Przejęcia banków na horyzoncie

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2024-09-16 20:00

Po długim okresie spokoju w sektorze bankowym może dojść do przetasowań. To ryzyko dla akcjonariuszy mniejszościowych.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • które banki mogą zmienić właściciela,
  • jakie są powody transakcji,
  • jacy inwestorzy chcieliby wejść na polski rynek.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ostatnią transakcją w sektorze bankowym była zmiana właściciela Velo Banku – od 1 sierpnia 2024 r. właścicielem uzdrowionego przez BFG byłego Getin Banku został amerykański fundusz Cerberus Capital Management. W tym roku doszło także do dwóch bankowych ABB – akcje swoich polskich banków sprzedawali BNP Paribas oraz Santander. W tym pierwszym wynikało to z wymogów regulacyjnych, w drugim jednak motywy są bardziej zagadkowe.

- ABB Santandera jest trochę dziwne i może sugerować przygotowanie banku pod przejęcie. Właściciel zmniejszył swoje udziały w polskim banku i poinformował, że środki ma zamiar zainwestować na innym rynku, co oznacza, że widzi większy potencjał gdzie indziej – mówi Michał Konarski, analityk BM mBanku.

Tymczasem możliwości wejścia na polski rynek od lat szuka Erste, a Santander ze swoimi dużymi udziałami rynkowymi jest łakomym kąskiem. Przeszkodą może być cena, gdyż Austriacy bardzo ostrożnie podchodzili do dotychczasowych okazji, nie chcąc przepłacić, oraz posiadany poziom gotówki.

- Erste musiałoby zrobić emisję, aby zebrać kapitał na kupno Santandera. Natomiast gdyby kupili 49,9 proc., co pozwoliłoby nie ogłaszać wezwania, to emisja nie byłaby konieczna – mówi Michał Konarski.

Podobna sytuacja zdarzyła się, gdy UniCredit sprzedawał Pekao. Wtedy część akcji trafiła do PFR i PZU, a reszta trafiła bezpośrednio na rynek w ramach ABB.

- W sektorze bankowym dzieje się bardzo dużo, sporo się mówi o możliwych zmianach. Następne dwa lata są naznaczone aktywnością w obszarze fuzji i przejęć. Trudno jednak przewidzieć, co się konkretnie wydarzy – mówi Marta Jeżewska-Wasilewska, analityk Wood & Company.

Włosko-niemiecka fuzja

Zmian może być jednak więcej – pokazuje to choćby ruch UniCredit, który we wrześniu ujawnił się w akcjonariacie Commerzbanku (właściciela mBanku) z udziałem 9 proc. A stało się to w nietypowy sposób – Włosi odkupili od niemieckiego rządu 4,5 proc., dając najwyższą ofertę, i wtedy okazało się, że drugie tyle kupili na rynku, ujawniając swoją pozycję powyżej progu 5 proc. Niemiecki rząd nadal jest największym akcjonariuszem i ma 12 proc. akcji banku, który uratował przed bankructwem w 2008 r. i podchodzi neutralnie do ewentualnego przejęcia. Przeciw jednak są związki zawodowe oraz zarząd banku, który wolałby, aby pozostał on niezależny, i dlatego zatrudnił Goldman Sachs jako doradcę, który ma pomóc uniknąć przejęcia.

Drugi największy włoski bank wydał już na akcje niemieckiego podmiotu 1,4 mld EUR, a dysponuje kolejnymi 10 mld EUR w gotówce. Rząd w Berlinie nawet gdyby chciał nie może jednak w tej chwili sprzedać swojego udziałów w banku Włochom, gdyż nie pozwalają na to regulacje rynkowe przez kolejne trzy miesiące po ostatniej transakcji.

Szef UniCreditu Andrea Orcel wskazał, że bierze pod uwagę całkowite przejęcie niemieckiego banku. Stworzyłoby to podmiot większy od niemieckiego lidera – Deutsche Banku. A także dałoby Włochom ekspozycję na polski rynek, którą stracili, gdy sprzedali Pekao państwu. To był dla nich dobry interes, bo bank był wtedy wydrenowany z dywidend i stracił sporo udziałów w rynku, ale teraz Polski brakuje im do układanki – są już obecni w Czechach, Rumunii i na Węgrzech.

