Kampania wyborcza na ostatniej prostej, na bieżni już widać kratownicę oraz ustawioną na linii mety fotokomórkę. Skojarzenie lekkoatletyczne jest bardzo zasadne, albowiem całkiem możliwe, że 1 czerwca 2025 r. rozstrzygnie dopiero fotofinisz. To sytuacja, w której nawet na powtórkach telewizyjnych nie widać, kto wygrał. Sprinterską analogią byłaby tak mała różnica głosów między Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim, że exit polls w niedzielę o godzinie 21.01 okazałyby się niejednoznaczne. Dotychczas w wyborach prezydenta najmniejsza różnica odnotowana została w 2020 r., gdy Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski przekroczyli 10 mln głosów, ale prezydent zdobył ich więcej o 422 tys., co stanowiło 2,06 pkt. proc. Gdyby w niedzielę różnica wyniosła tylko 100-200 tys., to na podstawie samych exit polls otwieranie szampanów okazałoby się przedwczesne.
Do ciszy wyborczej pozostają cztery dni, które kandydaci wypełnią dorabianiem sobie punktów. Frekwencja na marszach 25 maja oczywiście nie będzie miała bezpośredniego przełożenia na końcowy wynik w urnach, ale na pewno wpłynie mobilizacyjnie. Obie strony pompują fikcyjne dane. Marsz Patriotów zgromadził 130-140 tys. uczestników, ale w oczach najpierw Donalda Tuska, a potem Rafała Trzaskowskiego rozmnożył się do pół miliona. Marsz za Polską był skromniejszy, kroczyło niecałe 70 tys., ale sztab Karola Nawrockiego poprzez obiektywy TV Republika widział nawet 200 tys.
Uśrednione sondaże niezmiennie oscylują wokół remisu. Rządowa TVP radośnie oznajmiła, że Rafał Trzaskowski wygrywa wybory z Karolem Nawrockim, powołując się na wynik badania z przewagą procentową 45,7 do 44,9. Dopiero w dalszym tle przyznała, że 7,8 proc. pytanych nie wie, jak zagłosuje, a 1,6 proc. odmówiło odpowiedzi. Przy takim rozkładzie przesądzające stwierdzenie, że kandydat „wygrywa” jest absurdem, bardziej uczciwe byłoby co najwyżej „prowadzi”. U bukmacherów natomiast bez zmian – z czystej projekcji zsumowanych głosów z pierwszej tury na drugą wynika, że minimalnie, ale jednak Karol Nawrocki.