Polski PKB gra w dwóch tempach

Justyna DąbrowskaJustyna Dąbrowska
opublikowano: 2017-07-23 22:00
zaktualizowano: 2017-07-23 20:02

Statystyki za drugi kwartał nie rzucą na kolana, ale w drugiej połowie roku polska gospodarka przyspieszy — prognozują ekonomiści

Wstępnymi informacjami na temat wzrostu gospodarczego w drugim kwartale tego roku GUS podzieli się z rynkiem dopiero w połowie sierpnia, ale z publikowanych w ostatnim czasie danych da się wyczytać, czego można się po nich spodziewać. Ekonomiści PKO BP szacują, że w drugim kwartale dynamika PKB obniżyła się do 3,7-3,8 proc. r/r (wobec 4 proc. w pierwszym, wyliczonych przez GUS), ale przyspieszy w kolejnych kwartałach. Ich prognozy są dobrym przybliżeniem tego, czego plus minus oczekują także pozostali ekonomiści (patrz tabela). Nieco słabsza dynamika wzrostu gospodarczego w drugim kwartale nie jest powodem do niepokoju. To dlatego, że jej źródłem jest przede wszystkim inny niż przed rokiem układ kalendarza.

— W porównaniu z ubiegłym rokiem, w tym święta wielkanocne nieco uszczupliły liczbę dni roboczych w drugim kwartale. Dlatego interpretując dane lepiej patrzeć na trend i wyniki pierwszego półrocza. Szacujemy, że wzrost PKB wyniósł w nim 3,8 proc. r/r i przyspieszy w kolejnych kwartałach, głównie dzięki odbiciu w inwestycjach — mówi Michał Rot, ekonomista PKO BP.

Zmiany w składzie

Na wzrost PKB w pierwszym kwartale tego roku najmocniej zapracowała konsumpcja gospodarstw domowych, która dołożyła do niego aż 3 pkt. proc. Nakłady brutto na środki trwałe (inwestycje) były w tym ujęciu neutralne. To jednak już niebawem ma ulec zmianie. — Udział konsumpcji w PKB spadnie, choć nadal będzie to silny motor wzrostu naszej gospodarki. Większy będzie natomiast wkład inwestycji. Bardzo możliwe,

że zalążek tych zmian dostrzeżemy już w odczycie za drugi kwartał tego roku — mówi Michał Rot. Zmiany w strukturze PKB to dobra wiadomość dla naszej gospodarki, a dokładniej jej wzrostu, który będzie bardziej zrównoważony. Nie chodzi przy tym o dynamikę, ale o strukturę.

— Najlepszy wzrost PKB to taki, na który pracują wszystkie elementy gospodarki. W ostatnim czasie wzrost gospodarczy naszego kraju napędzała głównie konsumpcja. To nie do końca komfortowa sytuacja, przede wszystkim dlatego, że uzależnia nas od jednego źródła wzrostu — wyjaśnia Marcin Luziński, ekonomista BZ WBK. Co więcej, nie jest to zmiana typu „coś za coś”.

— Inwestycje zwiększają możliwość konsumpcji w dłuższym okresie, więc wzrost gospodarczy oparty nie tylko na konsumpcji, ale również inwestycjach, jest trwalszy — dodaje Michał Rot.

Zwiastuny inwestycji

Ekonomiści z BZ WBK prognozują, że w drugim kwartale inwestycje wzrosną o 3 proc. w ujęciu r/r. W całym 2017 r., ich zdaniem, będą o 5,2 proc. wyższe niż w ubiegłym roku. Nieco bardziej powściągliwi są ekonomiści z PKO BP — oczekują wzrostu inwestycji o 2,1 proc. r/r w drugim kwartale i 4 proc. w całym 2017 r. Obie instytucje prognozują kierunek przeciwny do tego z pierwszego kwartału — inwestycje spadły wówczas o 0,4 proc. w ujęciu r/r. Oczekiwanie zmiany jest uzasadnione.

