Powoli klaruje się sytuacja co do możliwych scenariuszy dla grupy bankowej Leszka Czarneckiego. W piątek Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) poinformowała, że nie zgadza się na fuzję Idea Banku z Getin Noble Bankiem, nad którą obydwie instytucje pracowały od kilku miesięcy. Nie jest to zaskakująca wiadomość. Już trzy tygodnie temu pisaliśmy w „PB” powołując się na nieoficjalne źródła, że mariaż obydwu banków stracił jakikolwiek sens w momencie, w którym Idea wykazała gigantyczną stratę za 2018 r. (1,9 mld zł), która w całości skonsumowała jej kapitały. Od jesieni ubiegłego roku, kiedy stało się jasne, że Idea nie wniesie do biznesu Getinu praktycznie żadnej wartości dodanej, jedynym uzasadnieniem dla fuzji były właśnie jej kapitały, wynoszące wtedy jeszcze 2 mld zł.

W czwartek podczas prezentacji wyników za I kwartał tego roku zarządy obydwu banków mówiły, że widoki na połączenie „istotnie” zmalały w związku z tym, że Idea nie spełnia żadnych norm kapitałowych. Jedyną szansę uratowania związku dawałby jeszcze inwestor, który dokapitalizowałby obydwa banki. Ze względów oczywistych do takiej transakcji nie doszło, bo żaden z wciąż zainteresowanych inwestycją funduszy, z którymi rozmawia Leszek Czarnecki, nie wyłoży tak gigantycznych pieniędzy na Ideę, której wartość jest obecnie, mówiąc oględnie, niewielka.
KNF w komunikacie o zablokowaniu formalnym fuzji Idei z Getinem napisała: „biorąc pod uwagę przekazywane w ostatniej fazie postępowania informacje na temat przebiegu procesu pozyskania inwestora, z których wynika, że dotychczas nie zostały złożone żadne wiążące oferty ze strony potencjalnych inwestorów uczestniczących w tym procesie, uzasadnione wątpliwości budzi wiarygodność i możliwość realizacji działań założonych w przedłożonym biznesplanie Połączonego Banku, a zmierzających do spełnienia wymogów kapitałowych”.
Getin poradzi sobie sam
Dość znamienna jest wzmianka o braku wiążących ofert dla Leszka Czarneckiego. Pisaliśmy w „PB”, że nadzór do końca czerwca oczekuje wyraźnej deklaracji od obydwu stron negocjacji: funduszy private equity oraz głównego akcjonariusza Idei oraz Getinu co do rozstrzygnięć w sprawie inwestycji. W czwartek zarządy obydwu banków wyraziły przekonanie, że finał negocjacji powinien nastąpić do końca bieżącego miesiąca. W rzeczywistości rozmowy dotyczą już wyłącznie inwestycji w Getin Noble — o Idei nie ma mowy. Pojawia się jednak coraz więcej wątpliwości, czy do niej dojdzie. Z naszych informacji wynika, że Leszek Czarnecki nie ma zamiaru oddać banku za pół darmo. Jest w innej pozycji negocjacyjnej niż pod koniec roku, kiedy Getin był mocno poturbowany wskutek tzw. afery podsłuchowej w KNF, gdy zaciągnął potężne zobowiązania w NBP na poczet bieżącej płynności i wydawało się, że nie przetrwa dłużej niż do końca I kwartału 2019 r. Bank zaciągnięty dług jednak spłacił i samodzielnie utrzymał się na nogach. Co prawda wciąż nie spełnia krajowych norm kapitałowych, ale jest zgodny z europejskimi.
W czwartek zarząd wyraźnie dawał do zrozumienia, że „w razie czego”, czyli gdyby Leszek Czarnecki porozumiał się z inwestorem, poradzi sobie sam. O porozumienie może być trudno, gdyż główny akcjonariusz ma podstawy, żeby spodziewać się, że za kilkanaście miesięcy Getin będzie mógł poszukać inwestora branżowego na innych warunkach i za przyzwoitą cenę. Scenariusz bez inwestora byłby trudny do zaakceptowania dla nadzoru, gdyż z jego punktu widzenia każdy wariant, w którym Getin dostaje zastrzyk świeżego kapitału, jest lepszy od Getinu poniżej krajowych standardów. Tyle, że KNF niewiele będzie mogła zrobić, gdyż bank trzyma standardy europejskie i jej pole manewru ogranicza się do ścisłego monitorowania sytuacji.
Po pierwsze autosanacja
Komisja zresztą ma obecnie na głowie znacznie poważniejszy problem niż niskie kapitały Getinu. Fiasko fuzji oznacza, że lista opcji dla Idei dramatycznie się zawęziła. Fakt, iż KNF nie podejmuje ostrzejszych działań nadzorczych wobec banku, świadczy o dużym zaufaniu do zarządu. Przyszłość Idei zawisła na tym, że nadzór „kupi” plan B, nad którym pracuje kierownictwo spółki, a zakładający autosanację, czyli uzdrowienie sytuacji na własną rękę. Jeśli posłuchać analityków i rynku, to mało kto w taką operację wierzy. Jednak nadzór musi wypróbować każdą opcję, zanim wejdzie w proces resolution (przymusowa restrukturyzacja). Problem z Ideą polega na tym, że sporą grupę interesariuszy stanowią posiadacze obligacji banku, wyemitowanych kilka lat temu, detaliści, w dużej mierze przekonani, że to papier równie mocny jak depozyt. Gdyby doszło do uruchomienia procedury polegającej na wykorzystaniu tzw. banku pomostowego, akcjonariusze i obligatariusze musieliby się liczyć ze stratami. Można byłoby ich uniknąć, gdyby w proces sanacji zaangażował się jeden z dwóch dużych państwowych banków. Jednak ani PKO BP, ani Pekao nie palą się do udziału w akcji, bo to trudny proces o niewielkiej wartości dodanej dla biznesu.
Podczas czwartkowej konferencji wynikowej Jerzy Pruski, prezes Idei mówił, że autosanacja jest najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich i ma pierwszeństwo przed innymi opcjami.