Ropa stała się zagadką

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2021-09-26 20:00

Ilu analityków, tyle opinii. Tak można skwitować obecną sytuację na rynku ropy naftowej.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego ropa gwałtownie zdrożała w ostatnich czterech tygodniach
  • co analitycy myślą o cenach ropy w perspektywie najbliższych miesięcy
  • kiedy ropa może być po 100 USD z baryłkę
  • jakie argumenty przemawiają za tym by ropa dalej drożała
  • a jakie za tym, że jej cena osiągnęła już poziom równowagi

Na przełomie czerwca i lipca 2021 r. kurs ropy naftowej znalazł się na najwyższym poziomie po pandemicznym krachu. Ropa WTI pokonała wtedy 75 USD za baryłkę (gatunek Brent jest tradycyjnie nieco droższy). Potem jednak rozpoczęła się przecena, która w drugiej połowie sierpnia sprowadziła kurs w okolice 62 USD. Wystarczył jednak miesiąc i notowania gatunku WTI są niewiele niżej niż 75 USD.

- Wakacyjna korekta wyglądała dość groźnie. Ale fakt, że się zakończyła i rynek wrócił do wzrostów potwierdza siłę strony popytowej. Mimo, że dynamika odbicia gospodarczego na świecie zaczyna hamować to ciągle ono następuje, co jest korzystne dla rynku ropy. Z perspektywy analizy technicznej też nie ma co dyskutować. Trend wzrostowy jest mocny. Ponieważ jednak wzrosty z okresu kwiecień-czerwiec nie były jakąś szaloną jazdą do góry, można na razie założyć, że dotychczasowe popandemiczne szczyty zostaną pokonane maksymalnie o 10 USD. Do końca 2021 r. jako poziom docelowy dla ropy WTI można więc założyć 85 USD za baryłkę – uważa Marcin Kiepas, analityk firmy Tickmill.

- Wydaje mi się, że obecne wzrosty doprowadzą notowania ropy gdzieś w okolice dotychczasowych, tegorocznych maksimów. Cena wyższa niż 80 USD za baryłkę, jest na dłużej nie do utrzymania. Być może taka cena się na krótko pojawi, ale ogólnie rzecz biorąc, za każdym razem, gdy mamy do czynienia z wyższymi cenami, popyt zaczyna spadać. Potencjał do wzrostów jest więc dość ograniczony. W perspektywie miesięcy bardziej bym się spodziewała, że ropa będzie notowana na obecnym poziomie, albo niżej - w przedziale 60-70 USD – oponuje Dorota Sierakowska, analityczka surowcowa DM Banku Ochrony Środowiska.

Argumenty za, a nawet przeciw

Rafał Sadoch, analityk mBanku, podkreśla, że obecnie nie ma jednego czy dwóch czynników, które mogłyby zdecydować o rozwoju sytuacji na rynku ropy. Jego zdaniem wiele zależy do rozwoju czwartej fali pandemii COVID-19 i ewentualnego wprowadzania ograniczeń z nią związanych.

- Jeżeli nie będzie znaczącej czwartej fali, to jak najbardziej możemy widzieć nowe szczyty, bo podaż w dalszym ciągu jest ograniczona – zastrzega Rafał Sadoch.

Specjalista tłumaczy, że ostatni wzrost cen ropy o kilkanaście dolarów w miesiąc to pochodna sezonu huraganów, które tradycyjnie o tej porze przetaczają się przez Zatokę Meksykańską, blokując wydobycie w tym rejonie Stanów Zjednoczonych. Przywracanie produkcji po huraganie Ida okazało się dość długotrwałe, choć w ostatnim tygodniu aktywność amerykańskich szybów wzrosła, co sugeruje, że zaburzenia podażowe związane z huraganem ustąpią. To by sugerowało, że potencjał do dalszego wzrostu cen jest ograniczony.

