Ubiegły rok był dla polskiej branży piwnej najtrudniejszy od wielu lat – przyznawali niedawno na łamach PB przedstawiciele różnych browarów. Z danych NielsenIQ wynika, że choć wartość rynku wzrosła w 2023 r. z 21,3 do 22,8 mld zł, to wolumen sprzedaży spadł z 3,3 do 3,1 mln hektolitrów. Nie wszystkim jednak wiedzie się źle.
Pora zwiększyć moce
W niesprzyjających większości branży okolicznościach na rozbudowę mocy produkcyjnych decyduje się rzemieślniczy browar Pinta założony przez Ziemowita Fałata, Grzegorza Zwierzynę i Marka Semlę. W minionym roku uwarzył 29,1 tys. hl piwa (+7 proc. r/r), zbliżając się do granic możliwości.
– Jeśli utrzymamy tempo rozwoju, to zwiększenie mocy z 30 do 35 tys. hl powinno wystarczyć nam na mniej więcej trzy lata. W obecnej lokalizacji – w Wieprzu w województwie śląskim – możemy zwiększyć je do 50 tys. hl. Obok browaru mamy wolną działkę z możliwością budowy nowej warzelni i potrojenia wydajności, ale traktujemy ją jako długoterminową rezerwę – informuje Ziemowit Fałat.
– W obecnych warunkach rynkowych browary kontraktowe, zlecające produkcję w wielu miejscach, raczej mało inwestują w dystrybucję. Browary z własną produkcją, zwłaszcza najmocniejsze, poza dystrybucją stawiają też na zwiększenie mocy produkcyjnych, ale nie jest to normą. Widoczne w branży piwnej negatywne tendencje nie do końca dotyczą jednak piw kraftowych, które na tle mainstreamu radzą sobie całkiem dobrze – dodaje Grzegorz Zwierzyna.
Efektywność i elastyczność
Główną inwestycją firmy było dotychczas wybudowanie browaru w 2019 r. za ok. 21 mln zł.
– W kolejnych latach m.in. dostawiliśmy cztery zbiorniki i zrealizowaliśmy mniejsze projekty optymalizacyjne, np. w zakresie bardzo precyzyjnego dozowania drożdży, unikatowego na tle polskich małych browarów. Na ten rok przypada rozliczenie kilku inwestycji. Mamy stabilną sytuację finansową i możliwości kontynuowania samodzielnego finansowania rozwoju – mówi Ziemowit Fałat.
Teraz Pinta zainstaluje dwukrotnie wydajniejszą puszkarkę oraz zautomatyzuje pakowanie pełnych puszek i butelek do kartonów, co na razie odbywa się ręcznie. Ponadto zainstaluje 11 zbiorników: 9 fermentacyjno-leżakowych i 2 buforowe. W sumie będzie ich już 27 o łącznej pojemności 3,6 tys. hl.
Zakończenia prac, których wartość wyniesie ok. 4 mln zł, firma spodziewa się w połowie roku, a zwiększone moce przydadzą się prawdopodobnie w drugim półroczu, bo roczna produkcja może przekroczyć 30 tys. hl.
– Przy produkcji Pinty zatrudniamy 40 osób, a drugie tyle przy dystrybucji. Jesteśmy browarem rzemieślniczym, w którym to praca ludzi ma decydujący wpływ na końcowy efekt. Automatyzacja umożliwi im rezygnację z czynności, którymi może zająć się maszyna. Dzięki temu możemy urosnąć bez potrzeby proporcjonalnego zwiększenia zatrudnienia, a to – wraz z większą skalą – przyczyni się do poprawy rentowności. Ponadto inwestycje zapewnią nam większą elastyczność pod kątem opakowań w związku z rosnącym popytem na rzemieślnicze piwa w puszkach – tłumaczy Grzegorz Zwierzyna.
Rozwój mimo trudności
W 2022 r. przychody spółki zwiększyły się z 25,3 do 29,9 mln zł, a zysk netto zmniejszył się z 1,7 do 0,5 mln zł. Natomiast w 2023 r. firma osiągnęła odpowiednio: około 31 mln zł i 2 mln zł. Przekonuje, że na tym etapie rozwoju nie planuje skokowego wzrostu, bo dla wielu browarów taki krok był ich ostatnim.
