OPIS2-Ekonomiści sceptycznie o wejściu do UE w I 2004

PEKAES Spółka Akcyjna
opublikowano: 2002-08-23 15:32

(Depesza uzupełniona o kwestie dotyczące przyjęcia euro w ostatnich paragrafach tekstu)

LONDYN (Reuters) Ekonomiści i analitycy sceptycznie podchodzą do możliwości rozszerzenia Unii Europejskiej z dniem 1 stycznia 2004 roku, wynika z sondażu przeprowadzonego przez Reutera.

Bruksela chce powitać 10 nowych członków, w większości z dawnego bloku komunistycznego, za mniej niż 17 miesięcy.

Sondaż przeprowadzony wśród 36 ekspertów pokazuje jednak, że ten ambitny plan może się nie powieść, choć opóźnienie w stosunku do kalendarza założonego przez samą Unią nie powinno być duże. Większość krajów kandydackich ma duże szanse, by stać się członkami Unii w 2005 roku.

Sondaż, przeprowadzony w dniach 19-21 sierpnia daje 60 procent szans na to, by w styczniu 2004 roku członkami UE zostały Estonia, Cypr i Malta. Dla Węgier, Czech i Słowenii prawdopodobieństwo to wynosi 58 procent, natomiast dla Polski i Słowacji 51 procent. Mniej niż 50-procentowe szanse na wejście do bloku w 2004 roku eksperci dają Łotwie i Litwie.

Analitycy sądzą, że przywódcom Unii uda się pokonać istniejące jeszcze przeszkody i uzgodnić wszystkie zasady wejścia nowych krajów do UE podczas grudniowego szczytu "piętnastki" w Kopenhadze. Historyczny proces może jednak zostać opóźniony z powodu finansowych sporów wewnątrz Unii.

Sondaż pokazuje, że im dalej od daty 1 stycznia 2004 roku, tym szanse kandydatów na wejście do UE stają się większe. Dla przystąpienia do bloku w lipcu 2004 roku wahają się one od 60 do 73 procent, a w styczniu 2005 od 80 do 85 procent.

"Ten skomplikowany proces jak na razie idzie dobrze" - powiedział Paavo Suni z instytutu ETLA w Helsinkach.

"Wydaje się, że istnieje silna wola polityczna, by zakończyć proces akcesyjny do końca tego roku. Czasu jest jednak bardzo mało" - dodał.

Decyzji w kluczowej sprawie finansowania rolnictwa nie należy się spodziewać przed sformowaniem nowego niemieckiego rządu, co nastąpi zapewne w kilka tygodni po wyborach zaplanowanych na 22 września.

Oznacza to z kolei, że kandydaci będą mieli bardzo mało czasu na negocjacje warunków dotyczących rolnictwa, bo szczyt w Kopenhadze odbędzie się w dniach 13-14 grudnia.

Ogólne wyniki sondażu pokazują, że szanse 10 krajów na wejście do UE nie zmieniły się specjalnie, zdaniem ekspertów, od czasu przeprowadzenia w maju przez Reutera poprzedniego sondażu.

Szanse na wejście Polski, Łotwy i Litwy na Unii w styczniu 2004 lub lipcu 2005 zmalały jednak nieznacznie w porównaniu z poprzednim sondażem. Mimo to Bruksela chce przyjąć wszystkie 10 krajów kandydackich jednocześnie.

Dania, która obecnie kieruje pracami Unii, zobowiązała się do zakończenia w listopadzie wszystkich nie rozwiązanych jeszcze kwestii oprócz rolnictwa i polityki budżetowej. Wike Groenenberg z Citigroup w Londynie szacuje szanse na wejście Polski i Malty do UE w styczniu 2004 roku na 10 procent, na 51 procent w lipcu 2004 roku i 75 procent w styczniu 2005 roku.

"Na Malcie istnieje ryzyko odrzucenia wejścia do Unii w referendum, do pewnego stopnia ryzyko takie istnieje także w Polsce" - powiedziała.

Według analityków czynnikami mogącymi opóźnić proces rozszerzenia Unii są także ryzyko destabilizacji w regionie Morza Śródziemnego i konieczność powtórzenia w Irlandii referendum w sprawie Traktatu Nicejskiego, będącego prawnym fundamentem rozszerzenia UE.

Irlandczycy nieoczekiwanie odrzucili w ubiegłym roku Traktat Nicejski. Powtórne referendum ma się odbyć w październiku tego roku.

Eksperci sceptycznie podchodzą również do perspektywy szybkiego przyjęcia przez kraje kandydackie wspólnej waluty - euro. Część polityków i przedstawicieli banków centralnych z krajów kandydackich chciałoby przyjąć euro najszybciej jak to możliwe.

Jednak według sondażu Reutera szanse na przyjęcie euro od początku 2006 roku są mniejsze niż 50 procent.

Prawdopodobieństwo, ze obywatele byłych krajów komunistycznych zaczną używać euro w styczniu 2008 roku waha się od 60 do 75 procent, a dla 2009 roku prawdopodobieństwo to wynosi 80-90 procent.

Zdaniem analityków rządy krajów kandydackich powoli dochodzą do wniosku, że zbyt szybkie spełnienie kryteriów niezbędnych do przyjęcia euro mogłoby negatywnie odbić się na kondycji ich gospodarek.

"Pogarszająca się sytuacja fiskalna w większości krajów kandydackich sprawia, że ich wejście do Europejskiej Unii Walutowej w latach 2006/2007 jest mało prawdopodobne" - powiedziała Lissy Smith z holenderskiego Rabobanku.

"Miejmy nadzieję, że rządy tych krajów w porę dostrzegą, że zbyt szybkie przyjęcie euro byłoby dla nich niekorzystne" - dodała.

Państwa starające się o wejście do strefy euro muszą spełnić kryteria zawarte w traktacie z Maastricht. Obejmują one między innymi dług publiczny poniżej 60 procent Produktu Krajowego Brutto, deficyt budżetowy mniejszy niż trzy procent PKB i odpowiednio niski poziom inflacji.

Deficyty budżetowe w wielu krajach kandydackich sięgają sześciu procent PKB i cały czas rosną, co sprawia, że spełnienie kryteriów z Maastricht może być trudne, tym bardziej, że globalne spowolnienie odbija się na eksporcie, popyt wewnętrzny w krajach Europy Środkowej jest niski, a koszty reform strukturalnych rosną.

Analitycy zwracają dodatkowo uwagę, że o ile rozszerzenie UE jest kwestią polityczną, to nie jest pewne, czy tak samo będzie w przypadku przyjęcia przez nowe kraje euro.

"Przyjęcie Polski do UE jest ważne dla Niemiec" - powiedział James Ker-Linsday z Civilitas Research w Nikozji.

"Przyjęcie Polski do strefy euro może już nie być takie ważne" - dodał.

((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))