Prawdziwe oblicze Dymnej

Sylwia WedziukSylwia Wedziuk
opublikowano: 2016-01-07 15:25

„Dymna” Elżbiety Baniewicz to wyczerpująca biografia Anny Dymnej, w której oprócz szczegółów na temat jej teatralnej i filmowej kariery, nie zabrakło także anegdot i opowieści o prywatnym życiu aktorki. A jest o czym opowiadać.

Chciała pracować z więźniami, osobami chorymi psychicznie i nieszczęśliwymi dziećmi. Złożyła nawet papiery na wydział psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Gdyby nie Jan Niwiński, ekscentryczny sąsiad, aktor, który w młodej Ani Dziadyk dostrzegł ogromny potencjał, pewnie nie byłoby Anny Dymnej, jaką znamy.

"Dymna" Elżbiety Baniewicz
wyd. Marginesy 2015, liczba stron: 480, oprawa twarda
ARC

- Nie po to włożyłem w ciebie, kretynko, tyle pracy, żebyś mi teraz uciekła! Masz być wielką aktorką! Inaczej zamorduję – krzyczał na całą kamienicę, kiedy dowiedział się o jej studenckich planach. Więc została aktorką. I to nie byle jaką.

Podobnych szczegółów dowiadujemy się z książki Elżbiety Baniewicz zatytułowanej „Dymna”. To sprawnie napisana biografia, w której miłośnicy aktorki znajdą także serię jej pięknych, starych zdjęć, a bardziej ciekawi aktorskiego życia z przyjemnością przeczytają choćby anegdoty o kulisach kręcenia na przykład…scen erotycznych.

Najwięcej odnajdą tu jednak dla siebie wszyscy ci, którzy chcą poznać aktorkę nie tylko jako gwiazdę teatru i telewizji, którą zresztą nigdy nie była, ale i człowieka.  Bo Ania Dymna to przede wszystkim dobry człowiek, a potem aktorka. Choć popularność zdobyła w bardzo młodym wieku, woda sodowa nie uderzyła jej do głowy, o co zadbał jej pierwszy mąż, Wiesław Dymny.

- A co ty myślisz, że jesteś lepsza niż inne kobiety, że nie będziesz prać, gotować, sprzątać? – mówił. Fascynująca osobowość, niezwykle utalentowany człowiek, z którym życie było jednak trudne, bo lubił wypić, i krótkie, bo szybko zmarł. 

- Dzięki niemu umiem dzisiaj oddzielić ziarna od plew i nie przewróciło mi się w głowie – przyznaje Anna Dymna Elżbiecie Baniewicz. Jak mało która młoda i ładna aktorka potrafiła ona korzystać z  zawodowych kontaktów świadomie i przytomnie. I do dzisiaj to potrafi.

- Wielokrotnie składano mi propozycje, by poprowadzić talk-show, quiz, zagrać w reklamie. Pytają mnie, czemu tego nie robię. A ja nie mogę, bo na moją twarz pracowali Jarocki, Swinarski, Wajda, Grzegorzewski i może by sobie nie życzyli, żebym czerpała zyski reklamując mleko czy przyprawy do zupy – opowiada aktorka.

Z opowieści Elżbiety Baniewicz Anna Dymna wyłania się jednak przede wszystkim jako dobry człowiek. Bierze udział w wielu akcjach charytatywnych. Jako jedyna kobieta została odznaczona medalem brata Alberta, przyznawanym za pomoc potrzebującym. Prowadzi własną fundację „Mimo wszystko”.

- Uwielbiam Ankę jako aktorkę, podziwiam jako kobietę, kocham jako człowieka – nie bez powodu mówił o niej Jerzy Hoffman.

Zobacz również inne recenzje z naszej półki z książkami:

>>Frida strącona z piedestału

>>Groza w "Domku dla lalek"

>> Maniak, gwiazda i wzór skromności

>> Intryga, gorsety i sufrażystki