PKP nie chcą wchodzić w akcje padających hut

Cezary Pytlos
opublikowano: 2001-02-14 00:00

PKP nie chcą wchodzić w akcje padających hut

Przewoźnik sam ma kłopoty z wypłacalnością i uzyskaniem szybkich kredytów bankowych

Restrukturyzacja PKP nabiera rumieńców. Po uruchomieniu kredytów przedpomostowych i pomostowych przewoźnik przystąpi do emisji obligacji na kwotę 1,7 mld zł. Ale zarządowi PKP sen z powiek spędzają hutnicze należności. Już teraz firma deklaruje, że nie chce obejmować akcji za długi stalowych zakładów.

W ciągu kilku dni do kasy PKP wpłynie trzecia transza kredytu na kwotę 100 mln EUR (380 mln zł), przyznanego przez EBOR.

— W kwietniu powinien zostać uruchomiony kredyt na 150 mln USD (615 mln zł) z Banku Światowego — twierdzi Krzysztof Celiński, prezes PKP.

Środki z obu kredytów zostaną przeznaczone na restrukturyzację zatrudnienia. Do końca 2002 roku zmniejszy się ono z obecnych 168 tys. osób do 145 tys. osób.

Komisja wybierze

Skomplikowały się natomiast negocjacje w sprawie kredytu na 700 mln zł.

— Ogłoszony w grudniu 2000 r. przetarg na ten kredyt unieważniliśmy, bo złożone oferty trudno było porównać. Jeden z banków zaoferował niższą kwotę kredytu, niż ogłosiliśmy w przetargu. Inne instytucje finansowe natomiast chciały ustalać koszty kredytu w trakcie negocjacji, co było dla nas nie do przyjęcia. Zaprosiliśmy więc wszystkich oferentów do indywidualnych negocjacji, a po wzajemnych wyjaśnieniach do składania ostatecznych ofert, które będzie oceniała komisja, składająca się z przedstawicieli kolei, resortów transportu, finansów oraz KPWiG. Sądzę, że kredyt zostanie uruchomiony na przełomie marca i kwietnia — mówi Krzysztof Celiński.

Nieoficjalnie wiadomo, że o prawo skredytowania kolei starają się trzy konsorcja: pierwsze — Westdeutsche Landesbank Polska, Citibanku i Dresdner Kleinwort Benson, drugie — BNP, PKO BP i Deutsche Banku i trzecie — Commerzbanku, BRE Banku i HSBC. Do gry włączyły się także Bank Śląski i Bank of America.

Dwa powody do obaw

Ten kredyt jest niezwykle ważny dla PKP z dwóch powodów.

— Z części środków uzyskanych w ten sposób zamierzamy spłacić inny kredyt wysokości 300 mln zł, udzielony nam przez konsorcjum trzech banków (WestLB, Dresdner Kleinwort Benson i Citibank) w grudniu ubiegłego roku. Ponadto natychmiast po wyłonieniu konsorcjum bankowego, które da nam kredyt, zamierzamy uruchomić procedurę emisji obligacji. Zaplanowaliśmy, że pierwsza transza środków, pochodzących z emisji obligacji, powinna wpłynąć do nas już w drugiej połowie 2001 roku — wyjaśnia Krzysztof Celiński.

Planowane emisje obligacji uzyskają gwarancje Skarbu Państwa, co wiązać się będzie z przewłaszczeniem akcji i udziałów spółek wydzielanych z PKP. Dotychczas w osobne spółki, z planem ich sprywatyzowania, wydzielono Warszawską Kolej Dojazdową i Szybką Kolej Miejską z Trójmiasta.

— Proces prywatyzacyjny może rozpocząć się na przełomie II i III kwartału tego roku. Do końca pierwszego kwartału powinny zostać zarejestrowane kolejne spółki: Ferpol, Farmacja, Polres oraz Elektroenergetyka i Teleinformatyka Kolejowa — tłumaczy Krzysztof Celiński.

Złoty środek

Już wiadomo, że przedłuża się prace przy powołaniu spółek przewozów pasażerskich.

— Decyzja o ich powołaniu zależy od zapisów ustawy budżetowej i rozdysponowania 300 mln zł dotacji budżetowej oraz od negocjacji z samorządami wojewódzkimi w kwestii utworzenia spółek przewozów regionalnych. Nie wiem, czy ekonomicznie uzasadnione jest powoływanie spółek we wszystkich województwach. Uważam, że nie powinny powstawać one tam, gdzie będą skazane na działalność deficytową, związaną z obsługą terenów wiejskich. Moim zdaniem, powinno powstać kilka spółek, obejmujących jedynie duże aglomeracje — uważa Krzysztof Celiński.

Wiadomo, że wiążące ustalenia w tym zakresie nie zapadną — jak wcześniej planowano — do 15 lutego.

— Nie możemy jednak opóźnić prac nad nowym rozkładem jazdy, dlatego powstała propozycja, żebyśmy uwzględnili w nim jedynie te pociągi, które będą jeździły z naszą dopłatą (w tym roku PKP przeznaczy na połączenia regionalne 500 mln zł), oraz zarezerwowali miejsce dla pociągów, korzystających z dotacji budżetowej — twierdzi Krzysztof Celiński.

Wszystkie zaplanowane działania restrukturyzacyjne mają na celu jedno: powstrzymanie zapaści finansowej PKP.

I choć nie ma jeszcze oficjalnych wyników przewoźnika za rok 2000, to wiadomo, że nie odbiegną od prognoz. Oszacowano w nich, że strata netto PKP na działalności operacyjnej wyniesie 2,08 mld zł. Zadłużenie przekroczy 7,1 mld zł, a po odliczeniu należności i roszczeń zadłużenie netto przewoźnika wyniesie 5,5 mld zł.

Wierzyciele zawiedli

Należności i roszczenia to dla PKP niemałe zmartwienie, bo największymi dłużnikami PKP są huty i koksownie, które same stoją na krawędzi bankructwa. Na liście znajdują się m.in. huty: Katowice (300 mln zł długu), Sendzimira i Częstochowa oraz koksownie Przyjaźń i Wałbrzych.

— Układ umów mieszanych, gotówkowo-kompensacyjnych, zawartych z naszymi największymi dłużnikami funkcjonował bez zarzutu od kwietnia do grudnia 2000 roku. Później układ został zachwiany, co wypływa z pogarszającej się kondycji finansowej firm z tych branż. Obecnie kwestie uregulowania zaległości płatniczych wobec nas są przedmiotem rozważań na szczeblu rządowym — dodaje Krzysztof Celiński.

Prezes PKP odrzuca propozycje dłużników objęcia udziałów lub akcji w tych spółkach.

— Dopuszczam taką możliwość jedynie w przypadku, gdyby były to akcje łatwo zbywalne i porównywalne do wielkości kwot, jakie są nam winni — zastrzega Krzysztof Celiński.

Okiem eksperta

Bez decyzji stracą wszyscy

Polskie Koleje Państwowe mają finansowe problemy i cierpią na chroniczny brak środków. Byłoby jednak dobrze, gdyby zgodziły się na konwersję długów wobec hut na ich akcje. Mimo wszystko są one dla PKP ważnym, dużym i dobrym partnerem. Zamiana wierzytelności na walory hut pozwoliłaby im przetrwać, a w przyszłości PKP mogłyby odzyskać swoje pieniądze. Upadłość hut na wszystkich odbije się negatywnie — także na kolejowym przewoźniku.

Romuald Talarek

wiceprezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej