Do polskich dystrybutorów paliw zaczęła napływać gigantyczna ilość ofert od firm zarejestrowanych już nie tylko na Wschodzie (Litwa, Ukraina, Białoruś), ale też w egzotycznych krajach, takich jak Algieria czy Turkmenistan. Ostatnie oferty z Turkmenistanu opiewały na 800 USD/t oleju napędowego, podczas gdy stawka na rynkach europejskich wynosi 860–900 USD/t.
— Tak niskie oferty sugerują omijanie podatku VAT, a może również akcyzy — mówi Halina Pupacz, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych (PIPP). Dane statystyczne wskazują na spadek importu oleju napędowego i mniejszą aż o 8 proc. krajową konsumpcję.
— W ubiegłym import oleju napędowego był trzykrotnie wyższy. Można domniemywać, że udział szarej strefy wzrasta: w imporcie stanowi ona obecnie nawet 20 proc., a w całym rynku 6-7 proc. — mówi Krzysztof Romaniuk, dyrektor ds. Analiz Rynku Paliw w POPiHN.
Przyczyną gwałtownego rozwoju szarej strefy są rosnące ceny paliw. Na rynku pojawia się coraz więcej firm, które sprzedają nielegalne paliwo po bardzo konkurencyjnych cenach, ponieważ nie płacą od niego podatku VAT. Znikają po kilku miesiącach, tuż przed kwartalnym rozliczeniem VAT.
Różnice w cenach między paliwem pochodzącym od legalnych dystrybutorów a takim, od którego nie jest odprowadzany podatek, sięgają 200 -300 zł na tonie oleju napędowego.
— Sytuacja jest bardzo poważna. Jeśli ceny będą utrzymywały się na wysokim poziomie albo rosły, a odpowiednie służby nie zajmą się rozwiązaniem problemu, Polskę może zalać fala nielegalnego paliwa. Kiedyś zjawisko szarej strefy koncentrowało się głównie przy wschodniej granicy, obecnie dotyczy już całego kraju — mówi Leszek Wieciech, dyrektor generalny POPiHN.