Północ Europy cieszy się boomem

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2011-04-27 00:00

Recesja była sroga, ale minęła. Na północy koniunktura już dawno nie była tak dobra jak teraz.

Recesja była sroga, ale minęła. Na północy koniunktura już dawno nie była tak dobra jak teraz.

Szwecja, Dania, Finlandia i Norwegia znacznie skuteczniej poradziły sobie z kryzysem, niż strefa euro. Gospodarki krajów skandynawskich mocno ucierpiały w kryzysie, ale też zaskakująco szybko z niego wychodzą. Koniunktura gospodarcza w regionie jest już porównywalna do tej sprzed załamania. Jak prognozuje Międzynarodowy Fundusz Monetarny, w latach 2010-12 Szwecja, Finlandia, Norwegia i Dania będą rozwijać się średnio o ponad 1 pkt proc. szybciej niż strefa euro.

Mimo silnych koron

— Nasza gospodarka szybko otrząsnęła się z kryzysu. Tempo, w jakim wychodzimy z recesji, przerasta wszelkie prognozy sprzed roku-dwóch. Zawdzięczamy to silnemu wzrostowi w przemyśle i wśród przedsiębiorstw eksportowych — twierdzi Andreas Jonsson, ekonomista Nordea Market.

Eksport w większości krajów skandynawskich rośnie już w tempie kilkunastu proc. rocznie. Takie odbicie w zagranicznej sprzedaży jest tym bardziej zaskakujące, że po kryzysie skandynawskie waluty — korona szwedzka i norweska (Finlandia jest w strefie euro, a korona duńska powiązana jest sztywno z euro) — gwałtownie się umocniły, odbierając konkurencyjność tamtejszym eksporterom. Korona szwedzka przez ostatnie dwa lata zyskała do euro 24 proc., a norweska 21 proc. Do dolara zyskały odpowiednio 34 i 24 proc.

— Eksport pozostaje jednym z głównych motorów napędzających gospodarkę regionu, mimo że kursy walutowe są niesprzyjające, a na świecie koniunktura słabnie w związku z wycofywaniem przez banki centralne i rządy instrumentów stymulujących tamtejsze gospodarki — zaznacza Cecilia Hermansson, główna ekonomistka Swedbank.

Szwecja przodem

Na zdecydowanego lidera regionu w ostatnich latach wyrosła Szwecja. Jest najszybciej rozwijającą się gospodarką nie tylko Skandynawii, ale w całej Unii Europejskiej. W 2010 r. wzrost gospodarczy królestwa wyniósł 5,5 proc. — takiego tempa nie powstydziłyby się nawet gospodarki określane mianem wschodzących.

— Szwedzcy konsumenci i przedsiębiorcy zapomnieli już o kryzysie. Sprzedaż detaliczna szybko rośnie, a firmy, widząc silny popyt, coraz odważniej inwestują w zwiększanie mocy produkcyjnych i zatrudniają nowych pracowników — mówi Christer Mardbrant, redaktor "Dagens Industri", największego dziennika gospodarczego w Szwecji — siostrzanej gazety "Pulsu Biznesu".

W 2011 i 2012 r. dynamika PKB nieco spowolni, ale nadal będzie kształtować się w okolicy 4 proc. rok do roku. Jak na kraj rozwinięty to bardzo wysokie tempo rozwoju.

— Nie jesteśmy tygrysem gospodarczym, więc wręcz niebezpiecznie byłoby, gdyby gospodarka rosła w tempie 5 proc. przez dłuższy czas. Koniunkturę chłodzą wysokie ceny surowców i podwyżki stóp procentowych banku centralnego — mówi Andreas Jonsson.

Riksbank — szwedzki bank centralny — przez ostatni rok już pięciokrotnie podnosił stopy procentowe. Musi zacieśniać politykę pieniężną, bo koniunktura powoli staje się zbyt dobra, a na rynku mieszkaniowym rośnie bańka spekulacyjna.

— Bank centralny musi dostosować się do sytuacji. Ceny mieszkań w Szwecji rosną w tempie około 10 proc. rocznie. Podwyżki stóp procentowych powinny jednak ograniczyć popyt na nieruchomości — mówi Christer Mardbrant.