— Dane o produkcji budowlano-montażowej za czerwiec pokazały, że najmocniej, tj. o prawie 30 proc., wzrosła produkcja podmiotów specjalizujących się we wznoszeniu obiektów inżynierii lądowej i wodnej. To dobry znak dla inwestycji, w szczególności publicznych. W ramach produkcji przemysłowej wysoką dynamikę roczną [29,8 proc. — red.] zanotowały także maszyny i urządzania, jedne z podstawowych dóbr inwestycyjnych. Co więcej, w pierwszym półroczu tego roku wyraźnie wzrosłasprzedaż pojazdów [w cenach stałych wzrost wyniósł 6,6 proc. r/r — red.], a za dużą część zakupów odpowiadają firmy. To świadczy o wzroście aktywności inwestycyjnej małych i średnich przedsiębiorstw — argumentuje ekonomista PKO BP. Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, symptomów odbicia w inwestycjach przedsiębiorstw upatruje także w najnowszych danych GUS o koniunkturze gospodarczej w lipcu. To wysoki stopień wykorzystania mocy produkcyjnych i spadek niepewności ogólnej sytuacji gospodarczej kraju. W przypadku przetwórstwa przemysłowego wykorzystanie mocy produkcyjnych zgłaszane przez przedsiębiorców w lipcu wyniosło 80,5 proc., wobec 79,5 proc. przed rokiem, i stopniowo wzrastało w ciągu ostatnich czterech lat. Natomiast znaczenie bariery w prowadzeniu bieżącej działalności, związanej z niepewnością ogólnej sytuacji gospodarczej, spadło w tym samym czasie z 41 do 31,5 proc.

— To informacje, które potwierdzają, że nasze oczekiwania rychłego odbicia w inwestycjach przedsiębiorstw są uzasadnione — mówi Jakub Borowski. Dane GUS, a dokładniej wskaźniki koniunktury w poszczególnych branżach, mogłyby sugerować lekkie pogorszenie nastrojów w porównaniu z poprzednim miesiącem. Przykładowo, w przetwórstwie przemysłowym ocena ogólnego klimatu koniunktury w miesiąc spadła z 7,5 do 7,4. Ekonomista Credit Agricole wyjaśnia jednak, że w tym przypadku liczy się wynik długookresowy, a ten prezentuje się korzystnie — to najwyższy odczyt z lipca w ciągu ostatnich ośmiu lat.

— W tym przypadku wiarygodny jest wynik za dłuższy okres. Słabszy odczyt za lipiec, w porównaniu ze stanem sprzed miesiąca, to w dużej mierze pochodna sezonowości — wyjaśnia Jakub Borowski.

Konsumpcja mniej dynamiczna

W pierwszym kwartale tego roku gospodarstwa domowe zwiększyły konsumpcję o 4,7 proc. r/r. W tym ujęciu prognozy wzrostu na drugi kwartał są nieco niższe, ale o słabości tej części naszej gospodarki nie ma mowy. Ekonomiści BZ WBK oczekują, że roczny wzrost w drugim kwartale wyniesie 4,5 proc., w całym roku 4,4 proc. Analogiczne szacunki zespołu z PKO BP to — odpowiednio — 4,1 i 4 proc.

— Spadek dynamiki konsumpcji w ujęciu rocznym wynika głównie z wygaszania efektu programu 500+. To konsekwencja wyższej bazy sprzed roku, a więc wzrostu punku odniesienia — wyjaśnia Marcin Luziński. Michał Rot zwraca uwagę także na to, że obecnie mamy o około 2 pkt. proc. wyższą inflację niż przed rokiem. Realna wartość dochodów gospodarstw domowych jest więc niższa. Jest to czynnik, który może ciągnąć konsumpcję w dół, ale, jak podkreśla ekonomista, prawdopodobnie przejściowo.

— Sytuacja na rynku pracy jest bardzo napięta i presja płacowa będzie zapewne narastać, a wzrost płac nominalnych rekompensuje wzrost inflacji — mówi Michał Rot.