Nie przegap oznak utraty płynności

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2021-06-01 17:00

Problemy z płynnością finansową są poprzedzane pewnymi sygnałami ostrzegawczymi. Warto je zidentyfikować i jak najwcześniej zacząć działać.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • Jakie są oznaki utraty płynności finansowej
  • Jak uniknąć problemów finansowych
  • Kiedy warto zacząć działać

Już przed pandemią problem z płynnością finansową miało 56,7 proc. przedsiębiorców z sektora MŚP. Obecnie skutki jej braku odczuwa 70 proc. takich firm. Oznaki utraty płynności można rozpoznać wcześniej. Wtedy jest jeszcze czas, żeby zapobiec jej całkowitej utracie.

Sąd jest ostatecznością:
Sąd jest ostatecznością:
– Sądowe egzekwowanie należności trwa dzisiaj długo i wiąże się z kosztami. To powinna być ostateczność – mówi Marcin Czugan, prezes ZPF.
Tomek Pikuła

System naczyń połączonych

Opóźnienia w płatnościach łatwo mogą doprowadzić do bankructwa. Ponadto gospodarka to system naczyń połączonych, więc problemy jednej firmy bardzo szybko zaczynają przenosić się na podmioty z jej otoczenia biznesowego.

– Brak zapłaty w terminie przez jeden podmiot wywołuje efekt domina i powoduje problemy z płynnością u jego kontrahentów. Utrzymanie płynności finansowej to dla biznesu, szczególnie w dobie pandemii, kwestia być albo nie być. Obok takich czynników wewnętrznych jak m.in.: problemy finansowe partnerów biznesowych, nieudane inwestycje i nadmierne zadłużanie się, to właśnie brak płynności finansowej stanowi główną przyczynę upadłości firm w naszym kraju – mówi Marcin Czugan, prezes Związku Przedsiębiorstw Finansowych (ZPF).

Dodaje, że problemy z płynnością dotyczą nie tylko tych firm, które przestają odnotowywać przychody. Nawet jeśli je regularnie uzyskują, ale pomimo tego brakuje im pieniędzy na pokrycie bieżącej działalności, w związku z dużym odsetkiem niewypłacalnych klientów czy kontrahentów, też grozi im bankructwo.

– Zauważenie newralgicznego momentu pogorszenia płynności finansowej i szybka reakcja są tutaj na wagę złota – twierdzi Marcin Czugan.

Powody do niepokoju

Przedsiębiorcy powinna się zapalić czerwona lampka, kiedy chcąc zabezpieczyć pieniądze na pokrycie bieżących kosztów, musi opóźniać płatność na rzecz swoich dostawców. Zwykle zaczyna się niewinnie - od jednej nieopłaconej faktury, a potem pojawiają się kolejne.

Następny sygnał ostrzegawczy to wydłużanie terminów płatności dla kluczowych klientów albo kontrahentów. Firma, która pełni rolę podwykonawcy dla dużego przedsiębiorstwa, z obawy przed utratą partnera biznesowego często godzi się na przesuwanie płatności albo od razu wystawia faktury z dłuższym terminem niż zakładała pierwotna umowa.

– W ubiegłym roku aż 82 proc. rodzimych przedsiębiorców zaakceptowało dłuższy termin płatności niż ten, z którym czuli się bezpiecznie, żeby nie popsuć sobie relacji z klientem. Jeśli powyższa sytuacja powtarza się wielokrotnie w przypadku nie tylko kluczowych klientów, braki w kasie firmy mogą być tak duże, że uniemożliwią w końcu bieżącą działalność – przestrzega Marcin Czugan.

Kolejny moment, który powinien wzmożyć czujność przedsiębiorcy, to konieczność podnoszenia cen produktów i usług. Jeśli firma wie, że jej kontrahenci płacą nieregularnie albo spodziewa się braku zapłaty, w pewnym momencie jest zmuszona podnieść ceny wyrobów i usług, żeby biznes się opłacał. Wkalkulowanie tego ryzyka w ceny od razu zauważą klienci i mogą zniechęcić się do oferowanych produktów.