Do tego polski rynek wciąż ma potencjał wzrostu związany z transformacją energetyczną oraz zbrojeniami – a ktoś to musi sfinansować. Ceny mogą się wydawać atrakcyjne – mBank jest wyceniany na około dwukrotność wartości księgowej, a Commerzbank można dostać za połowę wartości księgowej. Z drugiej strony niemiecki bank mógłby wystawić mBank na sprzedaż, aby bronić się przed przejęciem.

- Przejęcie Commerzbanku przez UniCredit oznaczałoby zmianę w mBanku, który musiałby się dostosować do strategii nowego właściciela. UniCredit, zarządzając Pekao, pokazał, że jest bardzo konserwatywnym graczem, więc zapewne wyglądałoby to podobnie – mówi Kamil Stolarski, analityk Santander BM.

Banki jeszcze nie na sprzedaż

Na razie z podmiotów do przejęcia jest tylko jeden – to segment detaliczny Citi Handlowego. Problem w tym, że jest wystawiony na sprzedaż od lat, a chętnych brakuje.

- Segment detaliczny Citi Handlowego nie powinien wygenerować wejścia nowego gracza. To tylko jeden segment, do tego nieduży i podejrzewam, że bez licencji – mówi Marta Jeżewska-Wasilewska.

- Ta część biznesu nie jest duża i większym bankom nie jest do niczego potrzebna – to, co można zyskać na przejęciu klientów, to straci się w wyniku połączenia. Dla małych banków też nie musi to być atrakcyjne – gdyby np. przejmującym był BOŚ, to bankowość prywatna w takim banku nie byłaby atrakcyjna dla klientów. Poza tym dla małego banku to jest za duże ryzyko. Większy sens miałaby sprzedaż całości, ale Citibank nie może sobie pozwolić na brak segmentu korporacyjnego w Polsce – mówi Marcin Materna, analityk Millennium BM.

W związku z uwagami ministra aktywów państwowych, że posiadania dwóch banków dla PZU jest problematyczne uważano, że na sprzedaż mógłby trafić Alior Bank, ale taka możliwość została zdementowana przez wiceszefa tego resortu.

- Myślę, że zmian właścicielskich w państwowych bankach nie będzie. Mamy narrację, że to są narodowe czempiony i jest mnóstwo argumentów za tym, aby ich nie sprzedawać – mówi Marcin Materna.

- Erste zapewne pojawi się w procesach sprzedażowych polskich banków. Celem mógłby być Alior, gdyby jednak zdecydowano się na sprzedaż, czy mBank w związku z zamieszaniem w Commerzbanku. Wydaje mi się, że banki, które miały duży portfel kredytów frankowych, ostatecznie mogą trafić na sprzedaż, gdy już straty z tego tytułu będzie można dobrze wycenić. Erste od wielu lat próbuje wejść na polski rynek, ale nie jest agresywnym graczem i szuka korzystnej wyceny, o którą w tej chwili trudno, a do tej pory cena ich odstraszała – mówi Kamil Stolarski.

Są też czynniki, które mogą odstraszać dotychczasowych właścicieli od polskich banków. Nad wyjściem z Millennium myśleli Portugalczycy po tym, jak wszedł w życie podatek bankowy, ale potem przyszła pandemia, a następnie wybuchła wojna i nie było warunków do robienia takich transakcji. Inwestorów zagranicznych poturbowały także wakacje kredytowe, a nowy rząd potrzebuje pieniędzy i niewykluczone, że będzie ich szukał w bankach. Tymczasem wysokie stopy procentowe poprawiły wyceny i pozwoliłyby na korzystne wyjście z inwestycji.

- To, co robią inwestorzy strategiczni, często wydaje mi się mało logiczne. Są tworzone strategie, które są na siłę realizowane, a cena czasami nie ma znaczenia. Prowadzi to do takich paradoksów, jak w przypadku Pekao i BPH, gdzie państwo naciskało na to, aby część BPH pozostała, doszło do podziału, który sprawił, że transakcja przestała mieć sens, ale i tak została zrealizowana – mówi Marcin Materna.