Liczba likwidowanych miejsc pracy jest jednak o wiele mniejsza niż 512, czego obawiały się związki zawodowe.
- Na Wyspach Kanaryjskich zwolniono ponad 200 osób, to tylko piloci i personel pokładowy, bez innego personelu - powiedział dyrektor ds. zasobów ludzkich linii lotniczych, Darrell Hugues, na konferencji prasowej w Madrycie.
Ryanair poinformował w sierpniu, że zamknie bazy na Teneryfie, Lanzarote i Gran Canarii, a także jedną w Gironie na kontynencie hiszpańskim. Na tej podstawie hiszpański związek zawodowy USO przewidywał, że pracę straci aż 512 osób. Ryanair postanowił jednak utrzymać bazę w Gironie.
Firma uzasadniła potrzebę zmniejszenia liczby baz opóźnieniami w dostawie uziemionego Boeinga 737 MAX, w związku z którymi, jak twierdzi, firma dysponuje większą liczbą pilotów i załogi niż było to konieczne.
- Nie mamy wystarczająco dużo samolotów, więc zamykamy bazy - wyjaśnia Hugues.
Firma nie zamknęła bazy w Gironie po tym, jak tamtejsi pracownicy podpisali nowe umowy czyniące z nich pracowników sezonowych.
Jak poinformował związek zawodowy, zgodnie z nowym kontraktem pracownicy są zatrudnieni przez dziewięć miesięcy w roku zamiast 12, co oznacza, że ich roczne wynagrodzenie zostanie zmniejszone o około 25 proc.
Około 100 pracowników w bazie Ryanair w Gironie zaakceptowało nowe warunki, a ci, którzy odmówili, zostali zwolnieni, powiedział Hugues.
Ryanair spodziewa się, że w marcu-kwietniu dostanie do 10 samolotów Boeing 737 MAX, powiedział dyrektor marketingu linii lotniczej, Kenny Jacobs.
„W tej chwili” nie ma jednak żadnych planów ponownego otwarcia baz na Wyspach Kanaryjskich, dodał.