– Wliczanie w cenę ryzyka braku płatności lub jej opóźnienia ma wpływ nie tylko na jednostkowe podmioty, ale na całą gospodarkę. W ujęciu makroekonomicznym obserwujemy wtedy wzrost presji inflacyjnej. Zatem im większa skala zatorów płatniczych, tym przedsiębiorcy i konsumenci muszą więcej płacić za nabywane dobra – zwraca uwagę Marcin Czugan.

Czwarty znak ostrzegawczy to sytuacja, w której firma przestaje być wiarygodnym partnerem biznesowym. Jeśli dotknął ją brak płynności i przez to wstrzymuje płatności wobec innych przedsiębiorstw, rosnące zadłużenie zmniejsza jej wiarygodność finansową także w oczach kolejnych, potencjalnych klientów czy partnerów biznesowych. Pierwszą oznaką spadku zaufania może być mniejsza liczba zamówień, a to pociągnie za sobą zahamowanie sprzedaży. Firma będzie mniej solidnym partnerem nie tylko w oczach klientów, ale również w szerszym otoczeniu biznesowym: w ocenie akcjonariuszy lub banków. A to z kolei może ograniczyć dostęp do źródeł finansowania, kiedy będzie ich potrzebować.

Przedsiębiorcę powinna zaniepokoić także sytuacja, w której nie może on tworzyć nowych miejsc pracy, bo nie ma na to pieniędzy, albo zaczyna zwalniać ludzi. Pracownicy tracą wtedy poczucie bezpieczeństwa zawodowego i finansowego, spada ich motywacja oraz efektywność.

Trzeba działać

Aby uniknąć problemu z płynnością, warto działać na jak najwcześniejszym etapie. Później może być za późno.

– W czasie pandemii dochodzenie swoich praw przez przedsiębiorców-wierzycieli staje się jeszcze trudniejsze niż zwykle. Sytuacja finansowa niemal wszystkich podmiotów gospodarczych pogorszyła się. Sądowe egzekwowanie należności wiąże się z trudnościami z powodu wprowadzonych obostrzeń: przerwy i ograniczenia w działaniu sądów wydłużają czas oczekiwania na rozstrzygnięcie spraw. Dodatkowo należy wkalkulować konieczność poniesienia kosztów procesu. Dlatego droga sądowa to ostateczność – mówi Marcin Czugan.

Warto postarać się, żeby zatory płatnicze w ogóle się nie pojawiały.

– Problemem polskich przedsiębiorców jest to, że zbyt długo czekają z podjęciem jakichkolwiek działań. Szukają pomocy, żeby poradzić sobie z niewypłacalnymi kontrahentami, kiedy ci zwlekają z zapłatą miesiąc, trzy, a nierzadko i pół roku. Prawda jest taka, że statystycznie z każdym tygodniem szanse na odzyskanie pieniędzy maleją. Dlatego najlepiej zacząć działać szybko – mówi Dariusz Łupiński, dyrektor do spraw kluczowych klientów w firmie Intrum.

Przy minimalizowaniu ryzyka utraty płynności, ważny jest przede wszystkim monitoring płatności, który będzie śledził, co dzieje się z fakturą już od momentu jej wystawienia i powiadomi o upływie terminy zapłaty. Można też od kontrahentów wymagać przedpłaty, czyli części umówionej zapłaty za towary albo usługi, które mają być dostarczone.

Można też sięgnąć po bardziej zdecydowane rozwiązania, pozwalające uniknąć opóźnionych płatności. Jednym z nich jest gwarancja bankowa, która może okazać się szczególnie przydatna, kiedy klientami naszej firmy są inne podmioty z sektora B2B. To zobowiązanie się banku do zapłaty firmie określonej kwoty wskazanej w gwarancji, na wypadek, gdyby jej kontrahent czy partner biznesowy nie wywiązał się z obowiązku uiszczenia faktury. Podobnie działa ubezpieczenie należności. Ubezpieczyciel sprawdza sytuację finansową partnera biznesowego i na podstawie tej analizy ustala sumę, do której zapewni ochronę polegającą na zobowiązaniu się do wypłaty odszkodowania w przypadku niewypłacalności podmiotu czy klienta, z którym robimy interesy.

– Ponadto na bieżącą weryfikuje on i aktualizuje gromadzone dane. Jeżeli firma, z którą nawiązaliśmy współpracę, zacznie mieć problemy finansowe, dostaniemy informację. Już wtedy trzeba zacząć działać - zwraca uwagę Dariusz Łupiński.