– W 2023 r. wchodziliśmy, jak cała branża, z dużą niepewnością. Wszystko gwałtownie zdrożało – energia, surowce, opakowania itd. – a inflacja była wyjątkowo wysoka. Sieci handlowe mocno ograniczyły zamawianie piw rzemieślniczych, nam udało się jednak pozostać w stałej ofercie kilku z nich. Natomiast od jesieni obserwujemy powrót ożywienia konsumenckiego – podwyżki cen do ok. 10 zł za piwo kraftowe zostały przez konsumentów zaakceptowane, a za tym idzie wzrost zamówień sieci handlowych – mówi Ziemowit Fałat.
Trudno mu ocenić, w jakim stopniu zakładany wzrost wolumenu sprzedaży w tym roku przełoży się na przychody.
– Mocno rozwijamy się w kanale nowoczesnym zdominowanym przez dużych graczy z silną pozycją negocjacyjną. Nie odchodzimy jednak od rynku tradycyjnego, czyli głównie sklepów i restauracji specjalistycznych. Utrzymujemy dywersyfikację, ponieważ uzależnienie dużej części biznesu od jednego, dwóch kontrahentów może łatwo doprowadzić małą firmę do niewypłacalności – wyjaśnia przedsiębiorca.
Do tylu butelek Pinta rozlała piwo w 2023 roku…
…do tylu puszek…
…i do tylu kegów.
Polskie piwa na świecie
Pinta stawia nie tylko na Polskę. W minionym roku zwiększyła liczbę obsługiwanych rynków zagranicznych z 25 do 27 (o USA i Izrael). Najmocniejszą pozycję ma w krajach, w których uniosła ją pierwsza fala popularności piw rzemieślniczych: w Bułgarii, Czechach i na Słowacji. Kluczowe jest dla niej utrzymanie powtarzalności dostaw, a nie wysyłanie pojedynczych transportów w nowe miejsca.
– Trudno sprzedawać piwa rzemieślnicze za granicą, ponieważ patriotyzm konsumpcyjny jest w tym zakresie bardzo silny nie tylko w Polsce. Na razie osiągamy z eksportu ok. 5 proc. przychodów, takiego wyniku nie powstydziłby się żaden browar kraftowy. Za realne uznajemy przekroczenie 10 proc. w ciągu kilku lat. Będziemy rozwijać sprzedaż nie tylko na dotychczasowych rynkach, ale też nowych – np. w Azji. W promocję Pinty na całym świecie zaangażowani są wszyscy pracownicy – mówi Ziemowit Fałat.

Na polskim rynku jest nadwyżka piwa, przez co wiele browarów się zamknęło, jest na sprzedaż albo szuka inwestora. Kluczem do sukcesu w branży jest dziś zdywersyfikowana dystrybucja. Browary rzemieślnicze i regionalne, które dobrze odnalazły się w nowoczesnym kanale sprzedaży, potrzebują większych mocy, a Pintę rzeczywiście widać w coraz większej liczbie punktów na mapie Polski. Jej inwestycję uznaję więc za naturalny ruch, my też inwestujemy w zwiększenie produkcji.
Dla rzemieślniczych i regionalnych browarów rodzimy rynek zawsze będzie priorytetowy. Niemniej konkurencja w Polsce się zaostrza i nawet one coraz częściej muszą konkurować także ceną, co odbija się na marży i sprzedaży. Piwa kraftowe powyżej 10 zł w cenie detalicznej sprzedają się znacznie gorzej niż te poniżej 10 zł, w piwach regionalnych podobna symboliczna granica jest ustalona na poziomie 5 zł – te za 4,99 zł sprzedają się nawet kilkakrotnie lepiej niż nieco droższe. W związku z tym polskie browary rzemieślnicze powinny rozwijać eksport choćby w celu poprawy rentowności, zwłaszcza że rodzime piwa zdobywają coraz więcej nagród międzynarodowych. Cel 10 proc. udziału eksportu przy skali działalności Pinty jest ambitny. Jeśli jej się uda – duży szacunek.