Podczas spotkania z ekspertami prezydent podkreślił, że jego propozycja to coś więcej niż kolejna tarcza ochronna - to, jak sam to ujął, miecz służący wycięciu z rachunków tych kosztów, które nie powinny obciążać obywateli.
– Musimy zająć się sprawą zasadniczą dla polskiej gospodarki i dla Polaków. Proponujemy konkretne rozwiązania, które w sposób trwały obniżą rachunki za energię - stwierdził.
Cztery filary prezydenckiego projektu
W projekcie znalazły się cztery główne filary. Po pierwsze – likwidacja dodatkowych opłat, takich jak OZE, mocowa, kogeneracyjna i przejściowa. Po drugie – ograniczenie kosztów związanych z certyfikatami energetycznymi. Po trzecie – obniżenie opłat dystrybucyjnych, a po czwarte – zmiana zasad bilansowania systemu energetycznego tak, by jego koszty ponosiły podmioty odpowiedzialne za niezbilansowanie sieci. Projekt zakłada obniżenie opłat za dystrybucję energii dzięki obniżce stawki WACC (średniego ważonego kosztu kapitału), uwzględnianej w taryfach, do ok. 7 proc.
Prezydent zaproponował również powrót do 5-procentowej stawki VAT na energię elektryczną, przy czym obniżka ta miałaby dotyczyć wyłącznie gospodarstw domowych.
Nawrocki chce efektu jeszcze przed końcem roku
Złożenie projektu w Sejmie to realizacja jednej z najważniejszych obietnic wyborczych Karola Nawrockiego. Jeszcze jako kandydat zapowiedział on, że w ciągu 100 dni od objęcia urzędu doprowadzi do obniżenia cen prądu o 33 proc. Przypomnijmy, że Nawrocki złożył przysięgę prezydencką 6 sierpnia, a więc jego pierwsze sto dni urzędowania upływa 14 listopada.
Jeśli zaproponowane przez prezydenta rozwiązania uzyskają poparcie większości sejmowej, pierwsze obniżki rachunków za prąd Polacy mogliby odczuć jeszcze w tym roku. Karol Nawrocki podkreślił, że jego inicjatywa ma charakter systemowy i ma na celu trwałe zmniejszenie kosztów energii, a nie jednorazową ulgę.
Akcje PGE, Tauronu i Enei zanotowały spadki
Rynek natychmiast zareagował na prezydencki projekt ustawy o 33-procentowym obniżeniu rachunków za energię elektryczną. Choć propozycja Karola Nawrockiego ma przynieść ulgę milionom gospodarstw domowych, inwestorzy dostrzegli w niej ryzyko dla wyników finansowych spółek energetycznych. Akcje największych krajowych koncernów – PGE, Tauronu i Enei – w piątkowe południe gwałtownie traciły na wartości.
Około południa kurs PGE spadał o 3,9 proc., do 11,20 zł, po wcześniejszym silnym tąpnięciu w okolicach godziny 11. Z podobną reakcją inwestorów spotkały się notowania Tauronu, który tracił 2,5 proc., dochodząc do poziomu 10,31 zł, oraz Enei, której akcje zniżkowały o 2,6 proc., do 22,30 zł. Wszystkie trzy spółki zaliczyły w ciągu kilkudziesięciu minut wyraźne spadki, po czym kursy częściowo odrobiły straty.
Ogólny wydźwięk propozycji prezydenta jest dla spółek negatywny. Nawet jeśli projekt nie zostanie przegłosowany w Sejmie, ryzyko większej ingerencji w zyski w dystrybucji rośnie, zwłaszcza przy potencjalnej zmianie władzy za dwa lata. To także ryzyko negatywnej oceny ładu korporacyjnego w tych spółkach. Z drugiej strony rynek zakładał, że poziom WACC [regulowanej stopy zwrotu spadnie - red.]. My przewidujemy, że stawka spadnie do 8,5 proc. w 2028 r. docelowo 7,5 proc. od 2029 r. Przygotowania przez prezydenta propozycja może być sygnałem dla rządu i dla URE i przyczynić się finalnie do ustalenia nowej stawki WACC na przyszły rok.
Trudno sobie wyobrazić likwidację opłaty mocowej, czy OZE. To dzięki finansowanemu z tej pierwszej opłaty rynkowi mocy realne stają się inwestycje w nowe elektrownie gazowe. Widzimy natomiast możliwość wycofania się z węglowej części tego mechanizmu, czyli rezygnacji z aukcji uzupełniających dla elektrowni węglowych.
Można oczywiście wyobrazić sobie scenariusz opodatkowania „nadmiarowych” zysków z dystrybucji z poprzednich okresów, przy założeniu zmiany władzy. W największym stopniu to ryzyko wpływa na Tauron. W kontekście PGE ryzykiem jest brak rozpoczęcia wsparcia dla węgla brunatnego w ramach tak zwanego mechanizmu substytucji.
