Polska mozolnie łamie bariery

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2015-09-30 22:00

Jesteśmy o krok od wejścia do wyższej ligi najbardziej konkurencyjnych gospodarek świata. Czeka nas jednak duży wysiłek

Ubiegły rok był dobry pod względem komfortu prowadzenia biznesu nad Wisłą. Udało się awansować w rankingu „Doing Business” Banku Światowego na 32. lokatę wśród 189 krajów.

Dobra passa została podtrzymana — nasz wysiłek doceniło tym razem Światowe Forum Ekonomiczne (WEF). W globalnym rankingu konkurencyjności gospodarek, po kilku latach niewielkich spadków, udało nam się wreszcie wspiąć o dwie pozycje — na 41. miejsce wśród 140 badanych państw. Taką cenzurkę wystawiło 214 przedsiębiorstw znad Wisły, które przepytali ankieterzy.

— Cieszy odwrócenie lekkiej tendencji spadkowej konkurencyjności polskiej gospodarki i poprawa naszej pozycji w rankingu, choć w łącznej klasyfikacji nie są to duże zmiany — komentuje prof. Piotr Boguszewski z Narodowego Banku Polskiego (NBP), który koordynuje badanie WEF w Polsce.

Obronić pozycję…

Niewątpliwie udało nam się pozostać przez ostatnią dekadę wśród najbardziej konkurencyjnych krajów postsocjalistycznych i dzięki wysiłkowi awansować w tym czasie o 6 pozycji. Powodów do wielkiej satysfakcji wciąż jednak nie ma, są jedynie drobne radości. — W ubiegłym roku wyprzedzały nas 4 kraje regionu, a dzisiaj są to 3 państwa — mówi Piotr Boguszewski. Nadal spory dystans dzieli nas od bałtyckich tygrysów: Estonii (30. miejsce w rankingu) i Litwy (36.), uciekł nam także południowy sąsiad — Czechy (31.).

Biznes bez barier

W tym roku „Puls Biznesu” po raz drugi zajął się raportem „Doing Business” Banku Światowego. Sprawdzaliśmy, co przez ostatni rok zrobili rządzący, żeby poprawić klimat biznesowy nad Wisłą. Wzięliśmy pod lupę te kategorie, w których zostało nam najwięcej do nadrobienia: sądownictwo gospodarcze, łatwość zakładania firmy, uzyskiwanie pozwoleń na budowę i przyłączenia do sieci elektroenergetycznej czy prawo upadłościowe. Więcej o tym, jak przyjazna biznesowi jest Polska, na doingbusiness.pb.pl.

— Przed nami jeszcze sporo do zrobienia, a widać, że niektórym krajom postsocjalistycznym się udało i lepiej się zreformowały — przyznaje ekspert NBP. Goniąc najlepszych, nie możemy zapominać o grupie pościgowej. Z badania wynika, że kurczy się dystans między Polska a krajami regionu, które wciąż są za nami. W top 10 zwycięzców ostatniej dekady w poprawianiu klimatu dla biznesu nas nie ma, a są Rumunia (53.) i Bułgaria (54.), którym udało się awansować aż o 20 oczek. Na szczęście nie ma nas w gronie regionalnych maruderów — Węgier (spadek o 25 miejsc) i Słowacji (31.).

…i wejść do elity

Piotr Boguszewski nie ma wątpliwości: mamy potencjał, żeby aplikować do wyższej ligi krajów, ale miejsce w pierwszej trzydziestce najbardziej konkurencyjnych gospodarek trzeba będzie okupić nie lada wysiłkiem. Na razie awans zawdzięczamy głównie otoczeniu makroekonomicznemu. W tej kategorii przesunęliśmy się aż o 17 miejsc, na 46. lokatę.

— Wyraźnie lepsze są też oceny infrastruktury, choć — co może nieco dziwić — przedsiębiorcy nie odczuwają bardzo wyraźnej poprawy. Widać także wzrost innowacyjności, ale pod tym względem wciąż jesteśmy na zbyt odległym miejscu w stosunku do aspiracji i wyzwań — uważa ekspert banku centralnego.

