Australijczycy z Prairie Mining skarżyli się, pisali pisma, prosili o rozmowy, aż arsenał gestów się wyczerpał. Z informacji „PB” wynika, że firma, która planowała uruchomienie wydobycia węgla w dwóch lokalizacjach na terenie kraju, jest gotowa do postępowania arbitrażowego przeciwko Polsce. Ma na to pieniądze, i to niemałe.



Spółka uzyskała właśnie około 20 mln USD, czyli 80 mln zł, które mogą być wykorzystane wyłącznie na prowadzenie postępowania. Dzięki nim zamierza udowodnić, że polski rząd wywłaszczył ją z możliwości prowadzenia inwestycji.
Specjaliści widzą szanse
Kierowana przez Bena Stoikovicha spółka odmawia komentarza. Nasze źródła twierdzą jednak, że 20 mln USD wykłada duży zagraniczny podmiot finansowy, który specjalizuje się w inwestowaniu w roszczenia przeciwko państwom, licząc na udział w wysokich wygranych. „PB” nie udało się poznać jego nazwy, ale nasi rozmówcy wskazują, że w tej branży pierwsze skrzypce grają londyński Burford Capital i nowojorski Tenor Capital. Mówi się też, że obsługą prawną sprawy zajmą się dwie międzynarodowekancelarie prawne: Linklaters i Lalive. Druga prawdopodobnie obsługuje fundusz finansujący postępowanie. Z pomocą tych kancelarii Prairie Mining pracuje obecnie nad pozwem arbitrażowym. Ma być gotowy najpóźniej w lipcu.
„Kontynuujemy prace, przy udziale międzynarodowych ekspertów w sprawach arbitrażu, nad sfinalizowaniem ustaleń dotyczących uruchomienia postępowania lub postępowań przeciwko Polsce” — czytamy w raporcie Prairie Mining za I kw. 2020 r.
Fundusz w sporze to norma
Dla Wojciecha Kozłowskiego, partnera w warszawskim biurze kancelarii Dentons, pomysł zaangażowania międzynarodowego funduszu w spór z państwem nie jest żadnym zaskoczeniem.
— Nie wypowiadam się w sprawie konkretnego sporu czy konkretnej firmy. Nie ulega jednak wątpliwości, że udział partnera finansującego, czyli third party financing, to rozwiązanie często stosowane w dużych sporach. To uznana i coraz bardziej powszechna formuła. W sprawach spornych związanych z Polską też była już stosowana, choć nie w najgłośniejszych. Współpraca z partnerem finansującym może opierać się na rozmaitych ustaleniach. Tu nie ma standardu. Kluczem jest oczywiście prawidłowa wycena roszczenia — mówi Wojciech Kozłowski.
Nie wiemy, jakie zasady podziału wygranej wynegocjowała z partnerem Prairie Mining. Usłyszeliśmy o możliwości przyznania
Rząd odmówił rozmów
Prairie Mining działa w Polsce od 2012 r. Najpierw koncentrowała się na pracach badawczo-poszukiwawczych na Lubelszczyźnie, na koncesjach znajdujących się nieopodal kopalni Bogdanka, dziś kontrolowanej przez skarb państwa. Deklarowała, że zbuduje tam kopalnię imienia Jana Karskiego. W 2016 r. zaś przejęła projekt Dębieńsko na Górnym Śląsku, u boku Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Formalne potyczki Prairie Mining z polską administracją zaczęły się w 2018 r. Wtedy spółka wystąpiła na drogę sądową przeciwko Ministerstwu Środowiska w związku z utratą wyłączności na ubieganie się o koncesję wydobywczą dla kopalni Jan Karski. W tym samym roku odmówiono jej modyfikacji zapisów w koncesji dla Dębieńska, co uruchomiło kolejne fronty między nią a polskim rządem. W lutym 2019 r. Prairie Mining wysłała tzw. pismo notyfikacyjne do prezydenta oraz kilku ministerstw, stwierdzające istnienie konfliktu. Liczyła na negocjacje i polubowne rozwiązania, jednak w jej raporcie kwartalnym można przeczytać, że polski rząd odmówił jakichkolwiek rozmów.
Sprawy warte miliardy
Z informacji „PB” wynika, że roszczenie Prairie Mining może sięgnąć 2,5-3,5 mld USD, czyli 10-12 mld zł. Jeżeli rzeczywiście tak będzie, to sprawa uplasuje się w gronie największych postępowań dotyczących Polski w ostatnich latach. Najświeższa sprawa, czyli niedawna wygrana PGNiG z Gazpromem, opiewa na 1,5 mld USD. Koszt ugody z 2009 r., dotyczącej sporu wokół PZU i Eureko, sięgnął 8,5 mld zł.
W ostatnich latach głośno było o groźbach arbitrażu płynących od inwestorów wiatrowych. Ucierpieli zarówno na uchwalonych po wyborach w 2015 r. ustawach blokujących rozwój instalacji wiatrowych, jak też w wyniku działań kontrolowanej przez państwo Energi, która jednostronnie zerwała umowy zakupu zielonych certyfikatów. Najbardziej zmotywowana była amerykańska firma Invenergy, wspierana również przez amerykańską dyplomację. Sprawa, warta ponad 2,5 mld zł, trwa. partnerowi 40-45 proc. potencjalnej wygranej uzyskanej przed sądem arbitrażowym lub w ramach ewentualnej ugody. Kwota do ewentualnego podziału jest motywująca. Roszczenie Prairie Mining, jak słyszymy od naszych rozmówców, może sięgnąć 2,5-3 mld USD, czyli 10-12 mld zł. Na tyle Australijczycy wyceniają swoje straty związane z naruszonymi, ich zdaniem, prawami inwestora oraz odebraniem pozwoleń i koncesji.