Oddałem BRE, zaufałem TP SA

Anonimowy Inwestor
opublikowano: 2002-07-22 00:00

Nadszedł wreszcie długo oczekiwany moment sprzedaży akcji BRE Banku. W miniony poniedziałek akcje warszawskiego banku straciły prawo do dywidendy. Spodziewałem się dużej przeceny, jednak skala korekty kursu zaskoczyła mnie swoją siłą.

Całe szczęście, że byłem posiadaczem zaledwie czterech walorów BRE, więc bez większych problemów znalazły one kupca. Dzięki zleceniu PKC udało mi się szybko i jeszcze względnie drogo upłynnić posiadane walory. Zostały one sprzedane na otwarciu notowań po 104 zł za akcję. Oznaczało to stratę prawie 6 proc. w porównaniu z zamknięciem notowań z poprzedniego piątku, ale nie mogę narzekać — kurs szybko spadał i zamknął dzień na poziomie poniżej 100 zł. Teraz czekam na wypłatę należnej mi dywidendy w łącznej wysokości 40 zł, co nastąpi w połowie przyszłego miesiąca.

Cieszę się z podjętych przed tygodniem odważnych decyzji. Szkoda tylko, że były one nieco spóźnione. Dzięki sprzedaży akcji Cersanitu i Remaku uniknąłem dość poważnych strat, jakie przyniosły te papiery w minionych siedmiu dniach. Opolski Remak zniżkował bowiem około 7,5 proc., a kielecki producent armatury łazienkowej o 4 proc. Natomiast dzięki zakupowi akcji Telekomunikacji Polskiej odnotowałem zysk. Co prawda symboliczny, ale przy obecnej koniunkturze ważne jest nie tyle to, ile się zarobiło, ale czy w ogóle udało się cokolwiek zyskać.

Muszę stwierdzić, że można dostać zawrotu głowy od lektury raportów analitycznych dotyczących telekomunikacyjnego potentata. W miarę publikacji coraz to nowszych rekomendacji, obraz firmy zamiast stawać się coraz jaśniejszy i bardziej przejrzysty, zaciemnia się tak, że już sam nie wiem, jakie perspektywy ma ona przed sobą. Zaczynam nabierać podejrzeń, że ktoś nieźle mąci wodę, w której jak wiadomo łatwiej łowi się naiwne rybki. Czuję się właśnie taką małą, zagubioną płotką, która prędzej czy później złapie się na haczyk. A może już się złapałem...?

Wracając do meritum, to jak pisałem w poprzednim felietonie na moją decyzję o zakupie 275 akcji telekomu największy wpływ wywarła rekomendacja „kupuj” wydana przez ABN Amro. Analitycy tej instytucji tłumaczą, że 25-proc. przecena, jakiej niedawno doświadczyła spółka wynika z niepewności co do polityki fiskalnej kraju oraz obaw o kondycję sektora telekomunikacyjnego w ogóle. Stwierdziłem, że wyprzedaż papierów TP SA jest dobrą okazją do zainwestowania środków wycofanych z Cersanitu i Remaku. ABN Amro co prawda obniżyło wycenę spółki z 16,5 na 15 zł na akcję, ale i tak przy ówczesnym poziomie nie przekraczającym 11 zł, potencjalna stopa zwrotu wyrażała się wartością bliską 40 proc. Poziom mego zadowolenia podwyższył kolejny raport. Tym razem spółką zajęli się analitycy krajowego domu maklerskiego, DM BZ WBK. Autor rekomendacji, Grzegorz Lityński, jeden papier TP SA wycenił na 14 zł. Wycena ta wlała w moje serce otuchę i sprawiła, że zacząłem patrzeć w przyszłość z lekkim optymizmem. Ach ta naiwność.

Stara mądrość mówi, że co dobre nie trwa wiecznie. Po kilku dniach ukazał się kolejny raport dotyczący Telekomunikacji. Okazał się kubłem zimnej wody na moją rozpaloną głowę. UBS Warburg wyceniło bowiem akcje TP SA zaledwie na 10 zł. Nie czytałem całej analizy, bo nie mam do niej dostępu, ale już sama cena akcji zmroziła mi krew w żyłach. Z niecierpliwością czekam aż ukaże się pełny tekst rekomendacji. Z dotychczasowych raportów dowiedziałem się o różowych strony firmy. Natomiast z raportu UBS Warburg mam nadzieję poznać także jej ciemne oblicze.