Po ameryce i Europie czas na cięcia u nas

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2001-05-17 00:00

Po ameryce i Europie czas na cięcia u nas

Banki centralne w Stanach Zjednoczonych i Europie redukują stopy procentowe w obawie przed jeszcze większym zwolnieniem gospodarczym. Tymczasem w Polsce oprocentowanie wciąż pozostaje na bardzo wysokim poziomie.

Rośnie dysparytet stóp procentowych między Polską a Europą i Stanami Zjednoczonymi. Dokładnie tydzień temu, po raz pierwszy od prawie dwóch lat, Europejski Bank Centralny niespodziewanie obniżył stopy o 0,25 pkt proc. Tego samego dnia identyczną decyzję podjął Bank Anglii. Niemal natychmiast doszło do umocnienia europejskiej waluty i wzrostu akcji na giełdach.

— Posunięcie to jest oznaką paniki i oznacza, że członkowie ECB zaczęli dostrzegać problemy przemysłowców — komentował wówczas Julian Callow, ekonomista Credit Suisse First Boston w Londynie.

Bez niespodzianki

We wtorek niespodzianki nie było. Po raz piąty w tym roku, zgodnie z oczekiwaniami analityków, Federalny Komitet Otwartego Rynku, odpowiedzialny w ramach banku centralnego Fed za politykę monetarną USA, zredukował stopy o 0,5 punktu procentowego.

— Erozja w obecnych i przyszłych wynikach finansowych, w połączeniu ze znaczną niepewnością dotyczącą perspektyw ekonomicznych prawdopodobnie utrzyma wydatki inwestycyjne na niskim poziomie. Te potencjalne ograniczenia, w połączeniu ze spadającą konsumpcją i ryzykiem spowolnienia za granicą, nadal ciążą nad amerykańską gospodarką — tłumaczył Alan Greenspan, prezes Fed.

RPP milczy

Tymczasem Rada Polityki Pieniężnej, która odpowiada za poziom stóp procentowych w Polsce, dokonuje nieznacznych redukcji i — zdaniem wielu ekonomistów — reaguje z opóźnieniem. W związku z tym z każdym miesiącem rośnie dysparytet stóp, czyli różnica w oprocentowaniu polskich i zagranicznych papierów dłużnych. Powoduje to silne zainteresowanie zagranicznych inwestorów polskimi papierami, to zaś główny powód znacznego przewartościowania złotego.

— Silny złoty bije w eksporterów, a więc jedyną siłę napędzającą polską gospodarkę. RPP skutecznie bowiem tłumiła popyt wewnętrzny. Dlatego to, czy polskie firmy będą sprzedawać więcej, determinowane jest popytem zewnętrznym — tłumaczy Mirosław Gronicki, główny ekonomista BIG BG.

Ekonomiści stawiają sprawę jednoznacznie: RPP zbijając inflację zbyt mocno zdławiła popyt wewnętrzny, co w połączeniu z ogólnym pogorszeniem koniunktury na świecie postawiło polskie firmy w trudnej sytuacji. Wzrost gospodarczy jest coraz słabszy. Spadło także zatrudnienie.

— Inflacja będzie spadać, a zatem utrzymywanie obecnego dysparytetu stóp procentowych jest nieuzasadnione. Co prawda popyt wewnętrzny delikatnie odżył, ale to wciąż za mało, by znacznie pobudzić wzrost gospodarczy — mówi ekonomista BIG BG.

Inflacja ponad wszystko

Konstytucja czyni Radę Polityki Pieniężnej odpowiedzialną tylko za inflację. O ile banki centralne w Europie czy w USA reagują na każdą informację o spowolnieniu gospodarczym, o tyle RPP nie musi tak postępować. Jedyną szansą na obniżenie stóp w Polsce jest szybki spadek inflacji. Ta jednak — liczona rok do roku — wzrosła w kwietniu do 6,6 proc. To pierwszy taki przypadek od kilku miesięcy. Ekonomiści, choć zaklinają RPP by obniżyła stopy, twierdzą, że w świetle tego rada nie podejmie decyzji.

— Jeśli członkowie rady uznają, że możliwe są dalsze wzrosty cen energii, a sytuacja budżetu państwa oraz planowane wypłaty rekompensat stworzą silny impuls inflacyjny, mogą nie obniżyć stóp procentowych. Tymczasem RPP powinna jak najszybciej redukować stopy, nie zwracając uwagi na pojedyncze dane o inflacji, tylko na trend, a ten jest wciąż spadkowy — twierdzi Ewa Limańska, ekonomista Merrill Lynch w Londynie.

Ministerstwo Finansów podało tymczasem, że po kwietniu deficyt budżetowy wyniósł 89,7 proc. kwoty zaplanowanej na cały rok. To zaś może być wystarczającym powodem dla RPP, by nie obniżać stóp procentowych, podczas gdy polska gospodarka potrzebuje radykalnej obniżki.