorządowy, coraz częściej mówi się o nim jak o zalążku megamiasta, czyli ośrodka, który może konkurować z największymi aglomeracjami Europy.
Miasto bez granic
Jednym z największych wyzwań jest postępująca depopulacja. Katowice – formalna stolica metropolii – liczą niespełna 300 tys. mieszkańców, co sprawia, że dla wielu inwestorów instytucjonalnych są po prostu zbyt małe. Globalni gracze operują najczęściej w miastach półmilionowych i większych, dlatego GZM konsekwentnie buduje wizerunek jednolitego, dwumilionowego organizmu, który może skutecznie konkurować o największe projekty inwestycyjne.
Kazimierz Karolczak, przewodniczący zarządu GZM, wierzy, że metropolia ma potencjał, by stać się jedną z największych sił miejskich w kraju.
– Już dziś funkcjonujemy jak jeden organizm, ale brakuje nam narzędzi, żeby ten potencjał pokazać na zewnątrz. Mieszkańcy nie zastanawiają się, gdzie przebiegają granice miast, oczekują sprawnej komunikacji, dobrej edukacji i dostępu do kultury. I my chcemy im to zapewnić – mówi Kazimierz Karolczak.
Przez lata GZM zainwestowała ponad 1,5 mld zł w system transportu publicznego. Powstały nowe linie metropolitalne, rozbudowano połączenia autobusowe, a jednym z kluczowych projektów stała się koncepcja tzw. śląskiego metra, czyli sieci szybkich połączeń kolejowych między gminami bazującej na infrastrukturze PKP.
Potencjalny silnik rozwoju
Współpraca dotyczy nie tylko transportu. Rozwój nauki i edukacji jest w GZM priorytetem na równi z budowaniem zaplecza w postaci infrastruktury. Przewodniczący zarządu GZM podkreśla, że nauka przestaje być postrzegana wyłącznie w kategoriach badań – zyskuje rangę pełnoprawnego ekosystemu przemysłowego. Wynika to z tego, że innowacyjność przyciąga inwestorów.
– Nauka to nowy przemysł, dlatego tak ważne jest tworzenie zróżnicowanego i inspirującego środowiska akademickiego, które rozwija potencjał młodych ludzi. A rozwój nie jest możliwy bez odpowiedniej przestrzeni do nauki, badań i akademickiego dialogu – mówi Kazimierz Karolczak.
Na terenie metropolii działa 25 uczelni publicznych i prywatnych, a liczba studentów przekracza 90 tys. – to więcej niż zatrudnionych w górnictwie i motoryzacji.
– Górnictwo to element naszej tożsamości, ale także rozdział, który się domyka. Przyszłość regionu musi się opierać na badaniach, innowacjach i edukacji – podkreśla Kazimierz Karolczak.
Powołany w 2020 r. Metropolitalny Fundusz Wspierania Nauki pozwala uczelniom rozwijać współpracę z naukowcami z czołowych zagranicznych ośrodków. Finansowane są nie tylko wykłady, lecz także wspólne projekty B+R czy przewody doktorskie. Dotychczas fundusz wsparł 179 projektów z 14 uczelni kwotą sięgającą 7 mln zł.
– Budujemy fundamenty, które mają sprawić, że nasze uczelnie będą nie tylko nowoczesne, lecz także konkurencyjne na poziomie europejskim – podkreśla Kazimierz Karolczak.
AI, wodór i drony
Metropolia aktywnie uczestniczy w dyskusji o krajowej strategii rozwoju sztucznej inteligencji. Choć nie planuje budowy własnego superkomputera, stawia na współpracę z instytucjami i wykorzystanie istniejącej mocy obliczeniowej do tworzenia konkretnych narzędzi. Projekty badawcze w tym zakresie prowadzą m.in. Politechnika Śląska i Uniwersytet Śląski. Jeden z instytutów Łukasiewicza działający na terenie GZM zmienił nazwę na Instytut Sztucznej Inteligencji. Równolegle rozwijane są takie branże jak gospodarka wodorowa czy technologie dronowe.
– Jeszcze dekadę temu to były niszowe tematy, dziś zrzeszają dziesiątki firm i generują realne przychody – zaznacza Kazimierz Karolczak.
Metropolia chce wspierać uczelnie w budowaniu oferty dostosowanej do potrzeb rynku.
– Młodzi ludzie oczekują czegoś więcej niż wykładów. Potrzebują wyzwań, pracy projektowej, przestrzeni do testowania pomysłów. Dlatego zachęcamy uczelnie do współpracy z firmami, samorządami, organizacjami społecznymi. Tylko wtedy edukacja staje się rzeczywistą trampoliną do rozwoju – mówi Kazimierz Karolczak.
Przykłady takich działań można znaleźć w projektach opartych na AI, ale też w przedsięwzięciach związanych z zieloną transformacją czy rozwojem usług publicznych. To szansa na lepsze wykształcenie i sposób, by młodzi czuli wpływ na otoczenie, w którym żyją.
