Jak wynika z najnowszego badania "Barometr zawodów" na 2025 rok, przygotowanego przez Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, największy deficyt prognozowany jest w grupie zawodów związanych z pracą fizyczną, takich jak m.in. dekarz, kierowca, magazynier, mechanik, monter, operator sprzętu do robót ziemnych, robotnik budowlany i spawacz.
Pożądane zawody i kompetencje
"Śledzimy prognozy +Barometru zawodów+ od lat i co roku eksperci wskazują niemal tę samą grupę zawodów – połowa z nich to pracownicy fizyczni z kwalifikacjami. Niedobór takich kandydatów wynika stąd, że często nie odpowiada im obciążający fizycznie charakter pracy nierzadko wymagający wysiłku w trudnych i zmiennych warunkach atmosferycznych, długie godziny pracy, w przypadku kierowców również delegacje, a także wysoce niesatysfakcjonujący poziom płac" - wskazał Yuriy Grygorenko z międzynarodowej agencji zatrudnienia Gremi Personal.
Zauważył on, że w większości deficytowych zawodów kandydat powinien mieć doświadczenie, a także wykazać się uprawnieniami oraz umiejętnościami. "Zrekrutowanie takiego pracownika jest od co najmniej kilku lat równie trudne jak znalezienie wysokiej klasy specjalisty" – dodał.
Jak co roku w zestawieniu najbardziej deficytowych zawodów specjalistycznych znaleźli się lekarz, nauczyciel, opiekun osób zależnych, pielęgniarka i położna, specjalista od księgowości i rachunkowości oraz funkcjonariusz służb mundurowych.
Na kłopoty imigranci
"Niedobór wysoko wykwalifikowanej kadry w zawodach wymagających studiów i długiego stażu również nie jest zaskoczeniem, bo co najmniej kilka lat temu weszliśmy w okres tzw. zimy demograficznej – więcej osób przechodzi na emeryturę, niż absolwentów wchodzi na rynek pracy. Przy tym absolwent nie jest w stanie od razu zastąpić np. chirurga z 25 stażem pracy" - zaznaczył Grygorenko.
W ocenie eksperta Gremi Personal jedyną możliwością zapełnienia wakatów jest zatrudnienie migrantów zarobkowych, których jednak w przypadku wykwalifikowanych specjalistów trudniej sprowadzić, nie tylko z powodu zawiłych procedur związanych m.in. z nostryfikacją dyplomów, ale również dlatego, że zarobki, warunki pracy i życia w Polsce nie są tak atrakcyjne jak np. w Europie Zachodniej.
"Jedynym wyjściem z sytuacji jest otwarcie rynku pracy na migrację zarobkową w szerszym niż dotychczas zakresie, co jednak jest obarczone ryzykiem, na co wskazują kierunkowe dokumenty przygotowywanej przez rząd Strategii Migracyjnej. Wymaga to przede wszystkim wdrożenia programów zarządzania wielokulturowością promujących inkluzywność, równość i tolerancję, a także dopracowania kanałów komunikacji w wielu językach, czy jak to często robią duże międzynarodowe firmy przejścia na język angielski" – stwierdził Grygorenko.