W rocznym raporcie za 2013 r. IPF, właściciel Providenta, informuje, że w Polsce wyraźnie wzrosła konkurencja ze strony internetowych dostawców krótkoterminowych pożyczek, ale oferują zupełnie inny produkt i ich wpływ na biznes był marginalny. Ciekawa może być lektura spółki sprawozdania za 2014 r., gdyż rywale niebezpiecznie zaczynają zbliżać się do terytoriów łowieckich Providenta. Od kilku tygodni w sieci działa serwis Zaplo.pl, który wygląda podobnie do stron oferujących chwilówki. Różnica jest jedna i zasadnicza: Zaplo pożycza pieniądze z terminem spłaty od 3 do 12 miesięcy, maksymalnie 7 tys. zł.
Ucieczka przed gorsetem
Serwis należy do łotewskiego Vivus.pl, jednego z najagresywniejszych graczy na rynku internetowych pożyczek. Loukas Notopoulos, szef obu firm, pytany, czy jest to ucieczka przed batem resortu finansów, które zaprojektowało ciasny kaftanik regulacyjnych ograniczeń dla chwilówek, odpowiada: tylko częściowo. — Jeśli nowe regulacje zostaną wprowadzone w segmencie pożyczek krótkoterminowych, mogą one uderzyć w kształt rynku i zasady gry. Szukamy nisz, gdzie zwrot z inwestycji jest odpowiednio wysoki — mówi prezes Vivus Finance.
Loukas Notopoulos wyjaśnia, że uruchomił Zaplo.pl głównie ze względu na potencjał segmentu ratalnego. Jego zdaniem, Polacy lubią ten sposób spłacania długu, co widać po liczbach z rynku bankowego, na którym karty kredytowe przyjęły się co najmniej średnio, a raty znakomicie. Wreszcie klienci chcą mieć produkt dostępny w internecie. Tak wykazał pilotaż.
— Vivusowi pozyskanie 10 tys. klientów zajęło trzy miesiące, a Zaplo — trzy tygodnie — mówi Loukas Notopoulos. Niedawno Vivus zlecił Millward Brown badania rynku pożyczkodawców i największych banków w segmencie consumer finance, z których wynika, że bankowy kredyt poniżej 5 tys. zł jest trudno dostępny, pożyczki są, ale dużo kosztują.
— Możemy zejść z ceną, ponieważ mamy znacznie niższe koszty niż firmy udzielające pożyczek w domu klienta — wyjaśnia szef Vivusa.
Loukas Notopoulos nie uważa się jednak za bezpośredniego konkurenta Providenta czy innych dostawców pożyczek. Jego zdaniem, rynek pożyczkowy dopiero powstaje, miejsca jest dość dla wszystkich, ponieważ popyt przewyższa podaż.
— Problem jest tylko po stronie podaży. Kiedy tworzyliśmy Vivusa, wartość pożyczek on- -line wynosiła około 300 mln zł rocznie. W ubiegłym roku udzieliliśmy ich za znacznie większą kwotę — mówi prezes, notabene były menedżer Polbanku. Provident ze spokojem patrzy na działania internetowych pożyczkodawców, ale też na bieżąco monitoruje, jak zmienia się ich oferta.
— Od dawna nie jesteśmy jedynym graczem na rynku, a oferta Zaplo to nie pierwsza pożyczka ratalna, zarówno w kanale internetowym, jak i w punktach brokerskich — mówi Katarzyna Jóźwik, członek zarządu Provident Polska.
Pożyczkodawca nie zamyka się na e-klienta i ruch na jego stronie systematycznie rośnie. Rok do roku liczba zapytań kierowanych za pośrednictwem sieci wzrosła o 15 proc. Podstawą biznesu wciąż jest i pewnie długo będzie obsługa w domu pożyczkobiorcy. — Nasi klienci należą do grupy osób doceniających kontakt osobisty — zaznacza Katarzyna Jóźwik.
100 mln zł miesięcznie
Zaplo nie jest pierwszym internetowym serwisem ratalnym, ale ma zapędy, żeby stać się największym graczem o skali działania, jakiej nie powstydziłby się Provident, a nawet średniej wielkości bank. Loukas Notopoulos zakłada, że miesięczna sprzedaż długoterminowych pożyczek wyniesie 100 mln zł, czyli rocznie około 1 mld zł. To więcej niż połowa obrotów Providenta w 2013 r. (1,89 mld zł).
Prezes — pytany o koszty ryzyka przy tak dużych wolumenach pożyczek udzielanych przez internet klientowi, którego pożyczkodawca nie widział na oczy — odpowiada, że ma know-how, wyniesione z Vivusa i dotyczące wyłapywania fraudów, które może być większe niż w sektorze bankowym.
— Sporo nas to kosztowało, ale nauczyliśmy się, jak nie pożyczać oszustom. W Zaplo oferujemy pożyczki tylko klientom o dobrym standingu finansowym, z czystą kartą w BIG i BIK, z którymi współpracujemy — mówi Loukas Ntopoulos.