— Wyłamali się — tak o ugięciu się Tauronu pod presją regulatora mówią koledzy z branży energetycznej.

We wtorek Urząd Regulacji Energetyki podał, że zatwierdzenie taryfy na sprzedaż energii odbiorcom indywidualnym uzyskał jedynie Tauron, który w odpowiedzi na wątpliwości URE dokonał korekty taryfy — w dół. Wnioski PGE, Enei i Energi zatwierdzenia nie dostały.
— Jesteśmy w dialogu z prezesem URE, proces taryfikacyjny trwa — powiedziano nam w biurze prasowym Enei.
To samo usłyszeliśmy od PGE. Energa nie odpowiedziała na nasze pytanie o plany dotyczące postępowania taryfowego.
Taryfa i strata
W branży można usłyszeć, że początkowe wnioski czterech państwowych firm energetycznych były podobne — przekonywano regulatora, że konieczna jest podwyżka cen o ok. 40 proc. URE miało jednak wątpliwości dotyczące zasadności niektórych kosztów. PGE,
Enea i Energa wniosków jednak nie zmieniły, za to Tauron spuścił z tonu. Zatwierdzona taryfa daje mu ok. 19-procentowy wzrost cen energii. Problem w tym, że zaraz po komunikacie URE Tauron ogłosił zawiązanie rezerwy.
„Tauron utworzy w czwartym kwartale 2019 r. rezerwę w szacunkowej wysokości 230-280 mln zł na umowy rodzące obciążenia w segmencie sprzedaży” — głosi komunikat.
— Taryfa, której zatwierdzenie uzyskał Tauron, nie pokrywa kosztów sprzedaży energii. To może zastanawiać, na pewno nie jest to łatwa sytuacja. Zwłaszcza że mniej szościowi akcjonariusze będą w tej stracie partycypować — zauważa Robert Maj, analityk Ipopema Securities.
— Tauron ma za sobą dobry rok, z nieoczekiwanie wysokim zyskiem EBITDA, którego w 2020 r. w mojej ocenie nie da rady powtórzyć. Mając na względzie tę perspektywę, uważam, że zarząd Tauronu mógł uznać, że nie warto ryzykować i czekać jeszcze np. miesiąc na zatwierdzenie taryfy. Taki jeden miesiąc bez zatwierdzonej taryfy wg moich szacunków to ok 60 mln zł straty na poziomie EBITDA dla spółki — dodaje Paweł Puchalski z Domu Maklerskiego Santander.
A może do sądu?
Nie ma jasności, co zrobią teraz PGE, Enea i Energa.
— Widzę w tej chwili dwa wyjścia dla tych trzech firm. Mogą pogodzić się z niezatwierdzeniem taryfy i ponieść setki milionów złotych strat na segmencie sprzedaży, albo skorygować wnioski do poziomu Tauronu i zmniejszyć te straty o ponad połowę. Szacuję, że dla PGE oznaczałoby to rezerwę nieco wyższą od tej, jaką zawiązał Tauron. W przypadku Enei i Energi byłoby to ok. 60 proc. kwoty rezerwy pokazanej przez Tauron — zauważa Paweł Puchalski.
Na trzeci scenariusz, sądowy, zwraca zaś uwagę Robert Maj.
— Spółki mogą też np. pójść do sądu i w ten sposób dowodzić swoich racji przedstawionych w postępowaniu taryfikacyjnym — uważa analityk Ipopemy.
Szukając właściwej ceny
Emocje na energetycznym rynku wzbudziły wypowiedzi prezesa URE dotyczące wykazywanych przez firmy kosztów zakupu energii. Rafał Gawin, szef URE, wskazywał, że o ile „w ostatnim czasie cena energii poza giełdą kształtowała się na poziomie 213 zł, o tyle na giełdzie na poziomie 280 zł za MWh”.
— Widać więc, że poza giełdą można kupić taniej — zauważał Rafał Gawin.
Z dystansem podchodzi do tej wypowiedzi analityk Santandera.
— Zastosowanie tej opinii do segmentu wytwarzania stwarzałoby fundamentalne pytania o to, która cena jest właściwa, a także o to, czy cały przemysł w Polsce przypadkiem nie przepłaca za prąd — zauważa Paweł Puchalski.