Tylko Emil Wąsacz i Aldona Kamela-Sowińska wytrwale dążyli do sprzedaży PZU. Kolejni ministrowie skarbu nie mieli jednak ochoty na uzyskanie prawie 3 mld zł z prywatyzacji ubezpieczeniowego giganta.
PZU, największa na rynku firma ubezpieczeniowa, pozostająca w rękach Skarbu Państwa, to potencjalnie żyła złota dla budżetu. W 1999 r. Emil Wąsacz, ówczesny minister skarbu, sprzedał 30-proc. pakiet jej akcji za 3 mld zł. Nabywcą było konsorcjum Eureko i BIG BG (obecnie Bank Millennium). W kolejnych ambitnych planach przychodów z prywatyzacji zapisywano środki ze sprzedaży pakietu akcji PZU, nigdy jednak do tego nie doszło. Blisko była Aldona Kamela-Sowińska, która nawet podpisała z Eureko umowę sprzedaży 21 proc. akcji towarzystwa za 2,77 mld zł. Transakcję zablokowała zmiana rządu.
Ekipa Leszka Millera jasno postawiła sprawę. Skarb Państwa odmówił sprzedaży Eureko większościowego pakietu akcji towarzystwa i podjął decyzję o zachowaniu nad nim kontroli. Będzie to możliwe, jeżeli na giełdę trafi pakiet 10-20 proc. akcji PZU. Według ostatnich zapowiedzi ma się tak stać na przełomie lat 2004 i 2005.
Nie te pieniądze są jednak najważniejsze. PZU dysponuje ponad 28 mld zł lokat, z których 80 proc. lokowanych jest w obligacjach Skarbu Państwa i bonach skarbowych. PZU finansuje więc lwią część długu publicznego i kontrola nad takim wierzycielem może być cenniejsza od jednorazowego zastrzyku pieniędzy z prywatyzacji.