W ubiegłym tygodniu zakończyła się subskrypcja obligacji emitowanych przez produkującą łodzie spółkę Admiral Boats z Bojana, nieopodal Gdyni. Z emisji dwuletnich papierów dłużnych chciała ona pozyskać 10 mln zł. Tuzin inwestorów udzielił jednak firmie pożyczki na niespełna 3,1 mln zł. Spółka zakładała, że pieniądze pozyskane z emisji obligacji przeznaczy na działania związane z wdrożeniem do produkcji 23 nowych modeli łodzi, stworzeniem pierwszego własnego salonu sprzedaży w Holandii, zwiększeniem zapasów magazynowych oraz na działania promocyjne związane z planowanym wejściem na rynki chorwacki i francuski. — Wszystkie pozyskane pieniądze przeznaczymy na uruchomienie produkcji nowych modeli. To ważniejsze niż marketing — komentuje Andrzej Bartoszewicz, prezes Admiral Boats. Zakończona kilka dni temu subskrypcja była już drugim podejściem firmy do pozyskiwania kapitału na rozwój w drodze emisji obligacji. Pierwsza emisję papierów dłużnych spółka przeprowadziła w czerwcu 2011 r. Sprzedała wtedy wszystkie emitowane obligacje na łączną kwotę 5 mln zł.
O kapitał niełatwo
Emisja papierów dłużnych wcale nie była pierwszym pomysłem na pozyskanie kapitału przez firmę kontynuującą działalnośćspółki Lamirs Nowy B. Sirocka. Ta założona w 2007 r. spółka wygenerowała w 2010 r. niespełna 4,8 mln zł przychodów i 939,5 tys. zł zysku netto. Pod koniec roku wydzieliła zaś marginalny fragment biznesu i po zmianach własnościowych przyjęła nazwę Admiral Boats. Właściciele dofinansowali nowy podmiot kwotą 3,5 mln zł. Na wykup dzierżawionej początkowo siedziby przedsiębiorstwo zaciągnęło też 4,8 mln zł kredytu w Powiślańskim Banku Spółdzielczym z Kwidzynia. Chciało jednak produkować więcej niż dziewięć modeli łodzi, które wytwarzało w 2010 r. Pozyskanie pieniędzy na ten cel szło jak po grudzie. — Wnioski kredytowe złożyliśmy w Banku Pekao, Alior Banku, Fortis Banku [obecnie BNP Paribas — red.], BRE Banku oraz Polbanku. Wszędzie nam odmówiono. Banki oczekują po prostu zabezpieczenia wielokrotnie większego od wartości pożyczki. A u nas przeważa praca ręczna. Narzędzia to wiertarki, szlifierki, pistolety natryskowe. Jest tego dużo, ale to drobiazgi. Sporo pieniędzy mamy zamrożone w materiałach do produkcji. Bardziej wartościowe są jedynie formy, w których żywica mieszana z watą szklaną nabiera ogólnego kształtu łodzi. Ale bankom to zabezpieczenie nie odpowiada — wspomina Andrzej Bartoszewicz. Kolejna próba zdobycia kapitału związana była z poszukiwaniem nowych udziałowców, gotowych objąć prywatną emisję akcji, planowanych do wprowadzenia na NewConnect (doszło do tego w lipcu 2011 r.). Inwestorzy jednak nie dopisali. Zamiast 5 mln zł firma uzyskała 1,8 mln zł. — Zastanawialiśmy się, czy nie ponowić prywatnej emisji akcji, ale doszliśmydo wniosku, że nie stać nas na to, by kolejna próba skończyła się tylko połowicznym sukcesem — zaznacza Andrzej Bartoszewicz. W tej sytuacji w spółce pojawił się pomysł emisji obligacji. Z uwagi na sytuację rynkową znalazł on też poparcie NWAI Domu Maklerskiego, z którym Admiral Boats współpracowała już przy emisji akcji.
Sprzedaż szybko rośnie
Sprzedaż pierwszej serii obligacji sprawiła, że firma zwiększyła liczbę produkowanych modeli łodzi z dziewięciu do 22. Kolejne modele nabiorą zaś realnych kształtów w najbliższych tygodniach. Firma prognozuje w 2012 r. 38 mln zł sprzedaży, co oznacza prawie ośmiokrotne zwiększenie skali działalności w porównaniu z Lamirsem Nowym z 2010 r. Już teraz na firmę przychylniej patrzą banki. Szef spółki liczy, że lada dzień uzyska ona 1,5 mln zł kredytu. — To jednak tylko 15 proc. tego, co chcieliśmy pozyskać w ramach drugiej emisji obligacji. Łącznie obligacje przyniosły nam ponad 8 mln zł. To niemało. Takiego kredytu nigdzie byśmy nie dostali — twierdzi Andrzej Bartoszewicz. Przy kłopotach z finansowaniem bankowym pewnym problemem jest tylko koszt pozyskiwania kapitału poprzez papiery dłużne. Oprocentowanie obu serii obligacji ustalono na poziomie stawki WIBOR 3M powiększonej o 6,95 punktu procentowego marży. — Drogo, ale takie są obecnie realia. Dopóki rentowność jest wyższa od ceny pozyskiwania kapitału tą drogą, uważam, że się opłaca — kwituje Andrzej Bartoszewicz.