Groza w domku dla lalek (RECENZJA)

Joanna DobosiewiczJoanna Dobosiewicz
opublikowano: 2015-12-31 13:40

Powieść Davida Hewsona "Domek dla lalek", to z pozoru bardzo zwykły, ciekawie napisany kryminał. Jednak po jego przeczytaniu odbiorca nie ma wrażenia, że obcował ze służącym jedynie rozrywce tekstem popkultury. A przynajmniej, że nie tylko.

Powieść Davida Hewsona Domek dla lalek, to z pozoru bardzo zwykły, ciekawie napisany kryminał, który da wielbicielowi tego gatunku wszystko, czego mu trzeba – napięcie, suspens, trochę krwi.

David Hewson
David Hewson "Domek dla lalek"
Wydawnictwo Marginesy
mat. pras.

Powieść porusza kilka aktualnych spraw – opisuje mroczne oblicze kochanego przez liberalnych turystów Amsterdamu i tamtejsze polityczne rozgrywki, opowiada o rozpadzie współczesnej rodziny, wprowadza wdzięcznie historie gangsterskie rodem z Ojca chrzestnego, pokazuje kilka brutalnych morderstw, zawiera nawet scenę ostrego seksu.

Książka ma też to, co dobry kryminał koniecznie mieć powinien, a więc postać samotnego, starszawego, ale wciąż zabójczo przystojnego, nieszczęśliwego, choć ponadprzeciętnie inteligentnego policjanta.

Powieść wyróżnia jednak kilka zabiegów formalnych i przemyślana konstrukcja. Literacko bardzo sprawnym posunięciem autora jest zastosowanie narracji personalnej. Choć całą historię poznajemy dzięki opowieści narratora trzecioosobowego, to na wielkie szczęście dla oryginalności tej powieści, opowiadacz wędruje za najważniejszymi postaciami i z ich perspektywy opisuje poszczególne wydarzenia. Ten zabieg odpowiada zasadniczej wielotematyczności powieści, a więc sprzyja jej spójności. Przy tym na plan pierwszy wysuwa się jednak pewien NADwątek, który spaja całą opowieść.

Całej książki by nie było, gdyby nie historia, która, co ciekawe, stanowi element przedakcji i do fabuły jest wrzucana fragmentarycznie, dzięki wspomnieniom poszczególnych bohaterów. Trzy lata przed tym nim czytelnik "Domku dla lalek" styka się z Pieterem Vosem, czyli głównym bohaterem-policjantem, zaginęła jego nastoletnia córka, Anneliese. Dziewczyny nigdy nie odnaleziono, jej ciała również. Zrozpaczonemu ojcu nie udało się również dowiedzieć wiele na temat okoliczności jej zaginięcia, wszystkie tropy prowadziły donikąd.

Vos rzucił pracę i dopiero, kiedy zaczyna się powieść, zostaje zmuszony powrócić do policji i zająć się sprawą zaginięcia innej małoletniej dziewczyny. Sprawa pod wieloma względami przypomina tę sprzed lat, a symbolem tego podobieństwa są lalki, które kryją w sobie tajemnicę losu obu dziewczyn. Co więcej okazuje się, że obie zaginione miały więcej wspólnego niż ktokolwiek myślał… Ten kluczowy dla całej historii wątek, jego tajemniczość, niewypowiedziana groza, która się za nim kryje, fakt, że opiera się na przerażającej w samym zamyśle straszliwej krzywdzie dziecka, nadaje tej powieści szczególny wymiar i sprawia, że po jej przeczytaniu odbiorca nie ma wrażenia, że obcował ze służącym jedynie rozrywce tekstem popkultury. A przynajmniej, że nie tylko.

 Zobacz również inne recenzje z naszej półki z książkami:

 

>>Frida strącona z piedestału

>>Prawdziwe oblicze Dymnej

 

>> Maniak, gwiazda i wzór skromności

 

>> Intryga, gorsety i sufrażystki