Tegoroczna klęska suszy była dla rolników bolesna, ale końcówka lata może im przynieść nadzieję. W trakcie XXVIII Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, ogłosił plan rozwoju retencji. — Będzie to wieloletni program rządowy, obejmujący m.in. budowę zbiorników retencyjnych i rozwój energetyki wodnej. Jego wartość oszacowaliśmy na 12 mld zł, przy czym będziemy się starać o dofinansowanie z Unii Europejskiej — powiedział Marek Gróbarczyk. Plan ma zostać zatwierdzony w 2019 r., a jego realizacja zostałaby rozpisana na siedem lat.

Polska poniżej średniej
Konkretnego kształtu plan jeszcze nie ma.
— Teraz będziemy go konsultować, również z samorządami, a do końca roku przedstawimy już konkretne rozwiązanie — stwierdził Marek Gróbarczyk.
Cel programu jest jednak jasny: chodzi o zwiększenie poziomu retencji wód w Polsce. Z danych spółki Wody Polskie wynika, że dziś zatrzymujemy jedynie 6,5 proc. objętości odpływających wód, czyli 4 mld m sześc. z 62 mld m sześc., które co roku z kraju odpływają. Moglibyśmy zaś zatrzymywać 15 proc.
— Na mieszkańca Polski przypada średnio 1600 m sześc. słodkiej wody, podczas gdy dla mieszkańca Europy jest to średnio 4500 m sześc. — zauważył Przemysław Daca, prezes Wód Polskich.
Wśród projektów, które Wody Polskie planują zrealizować, jest m.in. wart 3 mld zł stopień wodny Siarzewo (na Odrze), a także wart 1 mld zł zbiornik Kąty-Myscowa, zlokalizowany w Beskidzie Niskim. Poza dużymi zbiornikami, budowane mają też być małe, planowanajest też modernizacja urządzeń melioracyjnych.
— Nie będziemy wymyślać nowych projektów, bo samorządy mają już plany budowy zbiorników. Nie powstały, bo nie było wsparcia — zapowiedział Marek Gróbarczyk.
Dziś mamy w Polsce 32 tys. urządzeń wodnych, z czego małe gromadzą ok. jednej czwartej ogółu zatrzymywanej wody.
Zbiornik dobry na wszystko
— Stoimy przed dużymi wyzwaniami związanymi ze zmianami klimatu, a już dziś cierpimy z powodu suszy i powodzi. Musimy przeciwdziałać tym zjawiskom — tak prace nad planem retencyjnym uzasadnił Marek Gróbarczyk.
Tymczasem zbiorniki wodne, jak zauważył Przemysław Daca, są rozwiązaniem zarówno na czas suszy, jak i na czas powodzi. Przykładowo, w 2010 r., dzięki powstrzymaniu fali wezbraniowej w zbiorniku Świnna Poręba uratowano przed powodzią milion mieszkańców regionu.
Efektów suszy nie udało się w tym roku mocno złagodzić. Wody Polskie podają, że dotknęła 83 proc. gmin i 63 proc. gruntów ornych. Pomoc dla poszkodowanych rolników i hodowców ryb kosztowała rząd prawie 800 mln zł. Zbiorniki przydadzą się też do rozwoju produkcji energii elektrycznej w elektrowniach wodnych. W Krynicy podkreślała to Maria Stępniewska, wiceprezes Energi Invest, która zarządza elektrowniami wodnymi grupy Energa. Wtórował jej Przemysław Daca.
— Należy wykorzystywać każdy spadek wody do produkcji zielonej energii. Elektrownie wodne pełnią ważną rolę w zapewnianiu bezpieczeństwa energetycznego kraju — podkreślił prezes Wód Polskich.
Zbiorniki wspierają też rozwój turystyki i transportu wodnego.
— Dziś udział transportu śródlądowego w przewozie ładunków w Polsce to tylko 0,3 proc. — stwierdził Przemysław Daca. © Ⓟ