- Problemy podażowe w Stanach Zjednoczonych mają to do siebie, że pojawiają się wraz z huraganami i prędzej czy później mijają, gdy sytuacja pogodowa wraca do normy. Obecnie wraca do normy. Nie spodziewałbym się więc, że czynnik, który ostatnio windował notowania ropy może windować je dalej – komentuje Rafał Sadoch.

Przyznaje jednak, ze ma wątpliwości co do postawy OPEC, czy też OPEC+ jak zwie się Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową poszerzoną o Rosję. Już przed wakacjami eksporterzy surowca zdecydowali o stopniowym zwiększeniu wydobycia. Najbardziej niechętna zalewaniu rynku ropą wydaje się być Arabia Saudyjska. Rafał Sadoch zwraca jednak uwagę, że w wakacje spierała się w kwestii dalszego wzrostu produkcji ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a we wrześniu z Rosją.

- Naciski, by wydobycie było zwiększane, stają się coraz mocniejsze i październik może być tym miesiącem, w którym decyzja o wzroście produkcji zostanie podjęta. Gdyby tak się stało, potencjał wzrostu cen zostanie ograniczony – zaznacza Rafał Sadoch.

-Więcej kwestii związanych z ceną ropy naftowej dotyczy popytu niż podaży. Oczywiście w szerszej perspektywie, bo ostatnio mieliśmy huragany w Stanach Zjednoczonych, które na podaż wpłynęły. Ale patrząc przekrojowo wciąż największą zagadką jest kwestia popytu. Jakiekolwiek sygnały o gorszych danych makroekonomicznych w Chinach, czy spadku importu ropy do Chin, decydują o cenach – mówi Dorota Sierakowska.

Jej zdaniem ruchy OPEC są przewidywalne.

- Raczej nie spodziewałabym się, że kartel OPEC będzie robił coś innego niż zapowiedział, czyli stopniowo zwiększał produkcję. To jest czynnik, który jest zdyskontowany i znany. Są małe szanse, że OPEC będzie ograniczał produkcję lub zmodyfikuje porozumienie i zacznie produkować więcej niż już ustalił – dodaje analityczka DM BOŚ.

Dyskusja o 100 USD za baryłkę

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw Dorota Sierakowska uważa za mało prawdopodobne by ceny ropy w dającym się przewidzieć terminie powróciły do poziomu 100 USD. Rafał Sadoch tego nie wyklucza. Zwraca uwagę, że zmiana w Białym Domu zmieniła sytuację amerykańskich firm wydobywczych. I to nie tylko tych korzystających ze złóż łupkowych, ale też posługujących się „tradycyjnymi” metodami. Różne obciążenia regulacyjne wynikające z polityki środowiskowej Joe Bidena będą generowały koszty po stronie spółek naftowych, a te będą je przerzucać na cenę sprzedawanego surowca.

- O ile za prezydentury Donalda Trumpa można było polemizować, czy ropa ponownie może kosztować 100 USD za baryłkę, tak obecnie – nawet biorąc pod uwagę z jak dużym trudem OPEC udaje się osiągać porozumienie odnośnie wydobycia – nie można wykluczyć scenariusza, że notowania ropy w 2022 r. będą zmierzały w kierunku 100 USD – twierdzi Rafał Sadoch.

Ze względu na politykę monetarną banków centralnych i inflację na 100 USD wskazuje też Marcin Kiepas.

- Wydaje mi się, że wszystkie surowce cenowo wskoczą po prostu na wyższą półkę cenową. Jeżeli miałbym obstawiać czy szybciej zobaczymy ropę po 50-55 USD czy powyżej 100 USD, to zdecydowanie wybrałbym 100 USD – mówi Marcin Kiepas.

- Nie możemy mówić o surowcach jako jednorodnej grupie. Sytuacja poszczególnych z nich jest nieco inna. Metale przemysłowe mają dużo większy potencjał do osiągnięcia wyższego poziomu cen niż ropa naftowa – uważa Dorota Sierakowska.