Słynna już lansowana przez Jarosława Kaczyńskiego „piątka dla zwierząt” wraca pod obrady Sejmu w zmienionej formie. Zamiast kilkumiesięcznego — jak chcieli projektodawcy — vacatio legis, obowiązywać będą znacznie dłuższe okresy. Fermy zwierząt futerkowych mogą funkcjonować do końca lipca 2023 r., zaś ubój rytualny na obecnych zasadach będzie możliwy aż do końca 2025 r. Senatorowie wprowadzili również do ustawy zapisy o odszkodowaniach dla przedsiębiorców.
Za takim kształtem projektu zagłosowało ostatecznie 76 parlamentarzystów, 11 było przeciwko, zaś 10 wstrzymało się od głosu. Wcześniej wyższa izba nie poparła wniosku grupy senatorów z PSL-Koalicji Polskiej, którzy chcieli odrzucenia projektu w całości. Za było tylko 24 głosujących (większość z KO), przeciw 64. Zapisy projektu, który wychodzi właśnie z Senatu, choć korzystniejsze niż wcześniejsze propozycje Sejmu, nie do końca satysfakcjonują hodowców.
— Projekt mówi o tym, że fermę będzie można prowadzić do końca 2023 r., ale oznacza to, że przygotowania do wygaszania biznesu będziemy musieli rozpocząć już w przyszłym roku. Spodziewam się, że znaczne zwolnieniapracowników nastąpią już na wiosnę — mówi Marek Miśko, dyrektor generalny Związku Polski Przemysł Futrzarski.
Najwięcej zastrzeżeń ma jednak do zapisów dotyczących odszkodowań. Przepisy przewidują, że hodowcy dostaną wypłaty pokrywające wartość niezamortyzowanych aktywów trwałych, zobowiązań kredytowych oraz utraconych korzyści. Dla wyliczenia tych ostatnich przyjęto okres od początku 2018 r. do pierwszych miesięcy 2020 r.
— To dla naszej branży bardzo chude lata. Już w drugim kwartale 2019 r. widać było, że na rynku dzieje się coś złego. Na aukcje do Helsinek i Kopenhagi przyjeżdżało coraz mniej kontrahentów z Azji, a to oni są największym odbiorcą futer na świecie. Kupowali mało i chcieli płacić ratalnie, czego nigdy wcześniej nie było. Dopiero w listopadzie okazało się, że Chiny ukrywały przed światem, że zmagają się z nową epidemią — tłumaczy Marek Miśko.
Według niego koronawirus uderzył w branżę futrzarską znacznie wcześniej niż w inne. Hodowcy z Polski wciąż mają problem ze sprzedażą skór.
— Na razie sprzedaliśmy te z 2018 r., ale zeszłoroczne wciąż czekają na nabywców, a mamy przecież końcówkę roku 2020 — wyjaśnia dyrektor.
Wyliczanie odszkodowań opartych na tak złym okresie będzie w jego opinii niesprawiedliwe. Marek Miśko dodaje, że Holandii, Wielkiej Brytanii, Czechach i Norwegii wysokość utraconych korzyści była wyliczana na podstawie średniej z ostatnich pięciu- -siedmiu lat.