Dla przedsiębiorców największą bolączką niezmiennie jest prawo podatkowe. W ścisłej czołówce utrzymują się też prawo pracy i nieefektywna administracja publiczna. Biznes chwali sobie natomiast niski poziom przestępczości, stabilną sytuację ustrojową czy odpowiednie przepisy dewizowe. Mocne cenzurki dostaje także system edukacji, a firmy cieszą się dodatkowo z dużego potencjału rynkowego.

— Słabo została oceniona efektywność polskiego rynku pracy. Ankietowani przedsiębiorcy zwracali uwagę na nieoptymalne relacje pracodawcy — pracobiorcy, negatywny wpływ systemu podatkowego na motywację pracowników oraz odpływ netto kapitału ludzkiego — przyznaje Piotr Boguszewski.

Profesor zwraca uwagę, że nastroje w biznesie poprawia trochę elastyczność w kształtowaniu płac. Nie na tyle jednak, żeby przedsiębiorcy zapomnieli poskarżyć się na nadmiar i czasochłonność procedur administracyjnych. To samo już od lat punktują u nas autorzy raportu „Doing Business”. Eksperci nie mają złudzeń, że jeśli nie podciągniemy się w kategoriach, w których bliżej nam do ogona rankingu niż prymusów, to zamiast awansu będziemy obserwowali kolejne kraje, które nas wyprzedzają. Nisko wiszące owoce już prawie zjedliśmy.

— Kończy się powoli model konkurencyjności opartej na niskich kosztach pracy i niskich płacach — podkreśla Jacek Bartkiewicz, z zarządu NBP.

OKIEM EKSPERTA

Postawmy sobie ambitny cel

JAROSŁAW BEŁDOWSKI

partner w kancelarii Sójka, Maciak, Mataczyński

Awans w dużym stopniu zawdzięczamy dobrej ocenie otoczenia makroekonomicznego. Nie jest jednak zaskoczeniem, że jako główną barierę wskazano prawo podatkowe. Nie chodzi tylko o wysokość podatków, lecz ich przejrzystość. Niezwykle ważne jest także podejście polskich urzędów skarbowych, które — w przeciwieństwie do swoich odpowiedników z innych krajów — nie są jeszcze nastawione na dialog. Rozstrzygnięcia wymagają również relacje pracownicze. Stare instytucje, np. ochrona w wieku przedemerytalnym, bardziej szkodzą, niż pomagają. Bronią ich jednak związki zawodowe. Albo będziemy kreować miejsca pracy, albo udawać, że chronimy ludzi, którzy pracy nie mają. Zmiany w tym zakresie powinny być motorem awansu Polski w kolejnych latach. Musimy postawić sobie ambitny cel — miejsce w pierwszej trzydziestce najbardziej konkurencyjnych państw świata.

OKIEM EKSPERTA

Nowy filar konkurencyjności

TOMASZ KACZOR

główny ekonomista BGK

Wtego typu rankingach bardzo duży nacisk kładzie się na reformy otoczenia instytucjonalnego gospodarki. Reformujemy je, ale inni robią to szybciej. Jeśli nasz awans wynika głównie ze stabilności gospodarczej, czyli relatywnie wysokiego wzrostu PKB i niskiej inflacji, to nie jest dobrze, bo to nie są przewagi konkurencyjne dane raz na zawsze. Pytanie, czy wciąż chcemy konkurować jedynie niskimi płacami. Moim zdaniem, powinniśmy świadomie z tego zrezygnować i więcej inwestować w kapitał ludzki. Mamy bardzo elastyczny rynek pracy i dużo zrobiono w ostatnich latach, żeby taki był. Ukształtował się on jednak w sposób partyzancki, a dopiero dzisiaj myśli się o uregulowaniu umów cywilno-prawnych czy jednolitej umowie o pracę. Na pewno pomogło nam to w czasie spowolnienia, ale nie jestem pewien, czy na dłuższą metę jest dobre.

a