Rząd układa paliwowe puzzle

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2016-01-11 22:00

Połączenie Orlenu z Lotosem i PGNiG minister uzasadnia potrzebami bezpieczeństwa. Analitycy widzą w tym sposób zdobycia gotówki przez budżet

Nowy rząd twórczo podchodzi do dawnych pomysłów. W 2007 r. Wojciech Jasiński był ministrem skarbu w rządzie Prawa i Sprawiedliwości i chętnie mówił o planach połączenia dwóch paliwowych firm: PKN Orlen z Lotosem. Dziś Jasiński jest prezesem Orlenu. Jego nadzorca — Dawid Jackiewicz, obecny minister skarbu w rządzie PiS — idzie nawet dalej. Do pary Orlen-Lotos chciałby dołożyć jeszcze gazowe PGNiG.

— Rozpocząłem prace analityczne nad ewentualnym połączeniem PKN Orlen, Lotosu i PGNiG. Na razie chcemy w ciągu kilku-kilkunastu tygodni, najpóźniej do końca pierwszego kwartału, określić, czy takie połączenie miałoby sens — ogłosił wczoraj, cytowany przez PAP, Dawid Jackiewicz. Nie ma konkretów, bo analizy dopiero ruszają. Inwestorzy powinni jednak trzymać rękę na pulsie.

O ile pomysł połączenia Orlenu z Lotosem nie zaskakuje, bo pojawiał się jeszcze przed niedawnymi wyborami (mówił o tym nawet Jacek Krawiec, były już prezes Orlenu), o tyle dołączenie do tych puzzli PGNiG jest zupełną nowością. — Trudno mi sobie wyobrazić sensowne połączenie tych trzech firm, widzę natomiast sens w łączeniu par: Orlenu z Lotosem lub PGNiG z Lotosem — mówi Krzysztof Pado, analityk Domu Maklerskiego BDM.

W parze Orlen-Lotos, zdaniem Krzysztofa Pady, można liczyć na synergie np. w logistyce czy przerobie ropy, zaś w parze PGNiG-Lotos na pierwszy plan wysunęłyby się pewnie synergie bilansowe, w postaci wsparcia finansowego dla zadłużonego Lotosu.

Podobnego zdania jest Wojciech Kozłowski, analityk Ipopema Securities. — Połączenie Lotosu z Orlenem może dać szereg synergii, które oszacowaliśmy na minimum 363 mln zł rocznie — mówi Wojciech Kozłowski. Analityk wskazuje głównie na umocnienie pozycji giganta na krajowym rynku, większy wpływ na ceny, optymalizację sieci stacji paliw. Można też liczyć na korzyści w logistyce. Poza tym Lotos będzie mógł mieć nadzieję na zmniejszenie kosztów obsługi długu, przyspieszenie inwestycji w Norwegii oraz kontynuowanie tych, które ma w planach w Polsce. — Między Orlenem i PGNiG wielkich synergii nie widać — stwierdza Wojciech Kozłowski. Po co więc w tym PGNiG?

Kasa dla budżetu

Nie brakuje opinii, że to nie kwestie biznesowe skłaniają ministra Dawida Jackiewicza do myśli o połączeniu trzech firm. On sam mówił wczoraj głównie o bezpieczeństwie.

— Przede wszystkim chodzi o zabezpieczenie interesów skarbu państwa w tych spółkach przed ewentualnymi próbami wrogiego przejęcia — mówił Dawid Jackiewicz. Nie podał, o którą firmę chodzi, ale zdaniem analityków — o Orlen. To w tej firmie państwo ma najmniejszy udział, czyli tylko 27 proc. — W Orlenie trzeba się liczyć ze scenariuszem znanym z Azotów, czyli pojawieniem się „niechcianego” akcjonariusza. Natomiast w PGNiG skarb ma aż 72 proc. Gdyby firmy wymieniły się akcjami, to PGNiG mogłoby mieć pełną kontrolę nad Orlenem, a skarb — ok. 50 proc. głosów w PGNiG. To by dawało poczucie bezpieczeństwa — zauważa Wojciech Kozłowski.

Większość naszych rozmówców nie widzi jednak specjalnego zagrożenia dla interesów skarbu państwa. Wskazują na statuty firm, które chronią głównego akcjonariusza, a także na ustawę, która umożliwia rządowi blokowanie transakcji, które uzna za zagrożenie.

— Argument o zabezpieczeniu interesów państwa i ochronie przed wrogim przejęciem do mnie nie przemawia — bezpieczeństwo nie jest zagrożone — komentuje Krzysztof Pado.

Według niego, chodzi o pieniądze. — W całym pomyśle konsolidacji chodzi bardziej o pozyskanie pieniędzy dla budżetu. Gdyby Orlen lub PGNiG kupiło państwowy pakiet 53 proc. akcji Lotosu, byłby to potężny zastrzyk gotówki — zauważa Krzysztof Pado. Zastrzyk korzystniejszy niż pochodzący np. z dywidendy wypłacanej przez Orlen. Przy udziale ledwie 27 proc. skarb dzieliłby się kwotą z pozostałymi akcjonariuszami.

Związki staną okoniem

Wszystkie trzy firmy, jak większość państwowych przedsiębiorstw, są silnie uzwiązkowione. A związkowcy nie lubią zmian.

— To chyba prima aprilis. Nie widzę realnych przesłanek do takiej transakcji. To zbyt wielkie podmioty, stworzyłyby monopol. Poza tym dla Płocka utrata Orlenu byłaby pogrzebaniem miasta. Zostaliby tu sami emeryci — uważa Ryszard Maliszewski, przewodniczący orlenowskiego Międzyzakładowego Branżowego Związku Zawodowego. Podobnego zdania jest Dariusz Matuszewski, szef ogólnopolskiego związku zawodowego górnictwa naftowego i gazownictwa.

— To przerażająca perspektywa. Nie wyobrażam sobie dialogu z zarządem w takim molochu — stwierdza Dariusz Matuszewski. Przerażeni byli wczoraj też akcjonariusze PGNiG, bo akcje wyraźnie taniały. Do sprzedaży zachęcało najwyraźniej ryzyko wydania przez PGNiG pieniędzy nie na dywidendę, tylko na przejęcia. Wzrost kursu Orlenu i spadek kursu Lotosu analitycy wiązali jednak wczoraj ze spadkiem cen ropy — to korzystne dla rafineryjnego Orlenu i niekorzystne dla wydobywczego Lotosu. © Ⓟ