Branża zachłysnęła się ceną, jaką Ringier Axel Springer ma zapłacić za 75 proc. udziałów w Onecie (prawie 1 mld zł). Chapeau bas dla władz ITI i TVN, które po raz kolejny udowodniły, że nie sprzedają za bezcen aktywów rodowych. Gdy pisaliśmy w marcu, że ITI oczekuje 1,2 mld zł za spółkę, nikt nie chciał wierzyć, że taka cena za największy w kraju portal jest osiągalna. Teraz wygląda na realną. Jest tylko jedno „ale”...
Transakcja kupna Onetu jest rozciągnięta w czasie (jej finalizacja powinna nastąpić na przełomie 2012 i 2013 roku), a więc prawdopodobnie niemiecko-szwajcarski wydawca będzie chciał spojrzeć, jak Onet jest w stanie „dowieźć” wyniki finansowe. Karkołomne zadanie stoi przed Robertem Bednarskim, prezesem spółki w obliczu rozczarowujących wyników pierwszego kwartału i oczekiwanego dalszego spowolnienia na rynku reklamy w drugim półroczu. ITI miał szczęście, że Ringier Axel Springer był zdeterminowany, by kupić aktywa online’owe na naszym rynku.
Jeszcze ciekawsze będzie, ile tak naprawdę Ringier Axel Springer zapłaci za pozostałe 25 proc. udziałów w Onecie. TVN sugerował wczoraj, że proporcjonalnie do zawartej właśnie umowy nabycia 75 proc. Ale kupno dalszych 25 proc. udziałów jest obwarowane tak daleko idącymi klauzulami, że cena za mniejszościowy pakiet nie wydaje się być tak oczywista jak podpowiadał to wczoraj TVN. Można się spodziewać, że ostateczna wycena portalu będzie niższa niż to sugeruje wczorajsza transakcja. W ten sposób wszyscy będą zadowoleni – Ringier Axel Springer nie przepłaci zanadto, a TVN przez lata będzie mógł chwalić się inwestorom, że prawie nie stracił na inwestycji w Onet (Grupa TVN musi odpisać „jedynie” 350 mln zł). A że w międzyczasie siądzie rynek reklamy, zmienią się warunki biznesowe i wyniki będą różne od oczekiwanych, a w związku z tym – wycena będzie niższa - to już przecież nie będzie niczyja wina…