Polacy nie gęsi. Nasz rząd też będzie chronić przed inwestorami wybrane spółki, o czym Włodzimierz Karpiński, minister skarbu państwa, poinformował wczoraj w Sejmie.
![ŚWIATOWIEC Z MSP: Będziemy chronić nasze strategiczne aktywa, ale oczywiście w zgodzie ze światowymi standardami, takimi, jakie obowiązują w krajach anglosaskich, w Austrii czy Niemczech — zapowiada Włodzimierz Karpiński, minister skarbu państwa. [FOT. WM] ŚWIATOWIEC Z MSP: Będziemy chronić nasze strategiczne aktywa, ale oczywiście w zgodzie ze światowymi standardami, takimi, jakie obowiązują w krajach anglosaskich, w Austrii czy Niemczech — zapowiada Włodzimierz Karpiński, minister skarbu państwa. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/61269087-6769-44dc-9c7a-1cf196a40479/bbc6f5d7-f82f-5a27-a1dd-1e1b24e5e5ec_w_830.jpg)
— Polska była i jest otwarta na zagraniczne inwestycje kapitałowe, ale intencje inwestorów nie zawsze są zbieżne z interesami polskiej gospodarki. Dlatego przygotowujemy projekt ustawy umożliwiającej kontrolę zagranicznych inwestycji kapitałowych w Polsce, który zakłada, że w niektórych przypadkach zakup lub sprzedaż akcji i udziałów polskich firm będzie wymagać zgody ministra skarbu państwa — mówi Włodzimierz Karpiński.
Austria czy Niemcy
W MSP trwają analizy rozwiązań stosowanych w innych krajach, m.in. Austrii, Niemczech (przepisy działają od ubiegłego roku), Włoszech, Francji czy Wielkiej Brytanii.
— Jesienią przedstawimy założenia do projektu ustawy. Nasz projekt będzie wypadkową rozwiązań stosowanych za granicą. Nowe przepisy będą dotyczyły krajów spoza UE — dodaje Agnieszka Jabłońska, rzeczniczka MSP.
W Austrii kontroli podlegają wszystkie transakcje, a w Niemczech badanie ma charakter sektorowy. W Austrii lustracja następuje przed transakcją, w Niemczech — po. — Przykład Grupy Azoty, którą obroniliśmy przed wrogim przejęciem dzięki skutecznie przeprowadzonej konsolidacji, jest znamienny. Pokazuje, że potrzebujemy skutecznych narzędzi do obrony naszego rynku i interesów naszej gospodarki — podkreśla Włodzimierz Karpiński.
Nie przedobrzyć
Eksperci podpowiadają, by nie przesadzić.
— Trzeba uważać, żeby nie wylać dziecka z kąpielą. Ciągle mamy w Polsce zakłady, gdzie miejsca pracy może uratować tylko inwestor kapitałowy, i trzeba pamiętać, żeby uzasadniona kontrola nie pomyliła się nikomu z nieuzasadnioną podejrzliwością — komentuje Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
— Poza uzasadnionymi przypadkami nie powinno być znacznych ograniczeń, gdyż hamują wymianę handlową i konkurencyjność, które stoją u podstaw rozwoju — uważa Stanisław Waśko, producent opakowań, który ma 36 spółek zależnych zatrudniających w Polsce i na świecie ponad 4 tys. osób.
— Wszelkie restrykcyjne przepisy wykraczające poza zwyczajowe i prawne normy w Unii Europejskiej są niepożądane. Można bowiem oczekiwać, iż polskie firmy spotkają się z podobnymi ograniczeniami za granicą — ostrzega Sylwia Mokrysz z zarządu Mokate S.A.
Znają to
Polskie firmy, które inwestują za granicą, przyznają, że rządowa kontrola to standard.
— Różnice są bardzo duże. Niektóre kraje bardzo utrudniają przejęcia, inne są bardzo liberalne w tym zakresie. Często oprócz ograniczeń formalnych są ograniczenia nieformalne różnicujące kapitał ze względu na pochodzenie — mówi Stanisław Waśko.
— Procedury wymagane w krajach, w których dotychczas Mokate inwestowało, stwarzają oczywiście pewne ograniczenia. Nie stanowiły jednak w żadnym przypadku istotnej przeszkody dla naszej obecności w Czechach, na Słowacji czy krajach bałkańskich — mówi Sylwia Mokrysz.
— Najbardziej zaawansowany system kontroli mają Chiny i — mimo deklarowanego liberalizmu — USA. Takie działanie rządu jest zupełnie normalne i sprzeciwiać mogą się mu wyłącznie niedobitki naiwnych liberałów, choć to rasa wymierająca oraz przedstawiciele kapitału zagranicznego, którym może to być nie w smak — uważa Krzysztof Domarecki, przewodniczący rady nadzorczej Seleny, producenta chemii budowlanej, który ma 30 spółek w 17 krajach na świecie.