Do męskiego serca można trafić przez żołądek, ale jak trafić do kobiecego?

Członkom Pracodawców RP oraz Związku Przedsiębiorców i Pracodawców pytanie o to, kim być i co robić, by zwrócić na siebie uwagę pań, spędzało sen z powiek na tyle, że postanowili poznać prawdę za pomocą badania ankietowego. Na ich zlecenie na grupie 535 kobiet przeprowadził je Dom Badawczy Maison.
Kobiety pytano o opinię na temat siedmiu grup społecznych: lekarzy, nauczycieli, polityków, prawników, przedsiębiorców, związkowców i urzędników.
Ci pierwsi zgarnęli w badaniu niemal całą pulę — wypadają najlepiej w rankingu ogólnym i pod względem pożyteczności, na szacunek w oczach kobiet zasługują tylko odrobinę mniej niż żołnierze, a dla 29 proc. respondentek są najlepszymi kandydatami na mężów dla ich (potencjalnych lub rzeczywistych) córek.
Powody do radości mogą mieć również przedsiębiorcy — aż 27,3 proc. kobiet uznało, że w pierwszejkolejności przyjęłoby ich oświadczyny, na dalszy plan odsuwając medyków (18,4 proc.) i prawników (14,9 proc.).
Żadna w matrymonialnych planach nie uwzględnia związkowców. Nie wiadomo, niestety, czy skłonne byłyby stanąć na ślubnym kobiercu np. z lekarzem, który należy do związku zawodowego.
Związkowcy we wszystkich kategoriach wypadają gorzej nie tylko od „prestiżowych” prawników czy lekarzy, ale także od nauczycieli i urzędników, uznawanych za względnie pożytecznych i zasługujących na szacunek, choć rzadko traktowanych jako materiał na męża.
Mogą jednak znaleźć w badaniu pewne pocieszenie — okazuje się bowiem, że w niewieścich sercach i umysłach na jeszcze mniej miejsca mogą liczyć politycy. Co trzecia badana kobieta jest zdania, że w ogóle nie zasługują na szacunek, a 29 proc. nie widzi żadnej pożytecznej rzeczy, którą mogliby zrobić — to wynik ponad dwa razy gorszy od związkowców.
