Paryż nie wierzy szybkim zakupom

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2022-08-16 20:00

Spożywczy quick commerce po szybkim boomie popadł w błyskawiczny kryzys. Retail Robotics, które tworzy sieć maszyn do odbioru takich zakupów, widzi w tym szansę

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

60-80 nowoczesnych maszyn we Francji do końca 2022 r., na których wyprodukowanie i ustawienie przeznaczonych zostanie 20 mln EUR - taki jeszcze w październiku był cel polskiej spółki Retail Robotics, która pod szyldem Delipop zaczęła rozstawiać w Paryżu urządzenia do odbioru zakupów spożywczych, zamówionych w internecie. Już wiadomo, że cel nie zostanie zrealizowany, ale firma, która wyrosła na produkcji paczkomatów dla InPostu, nie traci rezonu.

- Sieć we Francji rozwija się nieco wolniej niż planowaliśmy, na co wpływ ma głębszy kryzys w segmencie spożywczego quick commerce. Nie zmieniamy jednak celów długoterminowych i przymierzamy się do pierwszej rundy finansowania. Chcemy ją przeprowadzić, gdy będzie już działał szkielet sieci - 8-9 maszyn w Paryżu, wypełnionych w co najmniej 20-30 proc., do których zakupy będzie dostarczało kilku detalistów. Powinniśmy być do tego gotowi w pierwszej połowie przyszłego roku. Do tego czasu możemy finansować ten biznes wraz z naszym partnerem we Francji - zapowiada Łukasz Nowiński, prezes i właściciel Retail Robotics.

Maszynowe oszczędności

Na razie sieć ma dwóch partnerów detalicznych - Carrefoura, z którym rozpoczynała pilotaż, i Monoprix, które dołączyło w ostatnich miesiącach. Formalnie rozstawiane we Francji automaty należą do joint venture, w którym po połowie udziałów mają Łukasz Nowiński i Hervé Street, twórca firmy kurierskiej Star Service Group, będącej partnerem logistycznym polskiej spółki.

- Wierzymy w to, że logistyka w centrach największych miast, zwłaszcza w takich miejscach jak Paryż, będzie coraz trudniejsza ze względu na ograniczenia w ruchu samochodów. Kurier z zakupami spożywczymi w dobrych warunkach w Polsce był w stanie dostarczać pod drzwi 25-30 zamówień dziennie, w Paryżu to jest obecnie 13 zamówień. To jest dramat - i ze względu na to, że przy takiej skali oraz kosztach nikt na tym biznesie nie zarobi, i dlatego, że nie da się tego utrzymać ze względu na wymogi środowiskowe i emisję CO2. Dlatego potrzebne są inne rozwiązania i jesteśmy przekonani, że zapotrzebowanie na nasze maszyny będzie rosnąć - mówi Łukasz Nowiński.

Maszynowa rewolucja:
Maszynowa rewolucja:
Retail Robotics, którego szefem i właścicielem jest Łukasz Nowiński (z prawej), a szefem marketingu i partnerem Marek Piotrowski, przez lata produkowało paczkomaty dla InPostu. Teraz chce zawojować rynek zakupów spożywczych przez internet, oferując model dostawy bardziej efektywny kosztowo i środowiskowo od przywożenia zamówień pod drzwi.
materiały prasowe

Pomysł Retail Robotics polega na tym, że w małych lokalach przy ulicach stawiane jest duże urządzenie, mogące obsłużyć do 200 zamówień spożywczych dziennie. Maszyny, zapewniające odpowiednią temperaturę dla poszczególnych kategorii produktów, docelowo mają tworzyć gęstą i efektywną kosztowo sieć, obsługującą zamówienia wielu detalistów.

- Nasza strategia się nie zmienia. Na kluczowych rynkach europejskich chcemy rozstawiać partnerskie sieci maszyn we współpracy z lokalnymi firmami kurierskimi. Tylko we Francji koszt rozstawienia 100 urządzeń szacujemy obecne na 30-40 mln EUR. Do innych krajów możemy sprzedawać maszyny, gdy technologia zostanie zweryfikowana w pierwszych projektach. Nie chodzi nam tylko o to, by mieć lokalną sieć w Paryżu, tylko by rozstawiać i sprzedawać tysiące urządzeń na cały świecie, tworząc opłacalny dla detalistów i wygodny dla klientów kanał dostawy zakupów e-commerce - mówi Marek Piotrowski, CMO i partner w Retail Robotics.

