Rybacy protestują przeciw ustawie

Mira Wszelaka
opublikowano: 2002-08-22 00:00

Rząd przyjął projekt ustawy o organizacji rynku rybnego i pomocy finansowej dla gospodarki rybnej, która zacznie obowiązywać po integracji z Unią Europejską. Rybacy protestują, a prawnicy mają wątpliwości.

Środowisko rybackie musi przełknąć kolejną gorzką pigułkę. Po kontrowersjach związanych z rezygnacją z okresu przejściowego w dostępie do polskiej strefy połowowej przyszedł czas na rozwiązania dotyczące organizacji rynku rybnego. Chodzi o projekt ustawy o organizacji rynku rybnego i pomocy finansowej w gospodarce rybnej, który został we wtorek przyjęty przez rząd mimo sprzeciwu rybaków. W Sejmie jest już jedna ustawa o organizacji rynku rybnego, która będzie obowiązywać jedynie do chwili członkostwa w UE. We wrześniu zajmie się nią sejmowa Komisja Europejska. Druga, która określi dokładne zasady funkcjonowania rynku (import ryb, ceny minimalne, pomoc finansowa), ma obowiązywać po integracji z Unią. Z wcześniejszego wprowadzenia takich mechanizmów rząd tłumaczył się brakiem funduszy.

Tymczasem środowiska rybackie protestują.

— Od dawna zgłaszaliśmy zastrzeżenia do przyjmowania jakichkolwiek rozwiązań legislacyjnych w dziedzinie rybołówstwa w chwili, kiedy Bruksela szykuje gruntowną reformę Wspólnej Polityki Rybackiej. Ponieważ UE chce przyjąć takie założenia najdalej do końca tego roku, jest nonsensem dostosowywanie się do czegoś, co niedługo się zmieni — twierdzi Marek Gzel, sekretarz Stowarzyszenia Armatorów Rybackich.

Rybacy twierdzą, że rząd po raz kolejny nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich kroków. Tymczasem zastrzeżenia co do przyjmowania rozwiązań legislacyjnych, które i tak będą musiały ulec zmianie, wystosowali prawnicy Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE).

— Obawiamy się, że w wyniku zbyt wielu poprawek do ustawy może powstać kolejny legislacyjny bubel. Co gorsza, może nas on wiele kosztować — podkreśla Marek Gzel.

Innego zdania są przedstawiciele Departamentu Rybołówstwa w resorcie rolnictwa.

— Zastrzeżenia do ustawy mieli nie tylko rybacy, ale także prawnicy UKIE. Niepotrzebnie jednak się niepokoją. Jest to jedynie ustawa kompetencyjna, która reguluje stosunki na linii państwo-obywatel. Zapewniam, że wszelkie regulacje unijne w formie rozporządzeń Rady Europejskiej czy Komisji Europejskiej będą obowiązywały wszystkie państwa członkowskie. Od tego nie ma odstępstw — podkreśla Jan Goździkowski, wicedyrektor Departamentu Rybołówstwa w resorcie rolnictwa.