W stronę megamiasta
GZM działa w innym modelu niż klasyczne miasto. Zamiast jednej administracji ma 41 partnerów. System decyzyjny opiera się na zasadzie podwójnej większości – każda gmina ma jeden głos, ale liczy się też reprezentacja mieszkańców. W rezultacie łatwiej o kompromisy, a wiele inicjatyw opiera się na dobrowolnej współpracy zainteresowanych miast. Zamiast centralnego zarządzania są więc negocjacje i szukanie punktów styku. To z jednej strony ogromne wyzwanie, z drugiej szansa na tworzenie polityki rozwoju dopasowanej do lokalnych potrzeb.
– Nie mamy centralizacji, ale mamy coś, co wiele samorządów w Polsce traci, czyli umiejętność współpracy. Kiedy mówimy o wspólnym działaniu, nie chodzi o rezygnację z tożsamości. Chodzi o to, by mieć większy wpływ na przyszłość całego regionu – mówi Kazimierz Karolczak.
GZM dąży do stworzenia megamiasta, które nie oznacza zniesienia gmin czy miast, lecz powstanie wspólnego organizmu administracyjnego, który pozwala na koordynację decyzji przestrzennych, infrastrukturalnych i inwestycyjnych.
– Dziś każdy samorząd prowadzi własną politykę planistyczną. To powoduje konflikty, nieciągłość sieci transportowych, a także rozproszenie oferty dla inwestorów – przyznaje Kazimierz Karolczak.
Uważa, że w dobie starzejącego się społeczeństwa i rosnących kosztów utrzymania infrastruktury publicznej niezbędne jest także ujednolicenie polityki mieszkaniowej, zdrowotnej i ekologicznej.
Czego jeszcze brakuje
GZM stara się budować wizerunek regionu jako miejsca przyjaznego do życia i inwestowania, ale ograniczone kompetencje ustawowe utrudniają wdrażanie szerszych projektów.
– Promujemy, wspieramy, tworzymy przestrzeń do współpracy, ale nie mamy narzędzi wykonawczych. Czekamy na zmianę przepisów, które pozwolą metropoliom działać skuteczniej – mówi Kazimierz Karolczak.
W jego ocenie największym zagrożeniem dla dalszego rozwoju regionu jest brak zrozumienia dla konieczności współpracy ponad podziałami.
– Demografia nie wybaczy. To ostatni moment, by się zintegrować i działać razem. Inaczej nie wykorzystamy tego potencjału – podsumowuje przewodniczący GZM.

Dziś więcej osób przeprowadza się z miast na wieś niż odwrotnie, choć dotyczy to głównie osób po trzydziestym roku życia. Oznacza to, że młodzi ludzie przyjeżdżają do miast, by studiować i rozpocząć karierę, ale później chętnie wyprowadzają się na przedmieścia lub wracają w rodzinne strony.
Wyzwaniem jest więc stworzenie miast, w których młodzi będą chcieli zostać na dłużej. Musimy pamiętać, że zmieniły się aspiracje i kody miejskiego życia. Dziś nie chodzi już o szklane wieżowce i wielkomiejski pęd. Nawet w serialach o Nowym Jorku coraz częściej widzimy parki i ceglane kamienice zamiast drapaczy chmur. Mieszkańcy metropolii szukają ciszy, odpoczynku i kontaktu z naturą. Miasta promują się dziś przez tereny zielone, ofertę aktywności dla mieszkańców czy sprawną komunikację miejską. Warto pokazywać młodym, że są u nas mile widziani, że znajdą tu przestrzeń dla siebie. Od juwenaliów przez miejsca wypoczynku w naturze po inicjatywy i programy dla młodych ludzi. Kluczowe jest umiejętne eksponowanie własnych zasobów.
Zagłębie i Górny Śląsk to region o ogromnej różnorodności, skondensowanej na stosunkowo niewielkim obszarze. Warto się tym chwalić. Pokazywać, że w jednym miejscu można pójść do lasu, w innym dobrze się bawić, a jeszcze gdzie indziej rozwijać intelektualnie, uczestnicząc w ciekawych wykładach czy wydarzeniach.
Nie zapominajmy również o młodszych mieszkańcach regionu, którzy już tu są. Zaryzykuję teraz, że zabrzmię jak boomer, ale z moich obserwacji wynika, że wiele dzieci i nastolatków nie ma pomysłu na spędzanie czasu poza światem cyfrowym. To problem, który istniał już w moim pokoleniu, ale wtedy było więcej przyzwolenia na to, żeby dzieci chodziły samopas – po niekoniecznie bezpiecznych miejscach. Dziś młodym często zostaje tylko włóczenie się po galeriach handlowych. Jeśli zapewnimy im atrakcyjne przestrzenie i ciekawe aktywności, zwiększymy szanse, że po wejściu w dorosłość zdecydują się związać swoją przyszłość właśnie z tym miejscem.
Ważne, by władze miast i metropolii, które chcą zatrzymać lub przyciągnąć młodych ludzi, myślały przyszłościowo.