E-handlowa zadyszka

Tymczasem rynek zakupów spożywczych przez internet, który rozkwitł na początku pandemii, ostatnio wyhamował. W pierwszym kwartale tego roku wartość obrotów była nawet niższa niż rok temu.

- Trzeba jednak pamiętać, że w pierwszych miesiącach pandemii branża rosła o ponad 30 proc. i dzięki temu skokowi nadal jesteśmy 4-5 lata do przodu pod kątem rozwoju rynku w porównaniu do tego, co prognozowano jeszcze przed pandemią – mówi Łukasz Nowiński.

Skoro jest dobrze, to skąd wolniejsze od oczekiwanego tempo rozwoju sieci? Retail Robotics zwraca uwagę na kryzys na rynku tzw. quick commerce, czyli szybkich, jednodniowych dostaw zakupów - przede wszystkim spożywczych. Po krótkim boomie na początku pandemii firmy z tego segmentu dostały zadyszki. Amerykański Gopuff, który jeszcze w ubiegłym roku był wyceniany na 15 mld USD, w lipcu zamknął kilkadziesiąt magazynów i zwolnił 10 proc. pracowników. Niemieckie Gorillas w maju, siedem miesięcy po pozyskaniu od inwestorów 1 mld EUR, wycofało się z czterech rynków europejskich i również ogłosiło zwolnienia. Historii tego typu jest więcej.

- We Francji, jak zresztą na większości rynków, tzw. quick commerce popadł ostatnio w niełaskę. Organizowanie dark store'ów w centrach miast zaczęło budzić duże emocje, w Paryżu mieszkańcy zaczęli protestować przeciwko wydawaniu zgód na taką działalność ze względu na duży ruch, generowany przez kurierów. Musieliśmy mozolnie tłumaczyć, że nasza działalność ma inny charakter, że wcale nie zwiększa liczby kurierów, tylko przeciwnie, zmniejsza ją - i powoli nam się to udaje. Pozyskaliśmy na razie zgody administracyjne na kolejnych 10 lokalizacji - mówi prezes Retail Robotics.

Polska firma przekonuje, że pogorszenie koniunktury w branży quick commerce jej nie dotyczy.

- Od początku nie wierzyliśmy w modele biznesowe firm z branży quick commerce. To jest działalność, która w dużym tempie pali pieniądze i nie ma jasnych perspektyw, jak miałaby osiągnąć rentowność - zwłaszcza że nawet bardziej tradycyjne i mniej skomplikowane logistycznie biznesy w branży e-spożywczej przez wiele lat szlifowały swoje modele tak, by cokolwiek zarabiać. Bańka w tym segmencie to wina pandemii - nagle koniunktura się rozgrzała, pojawiły się wielkie pieniądze od inwestorów, wyceny skoczyły w kosmos, ale formuła quick commerce nie stała się dzięki temu ani odrobinę bardziej rentowna, więc teraz widzimy stopniowy odwrót od tego segmentu. Przyszłością nie są dostawy pod drzwi, tylko dostawy do wygodnie zlokalizowanych automatów - mówi Łukasz Nowiński.

Okiem eksperta
Presja inflacyjna nie pomaga
dr Maciej Kraus
partner w Movens Capital

Pogłoski o śmierci quick commerce'u są znacznie przesadzone, błyskawiczne dostawy zakupów spożywczych pod drzwi na pewno mają jeszcze przyszłość. To widać choćby na polskim rynku, gdzie Biedronka weszła w partnerstwo z Glovo, Żabka rozwija projekt Jush, działają też inne firmy, m.in. powiązane z aplikacjami taksówkarskimi. Oczywiście teraz, ze względu na gorszą koniunkturę, firmy quick commerce'owe nie mogą liczyć na takie rundy finansowania, jak jeszcze w ubiegłym roku. Mnóstwo pieniędzy już jednak do nich trafiło, a dla platform w rodzaju Ubera ta działalność jest naturalnym sposobem na generowanie dodatkowego strumienia przychodów przez infrastrukturę, która już została zbudowana. Oczywiście to, czy w długim terminie ten model biznesowy osiągnie sukces, to inna sprawa, niewątpliwie pasuje on przede wszystkim do największych miast. Model, w którym zakupy spożywcze dostarczane są do automatów, teoretycznie ma lepszą ekonomikę, ale jakby to było takie proste, to rozwinęłyby się już wcześniejsze projekty tzw. zimnych maszyn. Trzeba trafić w dobry rynkowy moment, żeby takie projekty „zażarły" – dziś presja inflacyjna i rosnące koszty paliw i żywności raczej nie pomagają tego typu inicjatywom. Ale oczywiście czas pokaże.